Gdyby nie pierwsza nieudana próba, sowiecki Armagedon w formie pełnej salwy pociskami balistycznymi robiłby wrażenie
Zacznijmy od tego, że podczas zimnej wojny Stany Zjednoczone i Związek Radziecki nieustannie podchodziły do różnych negocjacji. Te najważniejsze dotyczyły ograniczeń na poletku broni jądrowej, z czego pierwsze solidne podstawy pod nie nakreślono w połowie lat 80., kiedy to na sekretarza generalnego wybrano Michaiła Gorbaczowa. Ten zaczął kierować politykę ZSRR w stronę większej otwartości na inne kraje oraz demokracji i to nie spodobało się tamtejszym “wojskowym” odpowiedzialnym za nuklearną triadę, którzy nie wiedzieli, jak daleko sięgną potencjalne limity.
Czytaj też: Rosja stworzyła pierwsze nuklearne torpedy Posejdon. Będą nie do zatrzymania i zmiotą każdą bazę wojskową
Tak oto radziecka marynarka wojenna wpadła na pomysł zademonstrowania swoich możliwości odstraszania poprzez wystrzelenie pełnej salwy pocisków balistycznych z zanurzonego okrętu podwodnego. Innymi słowy chciała pokazać, jak wielkie zniszczenie może rozsiać, uderzając z zaskoczenia swoimi okrętami podwodnymi typu Delta IV o napędzie atomowym. Te przeprowadziły łącznie dwie próby wystrzelenia pełnej salwy 16 pocisków balistycznych jednocześnie w ramach operacji Behemot.
Czytaj też: Okręt podwodny płynął pod lotniskowcem i szpiegował. Tego dnia Brytyjczycy zagrali na nosie Rosjanom
Co ciekawe, pierwsze próby zrealizowania tego typu wyczynów miały już miejsce pod koniec lat 60., kiedy to znacznie mniej zaawansowany okręt projektu 667A podszedł do wystrzelenia ośmiu z szesnastu obecnych na pokładzie pocisków SS-N-6 Serb. Ta akcja udała się tylko w części, bo po wystrzeleniu czterech pocisków, załoga okrętu musiała skorygować kurs, aby następnie wystrzelić kolejne cztery. O pełnej jednoczesnej salwie nie było więc mowy.
Próba realizacji operacji Behemot przez okręt typu Delta IV zakończyła się jednak gorzej. W 1989 roku zamiast jednoczesnej salwy 16 pocisków balistycznych R-29RM Shtil, załoga musiała przerwać akcję po (najpewniej) nieoczekiwanej eksplozji jednego z pocisków w tubie startowej, a zebrani w okolicy (i nawet na pokładzie) urzędnicy wojskowi wysokiej rangi, wtedy zapewne zrozumieli, że potęga ZSRR jest budowana na kruchych filarach.
Czytaj też: Najważniejsze bomby w historii. Dziś liczy się precyzja, a Rosja nie nadąża za zmianami
Wizerunek stanu okrętów podwodnych i pocisków balistycznych Związku Radzieckiego poprawiono dwa lata później z udziałem innego okręty podwodnego tego samego typu. Wtedy też (w ramach operacji Behemot-2) po raz pierwszy w historii radzieckiej marynarki wojennej udało się wystrzelić pełną salwę pocisków balistycznych z zanurzonego okrętu podwodnego. Szkoda tylko, że miało to miejsce ledwie dwa tygodnie przed upadkiem Związku Radzieckiego, więc rozdysponowane wtedy medale i uznania przestały być jakkolwiek ważne.