SSD miały uwolnić nas od głośnych dysków. Nowa generacja przypomniała, dlaczego znienawidziliśmy HDD
W sieci pojawiło się właśnie nagranie, które zamiast na wydajności dysku SSD nowej generacji opartego o interfejs PCIe 5.0×4, skupiło się na tym, jak wypada podczas pracy w obudowie. Do tej pory sprawa była jasna – SSD były całkowicie bezgłośne, uwalniając nas od hałaśliwych HDD, ale wzrost wydajności dysków na PCIe 5.0×4 pociągnął za sobą wyższe zużycie energii, a tym samym większe ciepło odpadowe, które jakoś trzeba od układów odprowadzić. Efekt? Różne nieprzemyślane projekty, do których zaliczyć możemy dysk firmy CFD Gaming do kupienia w Japonii już teraz za około 1700 zł.
Czytaj też: Pojemniejsze dyski SSD są wydajniejsze. Dlaczego?
W przypadku tego dysku SSD firma postawiła na chłodzenie aktywne, które obejmuje sporej wielkości radiator i… malutki wentylatorek na samym jego środku. Ten właśnie mikrus pod obciążeniem okazał się głośniejszy od zamontowanego tuż obok podstawowego chłodzenia Core i7-13700K i to nawet nie jest w tym najgorsze, bo tak mała średnica wentylatora to przepis na nieprzyjemny jazgot, wydobywający się z obudowy komputera. Wszystko to jest ceną sekwencyjnego odczytu i zapisu rzędu ponad 10 GB/s, której osobiście nie poniósłbym za żadne skarby.
Dlaczego dyski SSD nowej generacji wymagają aktywnego chłodzenia?
Jeśli macie na karku więcej niż trzy dekady, to zapewne byliście świadkami “komputerowej rewolucji”. Widzieliście na własne oczy, jak niegdysiejszy wzrost wydajności procesorów, kart graficznych i pamięci operacyjnej zaczął wymuszać na producentach najpierw coraz większych pasywnych systemów chłodzenia, a następnie aktywnych, które stały się standardem w przypadku CPU i GPU. Wyższa potrzeba chłodzenia jest skorelowana z wyższym zapotrzebowaniem na energię, która jest “uwalniana” do świata w postaci ciepła odpadowego i ten właśnie scenariusz możemy teraz zaobserwować przy SSD nowej generacji.
Czytaj też: Jaki dysk do komputera wybrać? SSD są dziś tak tanie, że HDD tracą rację bytu
Zamiast 4 GB/s, czyli poziomu, do którego przyzwyczaiły nas dyski SSD na 4 linie PCIe 3.0, czy nawet 7 GB/s oferowanego przez dyski NVMe PCIe 4.0, dyski na PCIe 5.0 będą w stanie wykorzystać aż 16 GB/s transferu. Taki wzrost wydajności nie jest oczywiście “darmowy”, bo duet odpowiadający za niego w przypadku SSD (nowy kontroler oraz zestaw kości pamięci) będzie pobierać wtedy jeszcze więcej prądu. Do tej pory do jego schłodzenia wystarczały mniejsze lub większe radiatory, ale zainteresowani dyskami PCIe 5.0×4 będą musieli przyzwyczaić się zapewne albo do wielkiego bloku między kartą graficzną a procesorem, albo do kolejnego wentylatora w obudowie, który będzie niemiłosiernie wył pod obciążeniem. Tak przynajmniej wynika z dotychczas proponowanych form ich chłodzenia, w których dominowały wentylatory o niewielkiej średnicy.
Chłodzenie SSD nowej generacji będzie konieczne, aby zapewnić im wyższą żywotność, jako że ciepło jest szkodliwe dla pamięci NAND. Dowodem na to są informacje podawane przez firmę Phison, która utrzymuje, że idealna temperatura pracy dla dysków SSD wynosi 25-50°C, a granica sięga 80°C. Oczywiście na tę chwilę nie wiemy dokładnie tego, jak dyski nowej generacji będą sprawdzać się z większymi chłodzeniami i czy nie zadowolą się tymi wbudowanymi w płyty główne w formie płaskich aluminiowych radiatorów, ale pewne jest, że na tę chwilę kupno dysku SSD PCIe 5.0 nie jest dobrą decyzją.
Czytaj też: IOPS, próbki i kolejki, czyli co naprawdę określa wydajność SSD
Ze wspomnianych wyższych prędkości skorzystają tylko ci, którzy w codziennej pracy zajmują się działaniem na przepastnych plikach lub ich zbiorach, a jako że każde przyspieszenie pracy jest na wagę złota, to jeden dodatkowy wentylator raczej nie powinien być problemem. Są też szanse, że za jakiś czas nawet gracze będą w stanie skorzystać z dysków, o ile technologia DirectStorage (więcej o niej przeczytacie tutaj) zostanie rozpowszechniona.