Składany rower elektryczny może być podstawą tego, jak będzie wyglądać miejski transport przyszłości
Jak będziemy poruszać się po miastach w przyszłości? Odpowiedź na to przyniesie (no cóż) przyszłość, ale już dziś możemy dostrzec pewną prawidłowość, że w miejskiej mobilności kluczowe będą elektryczne pojazdy, które nie tylko pozwolą poruszać się z punktu A do punktu B, ale też będą przyjemne i tanie w użytkowaniu.
Czytaj też: Na taki rower górski warto było czekać 5 lat
Już teraz zachęca się nas do porzucania samochodów na rzecz transportu publicznego, spacerów lub osobistych środków transportu o zerowej emisji, rozbudowując jednocześnie strefy dla pieszych oraz ścieżki rowerowe. Łatwo więc sobie wyobrazić, że to właśnie elektryczne rowery będą ważną częścią transformacji sposobu poruszania się po mieście, ale wiąże się to z kilkoma konsekwencjami.
W Polsce sezon rowerowy nie trwa aż tak długo, jakbyśmy chcieli, rozciągając się mniej więcej od połowy wiosny do połowy jesieni, a więc wtedy, kiedy temperatury nie doprowadzają naszej twarzy i dłoni do zamarznięcia po ledwie kilku minutach jazdy. Dodatkowo każda przejażdżka jest uzależniona od opadów atmosferycznych, więc przez dużą część roku rower znajduje się albo w komórce lokatorskiej, albo bezpośrednio w mieszkaniu, dlatego musi zajmować możliwie najmniej miejsca.
Czytaj też: Nowe elektryczne rowery od Fiido. Firma musi odbudować swój wizerunek po wpadce
Ta kompaktowość przydaje się również wtedy, kiedy przewozimy rower w środkach publicznego transportu lub po prostu wnosimy go do miejsca pracy i ten właśnie wymóg spełnia KBO Flip. Ten rower elektryczny w charakterystycznej formie modelu składanego jest przeznaczony przede wszystkim do podbijania miejskich dróg i wnoszenia go po schodach, dzięki zintegrowanemu uchwytowi do przenoszenia. Po złożeniu jego ramy z aluminium 6061 i kierownicy zajmuje dodatkowo niewiele, bo ledwie 92,9 x 37 x 70 cm, ale 26-kilogramowa waga może już delikatnie przerazić.
O wszechstronność KBO Flip dba zintegrowany z tyłu bagażnik, który pozwala transportować ładunki średniej wielkości (od torebek po małe paczki i na skromnych zakupach kończąc), a o komfort użytkownika skromny widelec, szerokie siodełko oraz 3-calowe uniwersalne opony. Kwestię bezpieczeństwa rozwiązują hamulce tarczowe z 160-mm tarczami oraz zintegrowane oświetlenie przednie (LED) i tylne (z funkcją sygnalizacji hamowania), a funkcjonalne dodatki obejmują podświetlany wyświetlacz LCD, błotniki oraz tradycyjną podpórkę.
Czytaj też: Co się dzieje ze skradzionymi rowerami? Ujawniono sekrety czarnego rynku jednośladów
W elektrycznym rowerze Flip znalazł się również dosyć zaawansowany układ napędowy, oferujący zarówno wspomaganie, jak i “napęd na zawołanie”, dzięki obrotowej manetce przepustnicy. System napędu łączy 500-watowy silnik w tylnej piaście (jego możliwości napędowe pozostają nieznane) z akumulatorem litowo-jonowym o zasięgu do nawet 96,5 km na jednym ładowaniu, którego równie dobrze można zostawić w domu, zdając się na siłę własnych nóg i 7-biegową przerzutkę z tyłu. Ile kosztuje taki sprzęt, który może odmienić sposób poruszania się każdego z nas po miastach? Jak na elektryczny rower przystało, KBO Flip jest oczywiście droższy od modeli pozbawionych wspomagania, ale jego cena nie jest aż tak powalająca, bo zaczyna się od 969 dolarów.