Pierwsze poważne ostrzeżenie, którego autor zdawał sobie sprawę z możliwości realizacji scenariusza, w którym nocne niebo staje się zbyt rozjaśnione, aby dostrzec na nim jakiekolwiek gwiazdy, pojawiło się w 1973 roku. Stał za nim astronom Kurt Riegel. I choć na przestrzeni lat nauka dostarczyła niezliczonych dowodów wskazujących na problemy wynikające z zanieczyszczenia światłem, to najwyraźniej ludzkość niewiele sobie z nich robi.
Czytaj też: Astronomowie namierzyli rekordowo odległe gwiazdy w halo naszej galaktyki. Jak daleko się znajdują?
A utrudnienia nie dotyczą tylko tych, którzy relaksują się spoglądając na gwiazdy. Skala zjawiska jest znacznie większa i obejmuje między innymi zaburzenia funkcjonowania ziemskich gatunków. Z nowych badań, których rezultaty zaprezentowano na łamach Science, wynika, iż nocne niebo staje się jaśniejsze w niespotykanym dotąd tempie i to na całym świecie.
Z punktu widzenia astronomii to fatalna wiadomość, bo na stracenie pójdą najpierw te obiekty, które były do tej pory najsłabiej widoczne, a co za tym idzie – potencjalnie najmniej poznane. Christopher Kyba, który wraz ze współpracownikami skorzystał z danych dostarczonych przez tzw. naukowców obywatelskich, stwierdził, że nocne niebo zyskiwało na jasności około 7-10 procent rocznie, w latach 2011-2022.
Rachunek jest więc prosty: jasność nocnego nieba wzrasta dwukrotnie w ciągu mniej więcej ośmiu lat. Aby to doprecyzować i uplastycznić, wystarczy za przykład podać dziecko, które – rodząc się w czasie, gdy na nocnym niebie widać 250 gwiazd – na koniec szkoły będzie mogło dojrzeć mniej niż 100 takich obiektów.
Średni wzrost jasności nocnego nieba wynosił w ostatnich latach 7,7% rocznie
Opisywane zjawisko jest najbardziej widoczne w Ameryce Północnej, gdzie średni wzrost jasności nocnego nieba wynosił 10,4 procent rocznie. Po przeciwnej stronie barykady znalazła się natomiast Europa. Na Starym Kontynencie wspomniany wskaźnik wyniósł około 6,5 procent. W skali globalnej mówimy natomiast o 7,7-procentowym wzroście w skali roku. Wina może po części spoczywać na coraz powszechniej stosowanych diodach LED, emitujących więcej światła dla danej mocy niż żarówki.
Czytaj też: Niebo nie zawsze jest niebieskie. Skąd się biorą jego kolory?
A przecież swoje robią też coraz liczniejsze satelity, które rokrocznie zasilają szeregi statków krążących po orbicie okołoziemskiej. Nie dziwią więc protesty astronomów, którzy żądają uregulowania kwestii umieszczania obiektów takich jak Starlinki od SpaceX na orbicie naszej planety. Jeśli nic się nie zmieni, to pewnego dnia może się okazać, że jedyną gwiazdą, jaką dostrzeżemy na niebie pozostanie Słońce.