Pierwsze promy z zakazem transportu samochodów elektrycznych. Padło na firmę w państwie kochającym BEV
Elektryczne samochody stają się popularniejsze z roku na rok, a wśród krajów europejskich to właśnie Norwegia przoduje w znakomitej większości statystyk co do ich sprzedaży oraz rejestracji. Jest to spowodowane wieloma benefitami, na które mogą liczyć zarówno kupujący, jak i sprzedający. Norweski rząd ciągle wprowadza nowe zachęty, aby w możliwie najłagodniejszy sposób przeprowadzić wielką zmianę w 2025 roku, kiedy to do sprzedaży nowych samochodów będą dopuszczone wyłącznie te bezemisyjne.
Czytaj też: Auto elektryczne wolno się ładuje? Eksperci są zgodni – to twoja wina
Na tle tego wszystkiego najnowsza decyzja norweskiej firmy, zarządzającej liniami promowymi zaskakuje podwójnie. Havila Kystruten działająca w państwie “elektrykami jeżdżącym” ogłosiła zupełny zakaz wprowadzania na pokład swoich promów samochodów o napędzie innym niż spalinowy. Oznacza to zakaz nie tylko dla modeli w pełni elektrycznych (BEV), ale też tych hybrydowych oraz wodorowych. Powód? Względy bezpieczeństwa.
Jest to pierwsza europejska firma promowa, która wprowadziła to ograniczenie i to na dodatek w kraju, w którym samochody elektryczne są tak popularne. Nie jest to jednak decyzja pozbawiona uzasadnienia, bo firma w oficjalnym ogłoszeniu poinformowała, że zdecydowała się na taki krok po wynikach analizy ryzyka przeprowadzonych przez zewnętrzną firmę Proactima.
Czytaj też: Po co Ci nowy samochód, skoro nie potrafisz z niego korzystać?
Firma Havila Kystruten stwierdziła, że jej promy może i wykorzystują wszystkie konieczne środki bezpieczeństwa oraz spełniają międzynarodowe normy co do niego, ale ewentualny pożar z elektrycznymi samochodami na pokładzie mógłby być niewspółmiernie trudniejszy do opanowania względem sytuacji, w których prom transportowałby tylko te z tradycyjnym napędem spalinowym. Tak jak w drugiej sytuacji ewentualny pożar zostałby opanowany przez pokładowe systemy przeciwpożarowe, tak w tej pierwszej sytuacja wymagałaby zewnętrznych działań ratowniczych i mogłaby niepotrzebnie ludzi oraz statki na niebezpieczeństwo.
Czy pożar elektrycznego samochodu rzeczywiście jest tak wielkim zagrożeniem?
Samochody elektryczne mogą “zapalić się” z powodu problemów z akumulatorami litowo-jonowymi, które są używane do ich zasilania i które mogą się przegrzewać lub ulegać zwarciom. Podobne zagrożenie stanowią też całe systemy wysokiego napięcia, choć uważa się, że w obu przypadkach ryzyko jest bardzo niskie. Bardziej prawdopodobnym scenariuszem byłby więc wybuch pożaru na promie z innej przyczyny, który objąłby elektryczne samochody, doprowadzając do sporego problemu.
Czytaj też: Gdzie się podziały autonomiczne samochody? Samojezdne pojazdy zapadły się pod ziemię
Gaszenie unieruchomionych elektrycznych samochodów nie jest tak trudne, jak gaszenie tych, które rozbiły się podczas jazdy, ale i tak wymaga m.in. całkowitego porzucenia wody na rzecz np. piany. Samo w sobie jest też utrudnione, bo pakiet akumulatorów jest zwykle umieszczony pod pojazdem, co utrudnia strażakom dostęp do niego, a na dodatek jego skład może zawierać materiały toksyczne i łatwopalne.