Na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat Zachód zaczął aktywnie zachęcać, a być może nawet nieco wymuszać na producentach energii wykorzystywanie słońca, wiatru, wody oraz geotermii. Coraz większą uwagę zaczęto też przykładać do efektywności energetycznej oraz kwestii emisji dwutlenku węgla. O sprawie szczegółowo pisze Michael Jacobs z Uniwersytetu w Sheffield.
Czytaj też: Nowa bateria zmieni oblicze energetyki. Do jej produkcji wystarczą tanie składniki
Kombinacja tego typu rozwiązań sprawiła, że emisje faktycznie się obniżyły – przynajmniej w krajach rozwiniętych. Pojawił się też inny powód do radości: nowa polityka klimatyczna zwiększyła popyt na zielone technologie, dzięki czemu obniżyły się ich koszty. To przełożyło się na wprowadzenie kolejnych przepisów o ekologicznym podłożu, co z kolei wzmocniło popyt i potrzebę pracy nad innowacjami.
Była jednak także druga strona medalu. Od 2010 roku Chiny stały się głównym dostawcą technologii wiatrowych i słonecznych oraz zasobów potrzebnych do produkcji komponentów, między innymi litu, kobaltu i metali ziem rzadkich. Co więcej, kiedy na Zachodzie zaczęto likwidować miejsca pracy w sektorze energetycznym, nowe – związane z odnawialnymi źródłami energii – nie powstawały w wystarczająco wysokim tempie, ponieważ zatrudnienie znajdowali Chińczycy.
Początkowo rozwój OZE był ogromnym impulsem dla rozwoju Chin
Na tym problemy się nie kończyły, ponieważ – przynajmniej obecnie – energia pochodząca ze źródeł odnawialnych jest nieco droższa niż w przypadku paliw kopalnych, choć sytuacja bez wątpienia się poprawia. Kiedy jednak rosną ceny, to społeczeństwa nie są zadowolone. Krytyka wiązała się też z niewłaściwym podejściem władz, które – zamiast zachęcać do ekologii na przykład dotacjami – początkowo wolały zmuszać producentów poprzez nakładanie dodatkowych opłat i kar.
Wygląda jednak na to, że Zachód powoli zaczął wyciągać wnioski ze swoich działań. Najlepiej świadczą o tym ostatnie działania Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. Chiny zdominowały sektory związane z odnawialnymi źródłami energii, dlatego teraz Zachód chce przechylić szalę na swoją stronę. Tamtejsze władze szukają partnerów, którym mogłyby zapewnić pomoc w transformacji energetycznej. Wśród nowych klientów wymienia się między innymi Republikę Południowej Afryki, Indonezję oraz Wietnam. To łącznie około 430 milionów ludzi. Niemal tyle, ile obecnie liczy populacja Unii Europejskiej.
Czytaj też: Elektrownie na sterydach. Turbiny z tego materiału odmienią przemysł energetyczny
I choć Chiny bardzo wiele zyskały na rozwoju odnawialnych źródeł energii, a kraje rozwinięte nieco przegapiły swoją szansę w tym zakresie, to teraz sytuacja wydaje się zmieniać. Najlepiej świadczy o tym niedawno ogłoszony przez Komisję Europejską plan, w myśl którego zmniejszona ma zostać zależność od importu z Chin. Wcześniej podobne działania podjęły Stany Zjednoczone. Nawet, jeśli kraje rozwijające się nie będą korzystały bezpośrednio z technologii dostarczanych przez Zachód, to istotne będzie, aby podążały własnymi ścieżkami, niezależnie od Chin, które bardzo chętnie inwestują w biedniejszych obszarach, gospodarczo podbijając Azję i Afrykę.