Gdybyśmy chcieli porównać obydwa odkurzacze wyłącznie po specyfikacji technicznej na stronie producenta, moglibyśmy dojść do wniosku, że patrzymy na dwa identyczne sprzęty. Kluczowe parametry są w nich bowiem dokładnie takie same:
- Pojemność baterii: 5200 mAh
- Czas pracy: 280 minut
- Moc ssania: 5000 Pa
- Pojemność zbiornika: 570 ml
Do tego obydwa oferują funkcję mopowania przy użyciu odłączanej nakładki mopującej ze zintegrowanym zbiornikiem na wodę, który obydwa odkurzacze kontrolują elektronicznie, by choćby uniknąć zacieków na podłodze i dozować wodę z odpowiednią intensywnością.
„Na papierze” jedyną pozostałą różnicą jest już tylko głośność – Dreame D10s pracuje z maksymalnym natężeniem hałasu na poziomie 63 dB, zaś D10s Pro na poziomie 60 dB. Uczciwie rzecz biorąc, tej różnicy dosłownie nie słychać, obydwa odkurzacze są bardzo ciche.
Naturalnie obydwa modele różnią się też kolorem; model D10s ma białe wykończenie, zaś D10s Pro czarne. W obydwu przypadkach górna część obudowy jest błyszcząca, zaś boki matowe. Obydwa prezentują się równie ładnie, choć trzeba przyznać, że czarny wariant łatwiej zbiera odciski palców. Obydwa mają też dopasowane kolorystycznie stacje ładowania.
Dwa roboty różnią się jednak ceną i to dość znacznie, bo aż o 200 zł. W chwili pisania tego tekstu Dreame D10s kosztuje 1699 zł, podczas gdy za model D10s Pro trzeba zapłacić 1899 zł. Różnic na papierze nie widać, więc skąd ta dopłata? Już tłumaczę.
Dreame D10s czy Dreame D10s Pro – różnica tkwi w jednym, bardzo istotnym szczególe
Ów szczegół widać już na pierwszy rzut oka, gdy przyjrzymy się obudowie robotów. Z pozoru są identyczne (nie licząc koloru). Obydwie obudowy mają wystający nad powierzchnię sensor laserowy LDS, który odpowiada za precyzyjne skanowanie, mapowanie i planowanie trasy. Sensor pozwala też robotom omijać przeszkody i pracować niezależnie od warunków oświetleniowych.
Dreame D10s Pro dysponuje jednak dodatkowym elementem na froncie – kamerą. Co to zmienia?
Przede wszystkim zwiększa dokładność sprzątania, a może raczej pozwala z większą precyzją omijać przeszkody i dokładniej je rozpoznawać. Oprócz wiązki laserowej robot może bowiem „podejrzeć”, co ma przed sobą, rozpoznać obiekt i zadecydować, czy jest to rzeczywista przeszkoda. Co to oznacza w praktyce? Dreame D10s potrafi np. czasami „pożywić się” sznurówkami od butów lub walającym się po podłodze kablem od ładowarki (oczywiście nic mu się nie stanie – w razie „wessania” robot natychmiast przerywa pracę). Tymczasem Dreame D10s Pro takie przeszkody omija bez żadnego problemu, podobnie jak na przykład… zwierzęce, ahem, pozostałości.
Każdy kociarz wie, że futrzakom zdarza się zwrócić treść żołądka bez wyraźnego powodu w najmniej oczekiwanym miejscu i czasie. Dobrze by było, żeby nie stało się to na przykład tuż przed przejazdem robota, który może potem rozetrzeć rzyga malowniczo po podłodze.
W takiej sytuacji kamera z inteligentnym rozpoznawaniem obiektów jest na wagę złota, bo nie tylko ominie przeszkodę, ale też poinformuje nas o niej i przy użyciu aplikacji Dreame Home pozwoli podejrzeć, co się wydarzyło. A skoro o tym mowa, to wbudowana w Dreame D10s Pro kamera pozwala na jeszcze jedną rzecz, która może się okazać bezcenna, jeśli w domu są zwierzaki: może ona pełnić rolę wideorejestratora czy też kamery monitoringu.
Wewnątrz aplikacji Dreame Home (ta funkcja nie jest dostępna w alternatywnej aplikacji Mi Home) możemy wybrać opcję „kamera w czasie rzeczywistym”, a następnie widzieć nasz dom „oczami” robota. Robotem możemy sterować albo ręcznie, albo też na mapce wskazać mu pomieszczenie, do którego ma się udać. Rejestrowany obraz możemy albo nagrać w formie wideo, albo uwiecznić na zdjęciu, a do tego możemy posłużyć się robotem w roli… zestawu głośnomówiącego.
Świetna opcja, jeśli – na przykład – mamy w domu psa, który źle znosi zostawanie samemu przez dłuższy czas. Możemy nie tylko podejrzeć, czy czworonóg czegoś nie zbroił, ale też w razie potrzeby uspokoić go odpowiednią komendą (lub zabawić, jeżdżąc odkurzaczem po domu – choć zależnie od temperamentu psa może się to źle skończyć dla odkurzacza…).
Nie bez powodu skupiam się w tych opisach na przykładach zwierząt, gdyż sama aplikacja podczas pierwszej konfiguracji pyta o to, czy w domu znajdują się zwierzęta i informuje o możliwości ich rozpoznawania przez kamerę.
Dreame D10s czy Dreame D10s Pro – który model wybrać?
Od strony czysto praktycznej, czyli tego, jak dobrze odkurzacze radzą sobie ze sprzątaniem, obydwa modele spisują się identycznie. Podczas kilku dni testowania nie zauważyłem, by jeden czy drugi radził sobie lepiej lub gorzej z podstawowymi zadaniami sprzątania – bardzo doceniłem za to gumową szczotkę, na której nie zaplątują się długie włosy i sierść zwierząt, dzięki czemu nie trzeba za każdym razem jej zdejmować i „odkłaczać”. Wystarczy zrobić to raz na kilka tygodni, przy okazji czyszczenia odkurzacza.
W moim przypadku jednak kamera w modelu D10s Pro zrobiła ogromną różnicę, jeśli chodzi o wspomniane wcześniej omijanie kocich pozostałości czy zdalne pilnowanie psa. Jeśli więc jesteś opiekunem domowego zwierzaka, zdecydowanie warto dopłacić te 200 zł do kamery, bo ułatwia ona zarówno sprzątanie, jak i pieczę nad zwierzakami.
Jeśli jednak po domu nie biegają zwierzęta lub małe dzieci i szukasz modelu, który po prostu sprawnie posprząta mieszkanie, Dreame D10s może się okazać w zupełności wystarczający, bo pomimo braku kamery radzi on sobie z domowymi porządkami niemal tak samo dobrze – musimy tylko zadbać o to, by nie zostawiać robotowi pułapek pokroju kabli, słuchawek czy sznurówek od butów.
Na pytanie, czy warto dopłacić, każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Niezależnie od decyzji można jednak liczyć na to, że dostaniemy znakomity sprzęt, który doskonale spisze się w codziennym użyciu.