Ostatnimi czasy naukowcy zajmowali się wyjątkowo odległymi galaktykami, które dosłownie pozostawały poza zasięgiem innych teleskopów. Jedna z nich okazała się oddalona o 13,1 miliarda lat świetlnych. Miała przy tym masę 100 miliardów Słońc, co oznaczało jedno: nigdy wcześniej nie zidentyfikowano tak odległych, a jednocześnie masywnych galaktyk.
Czytaj też: Galaktyka spiralna w pełnej okazałości. Zobaczcie, co uwiecznił Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba
Jeśli naukowcy się nie mylą i wszechświat faktycznie ma około 13,8 miliarda lat, to oznacza to, że w ciągu maksymalnie 700 milionów lat powstało tam tyle gwiazd, ile obecnie znajduje się w Drodze Mlecznej. A przecież nasza galaktyka miała na osiągnięcie tego progu znacznie więcej czasu.
Nic dziwnego, że astrofizycy zaczęli się zastanawiać, czy nie mają do czynienia z brakującym ogniwem w kosmicznej ewolucji. Szczególne zainteresowanie badaczy wzbudzają w pełni uformowane, a jednocześnie nie tworzące nowych gwiazd galaktyki, które w tajemniczych okolicznościach pojawiły się około 1,5 miliarda lat po Wielkim Wybuchu. Niestety, Kosmiczny Teleskop Hubble’a i inne narzędzia nie były w stanie zlokalizować tych obiektów ze względu na swoje ograniczenia techniczne.
Odległe galaktyki, powstałe wkrótce po Wielkim Wybuchu, są zaskakująco masywne
Sprawa jest jeszcze bardziej tajemnicza, gdy zdamy sobie sprawę, iż niektóre z tych galaktyk zawierają tyle gwiazd, ile Droga Mleczna, lecz jednocześnie mają 30-krotnie mniejsze rozmiary. Sęk w tym, że do tak szybkiego powstania tych galaktyk potrzebny byłby niemal cały gaz występujący we wszechświecie i to z założeniem, iż jego konwersja w gwiazdy będzie przebiegała z prawie 100-procentową wydajnością. Być może powstawanie pierwszych galaktyk w historii przebiegało inaczej, niż sądziliśmy?
Publikacja na ten temat trafiła na łamy Nature, a jej autorzy podkreślają, że jednym z pierwszych kroków w dążeniu do rozwiązania zagadki powinno być potwierdzenie odległości za pomocą spektroskopii oraz określenie, jakie obiekty wyemitowały światło obserwowane przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba.
Czytaj też: Czarna dziura sieje spustoszenie w naszej galaktyce. Skala zniszczeń jest gigantyczna
Ten jak na razie zwrócił swoje instrumenty w kierunku jednej z sześciu masywnych i niezwykle odległych galaktyk. Okazało się, iż źródłem światła był kwazar, czyli zwarte źródło promieniowania elektromagnetycznego. Nie można wykluczyć scenariusza, w którym kwazar swoim blaskiem przyćmiewa resztę galaktyki, przez co astronomowie nie są w stanie określić faktycznej masy tamtejszych gwiazd. Obserwacje pięciu pozostałych galaktyk powinny przynieść więcej poszlak w tej sprawie.