Lekkie, wygodne i proste – WH-CH520 to wzorowe słuchawki dla wymagających minimalistów
Dla właścicieli WH-CH510 nowy model nie będzie jakimkolwiek zaskoczeniem. WH-CH520 to nadal przykład lekkich słuchawek nausznych w stosunkowo niskiej cenie, które zostały stworzone z myślą o osobach będących ciągle w ruchu. Lekkość i tryb bezprzewodowy to główne cechy, które uczyniły z WH-CH520 model tego właśnie typu, a piastowany przez niego najniższy poziom hierarchii w rodzinie WH- oznacza, że nie możecie liczyć w nim na specjalnie zaawansowane technologie. Ma to jednak wpływ na stosunkowo niską cenę, więc dla osób nieposzukujących wodotrysków w słuchawkach, nie powinno być to żadnym problemem.
Czytaj też: Spędziłem miesiąc z Sony A1. Aparat za 34 tys. zł nie zrobił ze mnie lepszego fotografa
WH-CH520 cechują się tak prostą formą, jak tylko możecie się domyślać. Smukły, a przy tym elastyczny pałąk łączy dwie małe muszle za pośrednictwem mechanizmu regulacji ich rozstawu, w którym nie znalazł się ani jeden metalowy fragment wzmocnienia, jak to zwykle bywa. Trudno jednak się temu dziwić, bo Sony celowało w stworzenie możliwie najlżejszych słuchawek nausznych, a więc również najbardziej komfortowych i to firmie udało się z nawiązką.
Warto też podkreślić, że Sony podeszło do tego modelu tak, aby przy jego produkcji szkodzić planecie w nieco mniejszym stopniu. Stąd wykorzystanie plastiku z recyklingu i pudełka pozbawionego jakiegokolwiek elementu z tworzywa sztucznego… oczywiście pomijając same słuchawki oraz obecny w zestawie krótki przewód USB-A do USB-C w plastikowej osłonce.
Jeśli już o USB-C mowa, dedykowany wyłącznie funkcji ładowania port znalazł się na dole prawej muszli, a tuż obok niego Sony umieściło diodę funkcyjną oraz zestaw trzech przycisków. Z początku rozróżnienie ich “na ślepo” może być trudne, bo jedynym wyczuwalnym pod moim opuszkiem palców wytłoczeniem była kropeczka na trzecim z kolei przycisku, który odpowiadał za zwiększanie poziomu głośności lub przewijanie playlisty. Trochę czasu zajęło mi więc przyzwyczajenie się do tego, aby bez patrzenia nie klikać bezsensownie w nie te przyciski, które chciałem (ściszania/cofania i włączania/wyłączania słuchawek).
Wracając jednak już do najważniejszego, WH-CH520 nie tylko ważą niewiele (~145 gramów), ale też trzymają się solidnie głowy, wywierając odpowiedni nacisk na nią i na same małżowiny uszne. Oznacza to, że z jednej strony nie wywołują dyskomfortu nawet po dłuższym czasie użytkowania, a z drugiej trzymają się wystarczająco mocno głowy, żeby nie spaść z niej nawet podczas wzmożonych ćwiczeń fizycznych. Wszystko to dzięki równomiernemu rozłożeniu siły nacisku poprzez m.in. regulację wychylenia nauszników “góra-dół” i “lewo-prawo”.
Być może najlepszym potwierdzeniem tego, że WH-CH520 są leciutkie, jest to, że ich użytkowanie nie doprowadza do powstawania “fryzury gracza”, a więc odciśniętego we włosach pałąka. Forma nauszna chroni też obszar wokół uszu od charakterystycznego owalnego odcisku, więc osoby, które porzuciły wokółuszne słuchawki na rzecz dokanałowych właśnie przez to, że ich używanie psuły ich fryzurę np. w drodze do pracy lub szkoły, mogą śmiało sięgać po WH-CH520.
Czytaj też: Recenzja Sigma C 100-400 mm f/5-6.3 DG DN OS Sony E – recepta na bezkrwawe polowanie
WH-CH520 miały być tanie i proste, ale Sony i tak postarało się, żeby nie były to kolejne zwyczajne słuchawki nauszne. Firmie udało się tego dokonać poprzez zapewnienie im obsługi technologii DSEE i 360 Reality Audio, jak również funkcji wielopunktowego łączenia (jednoczesnego połączenia Bluetooth z dwoma urządzeniami). Wisienką na torcie jest imponujący magazyn energii, bo akumulator w tym modelu wytrzymuje 50 godzin ciągłego słuchania i 40 godzin przy prowadzeniu rozmów telefonicznych po trzech godzinach ładowania do 100%. W razie nagłego rozładowania ledwie 3 minuty wystarczają, aby zapewnić sobie 90 minut słuchania.
Słuchawki Sony WH-CH520 w praktyce
W ramach testu Sony WH-CH520 postanowiłem stawić czoła marnej pogodzie i korzystać z każdej okazji na spacer, bo hej, przecież producent kieruje te słuchawki nauszne do osób pozostających ciągle w ruchu. Czy ma to sens? Jak najbardziej tak. W moich oczach nauszna forma słuchawek jest zresztą idealna zwłaszcza dla tych osób, które nie są w stanie zdzierżyć modeli dokanałowych, wymagają wytrzymałości na jednym ładowaniu rzędu kilkudziesięciu godzin i pragną większej przestrzenności w utworach. A jeśli już o przestrzenności mowa…
Sony zapewniło WH-CH520 wsparcie technologii 360 Reality Audio, która wymagała ode mnie przeprowadzenia krótkiego procesu konfiguracji, obejmującego przede wszystkim zrobienie zdjęć obu uszu. Na ich podstawie aplikacja jest w stanie dostosować charakter słuchawek tak, aby zapewnić możliwie najlepsze efekty funkcji 360 Reality Audio, którą przetestowałem w połączeniu z aplikacją Tidal z wykupionym najwyższym planem subskrypcyjnym (wydatek 39,99 zł miesięcznie).
Od razu zawiodłem się niewielką liczbą utworów, które wspierały tę technologię i jak na złość nie znalazłem wśród nich swoich ulubionych albumów, a nawet pojedynczych utworów. Na próżno szukałem więc największych hitów zespołu Metallica, Pink Floyd czy bardziej niszowego CHAMPS i choć przez moment miałem wrażenie, że od posuchy uratuje mnie składanka “klasycznego rocka”, nie znalazłem tam nic aż tak ciekawego dla mnie.
Odkryłem za to coś, na co w ogóle nie zwróciłbym uwagi (album Rush zespołu Måneskin), a porównując utwory zgodne z 360 Reality Audio oraz ich wariant o najwyższej jakości (Master), mogę stwierdzić, że jedni tę wirtualną przestrzenność polubią, a drudzy wręcz przeciwnie. Zwłaszcza że efekt ten jest bardzo zależny od rodzaju muzyki, bo tak jak 360 Reality Audio rozkochałoby mnie w np. utworach z albumu Wish You Were Here czy Animals, tak przy muzyce o cięższym brzmieniu (jak wspomniany album Rush) bardziej przeszkadzała, niż poprawiała ogólne wrażenia. Spisuje się jednak tak, jak zapewnia Sony – gwarantuje zwiększoną przestrzenność, choć niekoniecznie poprawia ogólną jakość.
Czytaj też: Test Sony SRS-XV900 – imprezowa bestia do bujania całym blokiem
W ogólnym jednak rozrachunku słuchawki WH-CH520 brzmią dobrze i choć dźwięk wypływający z tych membran nie powala na kolana, to i tak zachęca do ruchu swoim rozrywkowym brzmieniem o charakterystyce V. Chociaż uważam fabryczne zestrojenie membran za praktycznie idealne, to jakiekolwiek wątpliwości co do poszczególnych częstotliwości możecie rozwiać w aplikacji, dzięki equalizerowi. Gdyby tego było mało, utrzymują stabilne połączenie ze sprzętem nawet w trybie nadającym priorytet jakości dźwięku (sam zasięg jest zresztą imponujący) i są na tyle głośne, że w razie potrzeby zagłuszą nawet wzmożony hałas otoczenia (z tym jednak uważajcie i szanujcie swój słuch). Pamiętacie jednocześnie, że ta forma nauszników sprawia, że wasze najbliższe otoczenie (np. ktoś, kto siedzi tuż obok) będzie mogło podsłuchać co najwyżej tego, czego aktualnie słuchacie.
Jak z kolei wypadają mikrofony? Wprawdzie WH-CH520 nie doczekały się żadnych “wspomagaczy” na tym poletku, ale żaden rozmówca, z którym miałem okazję rozmawiać za pośrednictwem tych słuchawek, nie narzekał na ogólną jakość. Przynajmniej w stosunkowo cichym otoczeniu, kiedy to mikrofony mogły skupić się wyłącznie na moim głosie.
Test Sony WH-CH520 – podsumowanie
W momencie pisania tej recenzji cena zestawu słuchawkowego Sony WH-CH520 nie jest dokładnie znana, ale powinna wynosić około 279 złotych. To całe 119 złotych więcej od tego, co trzeba obecnie wyłożyć na model WH-CH510, więc wybór wcale nie jest aż tak prosty. Zwłaszcza że różnice między tymi modelami są wprawdzie zauważalne, ale zdecydowanie nie tak duże, aby wyjaśnić wzrost ceny o ponad 80%. Ekologiczny sznyt, ulepszony akumulator i system mikrofonów, lepsze wypełnienie nauszników oraz finalnie obecność pianki obitej w skórę na wewnętrznej stronie pałąka, może być dla wielu klientów połączeniem zwyczajnie niewartym takiej ceny.
Jeśli jednak stoicie po tej drugiej stronie barykady i nawet uważacie, że te poprawki, które wprowadziło Sony, uczyniły z modelu WH-CH510 arcydzieło do 300 złotych, śmiało po niego sięgacie, bo z całą pewnością się nie zawiedziecie. Zwłaszcza jeśli macie stały dostęp do utworów zgodnych z 360 Reality Audio.