Porywanie się na parametry, jakie niegdyś miały tylko koszmarnie drogie markowe szkła może być zarówno świadectwem inżynieryjnego kunsztu jak i odwagi.
Parametry
- Konstrukcja obiektywu: 7 elementów w 5 grupach (2 soczewki ze szkła o wysokim współczynniku załamania światła)
- Kąt widzenia (APS-C): 45°
- Liczba listków przysłony: 10 (przysłona kołowa)
- Maksymalna wartość przysłony: f/16
- Stabilizacja: nie
- Minimalna odległość ostrzenia: 35 cm
- Średnica filtra: 52 mm
- Wymiary (średnica x długość): około 55 mm × 45 mm
- Waga: 248 g (bagnet E)
Obiektyw do testów otrzymaliśmy od firmy InterFoto.eu, która jest Wyłącznym Dystrybutorem Marki TTArtisan na Polskę.
Cena na dzień pisania recenzji: 1099 zł.
Konstrukcja
TTArtisan 35 mm f/0.95 jest małym i zgrabnym, całkowicie manualnym obiektywem, wykonanym z metalu i szkła. Rozpoczyna się pozbawionym uszczelnień bagnetem, wewnątrz którego znalazł się nieco zagłębiony wąski, metalowy pierścień i soczewka o średnicy mniej więcej 32 mm. Tubus obiektywu zaczyna się wąskim czarnym pierścieniem z karbowaniem w dwóch miejscach i nadrukowanymi danymi: ogniskową i skalą głębi ostrości. Kolejnym elementem jest pierścień nastawiania ostrości – szeroki na 20 mm, z nadrukowanymi skalami odległości w metrach i stopach i wyfrezowanym srebrnym karbowaniem. Pracuje z przełożeniem mechanicznym, wysuwając cały wewnętrzny układ optyczny do przodu. Wysuwany tubus wyposażony został w pierścień przysłon, pracujący z wyraźnym klikiem co 0,5 EV.
Przednia część obiektywu składa się z wąskiego paska z nadrukami, nieco wgłębionej przedniej soczewki i gwintu do mocowania filtrów o średnicy 52 mm. Służy on – niestety – także do mocowania osłony obiektywu, która jest przykręcana, zamiast zapinana na zatrzask.
TTArtisan 35 mm f/0.95 wygląda jak sprzęt retro i jest przyzwoicie wykonany. Do jego konstrukcji mam jednak dwa zastrzeżenia: stała część tubusu jest tak wąska, że trudno ją porządnie złapać, by założyć lub zdjąć obiektyw, a do tego (i to drugie zastrzeżenie) bagnet pracuje z bardzo dużym oporem – miałem wrażenie, że zakładając i zdejmując obiektyw w końcu uszkodzę aparat.
TTArtisan 35 mm f/0.95 – praca z obiektywem
TTArtisan 35 mm f/0.95 wraz z a6300 tworzy zestaw zgrabny i poręczny. Zarówno pierścień przysłony jak i nastawiania ostrości są łatwo dostępne. Niestety z racji całkowitego braku elektroniki obiektyw nie raportuje do korpusu wartości przysłony, zatem by poza pozycjami skrajnymi wiedzieć jakie jest aktualne ustawienie trzeba oderwać wzrok od wizjera i sprawdzić położenie pierścienia, albo pracowicie liczyć kliknięcia. Nastawianie ostrości odbywa się poprzez przekręcenie dużego pierścienia, który wysuwa wewnętrzny tubus z układem soczewek. Pracuje z należytym oporem – nie za dużym i nie za małym. Przełożenie jest oczywiście mechaniczne (gwint), a zakres pracy to około 120° – i jest to niestety nieco zbyt mało, by precyzyjnie ustawić ostrość w pełni otwartego obiektywu.
TTArtisan 35 mm f/0.95 w komplecie posiada nakręcany, metalowy dekielek ochronny. Nie podoba mi się to to rozwiązanie – jest uciążliwe w użytkowaniu, utrudnia używanie filtrów i raczej wyklucza się z nakręcaną osłoną przeciwsłoneczną – a innej nie założymy z braku bagnetu do tego przeznaczonego. W komplecie zresztą blendy nie ma, a bardzo by się przydała, o czym szerzej w następnym rozdziale.
Wady optyczne
Po tanim i do tego bardzo jasnym obiektywie takim jak TTArtisan 35 mm f/0.95 można się spodziewać, że będzie wykazywał sporo różnorodnych wad optycznych. Istotnie, jest z czego wybierać.
TTArtisan 35 mm f/0.95 mimo mało problematycznej ogniskowej wykazuje wyraźną dystorsją beczkową, na szczęście o jednorodnej charakterystyce, więc prostą do usunięcia – suwak korekcji w Lightroomie należało przestawić w pozycję +14, by uzyskać wyprostowany obraz. Bez zdziwienia przyjąłem też winietowanie, ale jak na jasność obiektywu naprawdę nie jest źle – poziom wady to około 2 EV, do tego winieta zanika dość szybko w miarę domykania przysłony i przy f/4 trudno ją już zauważyć.
Obiektyw cechuje się stosunkowo dobrze kontrolowaną podłużną aberracją chromatyczną i zarazem wyraźną poprzeczną. Do redukcji tej drugiej ponownie wymagane jest przymknięcie obiektywu – można przyjąć, że dla przysłon f/2.8 – f/4 poziom wady jest do przyjęcia. Silnie podświetlone tło powoduje powstawanie wyraźnych purpurowych otoczek.
Obiektyw słabo radzi sobie z pracą pod światło. Mimo powłok antyodblaskowych spadek kontrastu jest wyraźny niemal w całym kadrze. Flara jest potężna, dobrze widoczna, a przysłanianie obiektywu powoduje jeszcze wzrost jej wyrazistości. Brak osłony przeciwsłonecznej jest tu zupełnie niezrozumiały, choć i ona nie pomoże, jeśli źródło światła jest w kadrze.
TTArtisan 35 mm f/0.95 to także chyba pierwszy obiektyw, w którym udało mi się zaobserwować bez kombinowania z punktowymi źródłami światła komę – i to naprawdę dużą, widoczną na zwykłych zdjęciach wykonanych „w terenie”.
Ostrość i bokeh
W pełni otwarty TTArtisan 35 mm f/0.95 ostrość ma raczej symboliczną – w centrum kadru jest raczej średnio, a w miarę zbliżania się do brzegów sytuacja się jeszcze pogarsza – nazwanie mydłem tego co jest w rogach obrazu jest obrazą dla mydła. Ostrość w centrum wyraźnie poprawia się w miarę domykania przysłony, osiągając poziom dobry dla przysłon f/5.6 – f/8. Brzegi kadru to inna sprawa – wprawdzie także i tu widoczna jest poprawa, ale nawet dla f/8 obraz jest ledwo akceptowalny, a przy dalszym przymykaniu przysłony wpływ na ostrość zaczyna odgrywać dyfrakcja i sprawność obiektywu maleje. Osobna sprawa to same rogi – obraz wygląda w nich tragicznie niezależnie od stopnia przysłonięcia.
Jasne obiektywy o tej ogniskowej powinny cechować się wspaniałym rozmyciem – w końcu dla bokehu się je między innymi kupuje. W przypadku TTArtisan 35 mm f/0.95 sytuacja jest nie do końca jednoznaczna – separacja planów jest istotnie doskonała. Natomiast już forma krążków pozaogniskowych może budzić wątpliwości – zamiast spodziewanej delikatności mają wyraźne obwódki (jedną lub kilka), a do tego ich kształt w miarę zbliżania się do brzegów kadru ulega zmianie w coś co trochę przypomina rozciągnięty trójkąt z zaokrąglonymi rogami, a trochę kroplę wody.
Osobna sprawa to sama przysłona – listki są uformowane w taki sposób, że przy lekko przymkniętym obiektywie krążki pozaogniskowe przybierają rzadko spotykaną formę wielokąta z zapadniętymi bokami. Szkoda, że producent choćby nie spróbował dla niskich wartości stworzyć przysłony kołowej.
Wygląda to w każdym razie bardzo specyficznie – może się podobać, ale nie musi.
Narzędzie nie dla każdego
Z powodu swoich wad optycznych TTArtisan 35 mm f/0.95 pracuje w sposób bardzo charakterystyczny. Dyskwalifikuje go to zupełnie jako narzędzie uniwersalne – zresztą takie szkło kupuje się wyłącznie z myślą o pracy przy pełnym otworze, z bagażem z tego wynikającym. Przysłonięte do f/1.4 nie ma żadnych zalet w stosunku do dobrze znanej Sigmy 30 mm f/1.4, która poza bardzo dobrą jakością obrazu ma też autofocus.
Ale nie wszędzie sposób pracy testowanego obiektywu będzie problemem. Miękki obraz i nieostrość peryferii kadru czyni je ciekawym szkłem portretowym, gdyż tu jego wady można kreatywnie wykorzystać. Także zwariowany bokeh może być w zależności od sceny efektem pożądanym. To nie jest obiektyw do fotografii krajobrazu, nie warto go zapinać do zdjęć pamiątkowych. Szkoda czasu. Nie sprawdzi się też raczej w sesjach komercyjnych. Ale już jako gadżet do zabaw kreatywnych może być ciekawą propozycją – TTArtisan 35 mm f/0.95 dostarczył mi naprawdę niemało frajdy podczas eksperymentów ze światłem i zbliżeniami. Kupując go z takim założeniem raczej nie popełnisz błędu.