Moim skromnym zdaniem, Elon Musk jest słoniem, a Twitter składem porcelany. Chyba znacie sens tego powiedzenia, a resztę możecie sobie obserwować na własne oczy. W zasadzie nie ma tygodnia, w którym na światło dzienne nie wychodziłyby kolejne kontrowersyjne decyzje drugiego z najbogatszych tego świata (już nie najbogatszego, bo przez swoje zabawy jako jedyny w historii ludzkości Musk stracił 200 mld dolarów z całkowitej wartości swojego majątku).
W ostatni weekend Joanna napisała o problemach z działaniem zewnętrznych aplikacji do Twittera. Wśród nich znalazły się tak znane narzędzia jak Tweetbot, Twitterrific, Fenix, Talon i Echofon w wersjach dla Androida oraz iOS. Pierwsze symptomy zdarzenia mogły wskazywać na awarię API, ale podejrzenia developerów wzbudził fakt, że TweetDeck, oficjalna aplikacja Twittera do obsługi kilku kont jednocześnie, działał nadal bez zarzutu. Rozpoczęło się więc kolektywne śledztwo.
Cisza w eterze nie jest przypadkowa
Społeczność samych developerów i użytkowników zewnętrznych aplikacji do Twittera starała się na własną rękę znaleźć przyczynę problemów. Ponieważ niektóre z mniej popularnych aplikacji nadal działały, podejrzewano, że jeśli to nie błąd API, Twitter zaczął zatem ograniczać dostęp do największych z nich. Niezależnie od motywu wszyscy oczekiwali jakiegokolwiek słowa komentarza ze strony przedstawicieli społecznościówki. Jak sądzicie, doczekali się?
Oczywiście w stosowny dla siebie sposób Elon Musk całkowicie przemilczał temat, w międzyczasie informując świat o starcie rakiety Falcon Heavy czy polityce transparentności Twittera. Tymczasem zapisy wewnętrznej firmowej komunikacji przez Slacka, do których dotarł serwis The Information, wydają się potwierdzać to, o czym spekulowano od pewnego czasu – celowym działaniu mającym ograniczyć korzystanie z zewnętrznych aplikacji. Podobno oficjalna komunikacja w tej sprawie jest jeszcze na etapie przygotowania.
W czym zewnętrzne aplikacje mogą Twitterowi przeszkadzać?
Warto wiedzieć, że wyłącznie w oficjalnych aplikacjach Twittera dla systemów Android oraz iOS są widoczne reklamy i posty sponsorowane. Z jakiegoś powodu nigdy nie pchało się ich przez API do aplikacji zewnętrznych. W połączeniu z desperackimi próbami zatrzymania reklamodawców na platformie i zwiększoną niedawno częstotliwością ich wyświetlania, co zostało odnotowane przez samych użytkowników, cały obraz powoli składa się w jedną sensowną całość.
Na drugiej szali mamy jednak grupę developerów, którzy przez ostatnie 10-15 lat wypruwali sobie flaki przy rozwijaniu swoich aplikacji. Mamy też dużo większą rzeszę ich użytkowników, których Elon Musk takim podejściem potraktował jak gorszych, bo nie akceptujących polityki wpychania im na siłę pod nos wszędobylskiego reklamowego shitcontentu.
Co dalej? Jeśli potwierdzą się informacje o zablokowaniu zewnętrznych aplikacji Twittera, część z nich zapewne przestanie być rozwijana na rzecz innych projektów. Wiemy już o takim zamiarze chociażby ze strony twórców aplikacji Tweetbot, którzy chcą się skoncentrować na dopracowaniu własnego klienta Ivory dla Mastodona.
A co robi w tym czasie sam Elon Musk? W randomowym uniesieniu zestawia ze sobą Instagrama powodującego depresję i Twittera powodującego gniew, rzucając gawiedzi temat do roztrząsania i pustego debatowania. Zaczyna mi nieco przypominać znudzonego zabawą boga. Bez obaw, Mr. Musk. Pańskie działania na pewno zapadną ludziom w pamięć na długie lata, a może nawet i dekady.
Aktualizacja – 18 stycznia 2023
Doczekaliśmy się lakonicznej odpowiedzi ze strony teamu developerów Twittera. Wychodzi na to, że nie dzieje się nic szczególnego, bo przecież egzekwowane są wieloletnie zasady dotyczące API. To z kolei ma powodować, że niektóre zewnętrzne aplikacje przestały działać.
Przypuszczalnie nie dowiemy się o jakie zasady chodzi i co ostatecznie zdecydowało o problemach z działaniem zewnętrznych aplikacji Twittera. Pytania od użytkowników pod tym wpisem pozostają bez odpowiedzi. Trochę to wszystko smutne.