Niby na tego Google’a narzekamy, ale w gruncie rzeczy, co pokazuje przykład Huawei, bez niego to „jak bez ręki”. Oczywiście jest wiele rzeczy do poprawki, jednak by takie się dokonały, potrzebny jest naprawdę silny nacisk ze strony urzędów regulacyjnych czy rządów państw. W przypadku Indii nacisk ten jest naprawdę ogromny, bo około 97% z 600 milionów smartfonów w tym kraju działa właśnie na Androidzie. Gigant zwyczajnie nie może sobie pozwolić na lekceważenie tak ogromnego rynku.
Google, choć nie chce, musi się ugiąć pod naporem Indii. I bardzo dobrze.
Dlatego jeszcze pod koniec stycznia gigant zapowiedział, że pozwoli tamtejszym użytkownikom Androida na wybranie domyślnej wyszukiwarki. Google powiedział, że będzie współpracować z Komisją ds. Konkurencji Indii (CCI) po tym, jak sąd najwyższy utrzymał w mocy surowe dyrektywy antymonopolowe, zmuszając amerykańską firmę do zmiany sposobu, w jaki sprzedaje swoją popularną platformę Android na indyjskim rynku.
Czytaj też: Google znów udaje, że dba o naszą prywatność. Privacy Sandbox ma naprawić to, co zepsuł Apple
Użytkownicy Androida zawsze mogli dostosować swoje urządzenia do swoich preferencji. Indyjscy użytkownicy będą mieli teraz możliwość wyboru domyślnej wyszukiwarki za pomocą ekranu wyboru, który wkrótce zacznie się pojawiać, gdy użytkownik skonfiguruje nowy smartfon lub tablet z Androidem w Indiach – zapowiedziała w styczniu firma.
Teraz dowiedzieliśmy się, że sprawy pójdą o krok dalej, bo Google nie tylko pozwoli na ustawienie innej domyślnej wyszukiwarki, ale również znacznie ograniczy śmieciowe aplikacje, które zwykle są preinstalowane na urządzeniu z Androidem. Indyjski rynek czeka więc poważna zmiana, która z pewnością zostanie przywitana z otwartymi ramionami.
Na razie nie są to informacje oficjalne, więc jeszcze nie mamy pewności, choć biorąc pod uwagę niedawne ogłoszenie firmy, potwierdzenie tych doniesień wydaje się tylko kwestią czasu. Tak czy inaczej, w Indiach wersja Google Mobile Services (GSM) będzie dostępna z opcjonalnymi aplikacjami Google’a – będzie ona znacząco różnić się od tej na innych rynkach, gdzie umowa licencyjna wymaga wstępnej instalacji 11 kluczowych aplikacji firmy. W Indiach będzie to tylko Sklep Google Play, a pozostałe apki użytkownicy pobiorą sobie sami, gdy będą mieli na to ochotę. Oznacza to, że producenci smartfonów nie będą też musieli umieszczać paska wyszukiwania Google czy folderu z aplikacjami firmy na ekranie głównym. Ikona sklepu również nie będzie musiała być tam obecna.
Czytaj też: Google ma w nosie, czy napiszesz tekst sam, czy zrobi to AI. Szykujcie się na niezły bałagan
Dla indyjskich użytkowników jest to zmiana na lepsze i nie ma tu żadnych wątpliwości. Dobrze wiemy, że to właśnie w Indiach producenci smartfonów wprowadzają najwięcej (poza Chinami) modeli budżetowych, a te, poza niską ceną, charakteryzują się też niewielką ilością pamięci wbudowanej. W tym przypadku mniej aplikacji Google’a oznacza więcej miejsca na rzeczy ważne dla użytkownika. Czy możemy się spodziewać dostępności takich modeli również na innych rynkach? Raczej nie, bo tylko tam gigant z Mountain View musi dokonać zmian licencyjnych, w pozostałych regionach urzędy regulacyjne muszą więc wziąć sprawy w swoje ręce i również wymusić na firmie wprowadzenie podobnych zmian. Patrząc na działania Unii Europejskiej wydaje się jednak, że bardzo długo czekać nie będziemy musieli.