Huawei Watch Buds to sprzęt, który nabiera więcej sensu po wzięciu go do ręki
Zegarek z wbudowanymi słuchawkami wydawał mi się jednym z najgłupszych pomysłów, z jakimi spotkałem się w ostatnich tygodniach. Przecież to nie ma żadnego sensu. Niska jakość konstrukcji, niska jakość dźwięku, krótki czas działania na pojedynczym ładowaniu, kłopotliwe układanie słuchawek w etui… W głowie mnożyły mi się kolejne wady tego rozwiązania. Do czasu…
Po wzięciu zegarka do ręki ponownie zaczęły mi się mnożyć, ale… pomysły na wykorzystanie takiej konstrukcji. Przecież to genialne! Idealne rozwiązanie dla kurierów, przedstawicieli handlowych, osób zapominających zabrać słuchawek z domu, albo naładować słuchawki, że też o kierowcach, którzy uparcie nie chcą korzystać z zestawów głośnomówiących i muszą trzymać telefon przed twarzą, nie wspomnę. A to tylko wierzchołek góry lodowej, bo tego typu przykłady można wymyślać bez końca.
Oczywiście jest to bardzo dobry wynalazek dla osób, które będą w stanie go wykorzystać. Bo jeśli nie, to… do tego tematu wrócimy za kilka akapitów. Najpierw jednak…
Czytaj też: Sprawdziłem, co potrafi Garmin Instinct Crossover. Czasami instynkt zawodzi
Huawei Watch Buds nie jest wykonany gorzej niż inne smartwatche
Biorąc do ręki Huawei Watch Buds w ogóle nie powiecie, że to nie jest klasyczny smartwatch. Jest wykonany tak dobrze, jak inne flagowe zegarki marki. Solidna, stalowa koperta. Efektownie zakrzywione szkło 2.5D, szklany (ceramiczny?) dekiel. Wszystko jest tutaj na swoim miejscu.
Dopiero jak uparcie spróbujecie nacisnąć ekran przy dolnej krawędzi, poczujecie że w tym miejscu obudowa delikatnie się ugina, ale mówimy tu dosłownie o dziesiątej części milimetra. To właśnie w tym miejscu obudowa się otwiera. Służy do tego przycisk na dolnej krawędzi. Nie ma tu żadnej zbędnej elektroniki, tylko mechaniczne zwolnienie zatrzasku. Ekran unosi się do kąta 90 stopni, odkrywając dwie, przyczepione na magnesy słuchawki. Mechanizm otwiera się i zamyka bardzo pewnie. Jeśli go nie domkniemy, zegarek zacznie wibrować i pokaże na ekranie stosowne przypomnienie. Dodajmy do tego, że koperta nie jest dużo wyższa, niż choćby w serii Huawei Watch GT 3.
Pasek jest skórzany i bardzo elastyczny. To miła odmiana, bo zazwyczaj tego typu warianty pasków są dosyć sztywne i potrzeba nieco więcej czasu, aż odpowiednio dopasują się do ręki. Tutaj wszystko dopasowuje się w zasadzie od razu. W razie potrzeby pasek można łatwo wymienić na dowolny inny o szerokości 22 mm. Albo wykorzystać pasek z Watch Buds w inny zegarku. Idealnie pasuje mi kolorystycznie do klasycznego zegarka Fossila, który mam z kopertą w podobnym kolorze.
Czytaj też: Test Garmin Epix 2. Nie tylko dla fitnessowych świrów
Wbudowane słuchawki oznaczają nowe funkcje i opcje interfejsu
Jeśli podobnie jak ja jeszcze niedawno zastanawiacie się, jak wygląda użytkowanie takiego wynalazku w praktyce, śpieszę z odpowiedziami. Przede wszystkim – parowanie. Zegarek ze słuchawkami to w końcu zegarek i słuchawki, więc czy trzeba je osobno parować? Nie trzeba. Sparowanie zegarka ze smartfonem automatycznie paruje z nim słuchawki. Do korzystania z nich nie trzeba robić kompletnie nic. Wyjmujemy i korzystamy.
Najważniejszymi funkcjami słuchawek można wygodnie sterować z poziomu zegarka. To zasługa nowych funkcji, które pojawiły się na pasku rozwijanym z góry ekranu. Zobaczymy tu stan naładowania obu słuchawek, co pokazują też wybrane, specjalnie przygotowane tarcze, opcję wyszukania słuchawek (w przypadku kiedy nam gdzieś wypadną) oraz zarządzanie ANC. Tutaj należy się duży plus, bo zazwyczaj w miejscu innym niż dedykowana aplikacja mobilna, z pozycji dowolnego skrótu czy gestu możemy co najwyżej ANC włączyć lub wyłączyć. Tutaj mamy też do wyboru dopuszczenie do uszu dźwięków otoczenia. Mała rzecz, która dużo ułatwia.
Która słuchawka Huawei Watch Buds jest lewa, a która prawa? To zależy, która ma być lewa, a która prawa
Jeszcze przed premierą Huawei Watch Buds miałem okazję spotkać się z trenerem produktowym Huawei. W trakcie opowiadania o urządzeniu w głowie tliło mi się tylko jedno pytanie – która słuchawka jest lewa, a która prawa? Słuchawki TWS zawsze są zrobione tak, że nie da się włożyć do etui lewej słuchawki w miejsce prawej i odwrotnie. A tutaj wszystko wygląda podejrzanie symetrycznie.
Odpowiedź pojawiła się bardzo szybko. Nie ma tutaj podziału na słuchawkę lewą i prawą. Nie ma znaczenia, którą włożymy do którego gniazda ładowania, ani też która trafi do którego ucha. Jedyne, o czym musimy pamiętać to to, że słuchawki wkładamy do etui gumką do dołu.
Etui mamy omówione, ale przecież dźwięk ma podział na kanały i byłoby miło, żeby był prawidłowo odtwarzany. Na to też jest rozwiązanie. Słuchawki, za pomocą wbudowanych czujników śledzą ruchy naszej głowy i już chwilę po włożeniu uch do uszu rozpoznają, które jest prawe, w które lewe. Bajer? Trochę tak, ale tak mała rzecz bardzo mocno podnosi komfort użytkowania.
Inną bardzo ciekawą i użyteczną funkcją jest przewodnictwo kostne. Słuchawki obsługują gesty, ale ich obudowy są bardzo malutkie. Więc wykonywanie ich na słuchawkach jest dosyć trudne. Dlatego też gesty wykonujemy na uszach. Wystarczy dotknąć ucha dwa razy, aby np. odebrać połączenie lub wstrzymać odtwarzanie. Z kolei głośność regulujemy przesuwaniem palcem po uchu w górę i w dół. Ciekawa funkcja i co najważniejsze – działa.
A co z wygodą i jakością dźwięku? Wygoda użytkowania będzie kwestią indywidualną, bo na pewno nie każdy będzie w stanie korzystać z tak małych słuchawek i znajdą się osoby, którym zwyczajnie będą wypadać. O dziwo, w moich wybitnie nielubiących słuchawek TWS uszach trzymały się zaskakująco dobrze. Brzmienie również zaskakuje, bo możecie się solidnie zdziwić, jak z tak małej obudowy można wydobyć tak dobry, dynamiczny dźwięk, z wyraźnym basem, a także jak dobrze potrafi działać ANC. Oczywiście nie ma co się spodziewać jakości dużych słuchawek nausznych, ale do typowego miejskiego użytkowania to w zupełności wystarcza.
Czytaj też: Test Navitel CL100 – obowiązkowe wyposażenie, nie tylko samochodu
O zegarku Huawei Watch Buds można powiedzieć najmniej
Nie dlatego, że coś jest z nim nie tak, ale dlatego, że… wszystko jest tak jak trzeba. Mogę Was tutaj odesłać do testu Huawei Watch D, Huawei Watch GT 3 SE, Huawei Watch GT Runner, czy Huawei Watch GT 3 Pro. Poza różnicami wynikającymi ze specyfikacji, czyli np. obecności ciśnieniomierza w Watch D, czy EKG w Watch GT 3 Pro wszystkie te zegarki oferują mniej więcej te same możliwości, na identycznie wysokim poziomie. Jeśli chodzi o bardzo wysoką jakość ekranu, sprawność wyświetlania powiadomień, działanie GPS-u, pulsometru czy ogólne śledzenie aktywności.
W przypadku Watch Buds różnice polegają też na samej konstrukcji. Która wymusza brak wbudowanego głośnika i mikrofonu, w końcu mamy słuchawki. Z kolei otwierana obudowa wpływa na brak możliwości śledzenia aktywności podczas sportów wodnych. Obudowa zegarka jest odporna na zachlapania, ale o pływaniu czy nurkowaniu z zegarkiem możemy zapomnieć.
Czytaj też: Test słuchawek Sony WH-CN720N – średnia półka, ale z ambicjami
Dwa urządzenia, jedna obudowa, jeden akumulator – przepis na porażkę?
Faktem jest, że mając do naładowania dwa urządzenia jednym akumulatorem, czas pracy Huawei Watch Buds będzie znacznie krótszy niż w przypadku innych zegarków firmy. Ile konkretnie działa? To zależy.
Przy bardzo intensywnym użytkowaniu słuchawek mówimy o 2-3 dniach. Zegarek domyślnie zawsze dąży do naładowania słuchawek do 100%, ale wystarczy na rozwijanej belce wybrać stosowną opcję i ładowanie można zatrzymać. Same słuchawki, w zależności od tego, czy używamy ich do rozmów czy muzyki, z ANC czy bez działają 2-4 godzin. Jeśli prowadzimy dużo rozmów, a chcemy być w stałym kontakcie, zawsze można używać tylko jednej słuchawki, a drugą w tym czasie ładować.
Czas pracy można znacznie wydłużyć. Wystarczy wyłączyć ładowanie słuchawek, a jeśli do tego używamy zegarka tylko do powiadomień, liczenia kroków i sprawdzania pulsu, akumulator rozładuje nam się nawet po tygodniu. Co więcej, kiedy przez trzy dni nie używałem zegarka, leżał z aktywnym ekranem Always-On sparowany z telefonem, stan naładowania akumulatora spadł o zaledwie 22%. W razie potrzeby zegarek bez problemu może więc działać dłużej. Akumulator ładujemy bezprzewodowo, za pomocą magnetycznej ładowarki z zestawu lub przy użyciu dowolnej ładowarki Qi.
Huawei Watch Buds to bardzo ciekawy sprzęt, ale dla konkretnego odbiorcy
Huawei Watch Buds to przedziwna konstrukcja, nietypowy pomysł, ale udany. Połączenie zegarka i słuchawek wyszło zaskakujące dobrze, a pacjent nie tylko przeżył, ale tańczy i śpiewa. Pod kątem działania zegarka, Watch Buds nie odstaje od tego, do czego Huawei przyzwyczaił nas przez ostatnie lata. Jego braki wynikają tylko z konstrukcji i mam tu na myśli skromniejsze możliwości w zakresie wodoodporności i uprawiania z nim sportów wodnych. Z kolei krótszy czas działania wynika z takiej, a nie innej koncepcji urządzenia. Słuchawki działają bardzo dobrze. Są zaskakująco wygodne, mają ANC i oferują bardzo dobrą jakość dźwięku podczas rozmów i słuchania muzyki. Ich uproszczenie pod kątem łatwego ładowania, brak podziału na lewą i prawą oraz sterowanie za pomocą gestów na uchu to świetne rozwiązanie.
Choć Huawei Watch Buds to bardzo udane urządzenie to jednak mam wrażenie, że nie dla każdego. Choć wariantów wykorzystania takiego duetu jest nieskończenie wiele, to mimo wszystko wysoka cena (2299 zł) może niektórych odstraszać. Z drugiej strony, zakup słuchawek i zegarka w jednym może okazać się tańszy, niż zakup flagowego zegarka i dobrych słuchawek osobno.