REPowerEU. Czy to coś nam mówi? A Europejski Zielony Ład? Już więcej. REPowerEU jest unijnym planem mającym na celu uniezależnienie się europejskiej energetyki od rosyjskiego gazu i ropy naftowej. Przez dekady rurociągami płynęły na kontynent ze wschodu paliwa kopalne, z których korzystały dziesiątki państw. Obecna sytuacja związana z inwazją Rosji na Ukrainę spowodowała odwrócenie tego trendu. Europa musi sobie zacząć radzić sama, a Komisja Europejska daje konkretne rozwiązanie.
Na stronie programu możemy zapoznać się ze szczegółami planu UE. Główną alternatywą dla węgla, ropy naftowej i gazu mają być odnawialne źródła energii. Fotowoltaika, turbiny wiatrowe, produkcja biometanu i wodoru. Oczywiście w krótkim czasie nie jesteśmy w stanie zmienić całkowicie gospodarki, zwłaszcza polskiej – opartej na energii z węgla. Próbować jednak trzeba.
Czytaj też: Unia Europejska postawiła krzyżyk na spalinowych samochodach. Znamy ostateczny plan
REPowerEU – co zrobić, gdy braknie gazu?
W krótkiej perspektywie czasowej KE planuje zredukować zapotrzebowanie na gaz, który obecnie kupujemy z innych krajów niż Rosja i jest on bardzo drogi. Przeznaczono środki finansowe na wzmocnienie przemysłu zajmującego się produkcją biometanu, wodoru oraz przyspiesza się projekty związane z fotowoltaiką i energetyką wiatrową.
Nie da się oczywiście całkowicie odejść od gazu, więc Unia Europejska zawiąże kilka współprac z krajami spoza wspólnoty. Niektóre plany są zaskakujące. LNG ma być sprowadzane z Kanady i USA, oraz z Norwegii. Egipt i Izrael zostaną poproszone o zwiększenie dostaw. Co ciekawe, możemy doczytać nawet o zacieśnieniu współpracy z Azerbejdżanem i wzmocnieniu wsparcia dla południowego gazociągu. UE jednak się na tym nie zatrzymuje. Zostaną przywrócone rozmowy z Algierią oraz rozpocznie się rozglądanie za importem paliw z krajów afrykańskich takich jak Senegal, Nigeria i Angola. Tyle z planów. Rzeczywistość ukaże, ile z tego uda się Komisji wprowadzić w życie.
W zasadzie program REPowerEU jest wszystkim tym, o czym dzisiaj donoszą media – to inwestycje w megafarmy fotowoltaiczne, ustawy wiatrakowe, montowanie magazynów energii czy „moda” na pompy ciepła. Zresztą te ostatnie wkrótce przestaną być modne, a staną się obligatoryjne. Jak donosi Murator Dom, pojawiły się konkretne daty związane z zakazem montażu pieców gazowych, węglowych i olejowych. Od 2027 roku w nowym budownictwie nie będzie możliwe ich montowanie, a od 2030 roku będzie zakaz instalacji kotłów gazowych w modernizowanych domach. Poprzeczka postawiona jest naprawdę wysoko.
Czytaj też: Energia z miejskich ścieków? W tym miejscu ruszy nietypowa pompa ciepła
Alternatywą w ogrzewaniu budynków mają być pompy ciepła. Urządzenia te odwrotnie jak systemy klimatyzacyjne wykorzystują ciepło na zewnątrz i zasysają je do środka budynku, ogrzewając go. Działają one realizując obieg Lindego, czyli szereg przemian termodynamicznych będących idealnym odzwierciedleniem urządzenia chłodniczego. Podobny mechanizm wykorzystują lodówki i chłodziarki. Pompy ciepła są bardziej ekologiczne, ale nadal potrzebują dostaw energii, by działać.
W 2022 zaobserwowano największy boom na pompy ciepła w historii. Przyczynił się do tego również program Czyste Powietrze, w ramach którego dofinansowuje się inwestycje w te urządzenia. Ledwie po trzech kwartałach 2022 roku zanotowano wzrost sprzedaży pomp o 121 proc. względem analogicznego okresu 2021. Największą popularnością cieszą się pompy ciepła powietrze-woda.
Jednak należy pamiętać o jednej niewielkiej wadzie pomp ciepła. Przy ich kupnie zwróćmy uwagę na poziom hałasu jaki generują. Nowe generacje pomp potrafią wytwarzać dźwięki bez głębokich tonów na poziomie 35 decybeli. Wówczas słyszymy tylko dźwięk “tykania zegara”. Natomiast starsze pompy brzmią na poziomie włączonej zmywarki, generując 42 decybele, co jest wartością powyżej dozwolonej prawnie w zabudowie jednorodzinnej.
Jakie inne pomysły sugeruje REPowerEU?
Kolejnym realnym przykładem, który już został przegłosowany w Brukseli, jest zeroemisyjność budynków. Tutaj zostało Polsce niewiele czasu. Wszystkie budynki użyteczności publicznej od 2026 roku (za mniej niż trzy lata!) mają nie generować żadnych emisji gazów cieplarnianych. Zatem nie tylko lada chwila termomodernizacja wejdzie na etap „szybko, szybko, bo czas nagli”, ale również dojdzie do tego masowe montowanie paneli słonecznych gdzie bądź. Oczywiście nieco przerysowujemy wizję realizacji tego scenariusza. Pozostałe budynki w naszym kraju (oraz wszystkich innych krajach UE) od 2028 roku mają być zeroemisyjne. O wszystkim informuje Portal Samorządowy.
Czytaj też: Budynki zeroemisyjne, czyli jakie? Sprawdź, jakie zmiany szykuje Unia Europejska
Istnieją poważne obawy, że wiele państw członkowskich nie zdąży z wprowadzaniem wszystkich ustaw wymaganych przez REPowerEU. Zresztą wcześniejsze dyrektywy o odnawialnych źródłach energii nadal nie zostały w pełni wdrożone. Niedawno Polska dostała ostrzeżenie od KE w sprawie RED II – pisze gramwzielone.pl. Poza nami upomniano także Łotwę, aby przyspieszyła procedowanie konkretnych ustaw o OZE. U nas rzekomo ma się to stać dosłownie na dniach.
Co jeśli nie zdążymy z deadline’ami UE? Komisja kieruje sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Trzy kraje już mają tam założone teczki w sprawie RED II – Chorwacja, Węgry i Portugalia. Państwom grożą kary finansowe. Zwróćmy uwagę, że w gronie oskarżanych i upominanych są kraje o niższym PKB od średniej unijnej. Być może to przypadek lub zawinił „czynnik ludzki” w każdym z nich, ale również budzi to pewne lęki, że wdrażanie zielonej polityki będzie trudniejsze dla Europy Środkowej i Południowej. Czy Unia ma na to jakąś radę?
Pieniądze, pieniądze, pieniądze. Kto za to wszystko zapłaci?
Pieniądze mogą być remedium na wszystkie bolączki. REPowerEU to po prostu 210 mld euro, które zostaną przeznaczone na inwestycje w zielony ład do 2027 roku. 210 miliardów, czyli 1 bilion złotych. Bilion. Na całą Unię Europejską, na nowe instalacje fotowoltaiczne, farmy wiatrowe, pompy cieplne i wiele innych. Tempo zmian nadane przez Brukselę jest ogromne, ale tylko w ten sposób zredukujemy koszty kupowania gazu czy ropy naftowej przykładowo od Arabii Saudyjskiej.
Czytaj też: Norwedzy zbudowali „bank ciepła”. Energię ze słońca wreszcie będzie można magazynować na zapas?
Czy możemy w ogóle zwiększyć moce wydobywcze tych surowców w Polsce? Jeśli chodzi o ropę naftową to nie – obecnie rodzime czarne złoto stanowi tylko 3 proc. całości, którą zużywamy. Złoża są już na wyczerpaniu, a te jeszcze dostępne – po prostu za małe. Z gazem ziemnym jest nieco lepiej, bo około jedna trzecia tego surowca pochodzi z polskich zasobów.
Miejmy nadzieję, że plan zazieleniania i „derusycyzacji” europejskiej energetyki zostanie zrealizowany. Oby przy tym nie ucierpiała nie tylko sama przyroda i klimat, ale także żadna państwowa gospodarka.