Udany test orbitalny jest przy tym kluczowy nie tylko dla przyszłości SpaceX ale także dla amerykańskiego programu powrotu człowieka na księżyc, zwanego Artemis.
Lądowanie na księżycu wymagać będzie współpracy NASA i prywatnych firm
Misja Artemis przebiegać bowiem będzie odmiennie od dawnego programu Apollo, w którym lądownik, moduł załogowy i moduł serwisowy wynoszone były w pojedynczym locie rakiety Saturn V i kierowane były najprostszą trajektorią na orbitę Księżyca, gdzie oddzielał się lądownik zdolny do kilkudniowego pobytu na powierzchni.
Program Artemis jest dużo bardziej ambitny i złożony, zakłada bowiem wykorzystanie pojazdu Orion tylko do dostarczenia załogi na księżycową orbitę i tam dokonania przesiadki – na stację księżycową Gateway lub wprost na dostarczony w innej misji tzw. Human Landing System.
A co to jest ten Human Landing System (HLS)? Krótko mówiąc, będzie to specjalnie przystosowany do misji księżycowej załogowy pojazd Starship, opracowywany przez SpaceX. Zostanie on dostarczony na księżycową orbitę i tam zatankowany za pomocą czterech misji bezzałogowych wariantów Starshipa. Dlaczego NASA zdecydowała się na tak skomplikowany wariant? To wbrew pozorom bardzo proste: nie chodzi o sam powrót człowieka na księżyc, lecz raczej o długoterminową eksplorację. A to wymaga pojazdu o dużym udźwigu, zdolnego do dostarczania niezbędnego wyposażenia na powierzchnię i zapewnienia załodze odpowiednich kwater i warunków przez dłuższy czas, zanim powstaną na powierzchni stałe habitaty.
W Boca Chica praca wre jak w ulu – pierwszy lot Starshipa wkrótce?
Plany są ambitne, docelowo lądowanie w ramach misji Artemis 3 miałoby nastąpić w 2024 roku. Tymczasem prototyp Starshipa ma za sobą zaledwie jeden udany lot testowy (tzn. taki zakończony lądowaniem, a nie widowiskową eksplozją na płycie), a niezbędny do lotów orbitalnych booster Super Heavy żadnego. Wydaje się jednak, że SpaceX poważnie podchodzi do obietnic Elona Muska, że taki testowy lot orbitalny kompletnego zestawu odbędzie się do końca marca 2023 roku.
9 stycznia SpaceX przeprowadziło w Boca Chica kolejną próbę montażu Super Heavy i Starshipa na wyrzutni, a 23 stycznia przeprowadzono testowe napełnianie kompletnego zestawu paliwem (ciekłym metanem) i tlenem.
Kluczowa próba odbyła się 11 lutego – SpaceX przeprowadziło niezwykle widowiskowy test statyczny 31 z 33 (dwa miały awarię) silników Raptor napędzających 7 prototyp Super Heavy. Jest to silnik jakiego nikt przed SpaceX nigdy nie próbował zbudować – pracuje w obiegu zamkniętym, ma dwie turbiny i dwie komory wstępnego spalania (jedna pracująca z nadmiarem utleniacza, druga z nadmiarem paliwa), a paliwo stanowi ciekły metan – zalety tego rozwiązania były dość oczywiste, lecz sama konstrukcja dostarczała do tej pory niemałego bólu głowy inżynierom.
Udany lot testowy Starshipa SN15 w maju 2021 roku oraz najnowszy test statyczny Super Heavy z najnowszą wersją silników Raptor 2 zdają się jednak wskazywać, że kłopoty z konstrukcją zostały wreszcie rozwiązane i że w końcu doczekamy się testu orbitalnego.
Ostatnią przeszkodą niespodziewanie może się okazać agencja FAA, badająca wpływ działań SpaceX na środowisko – niezwykle widowiskowe nagrania z testu Super Heavy ujawniły bowiem przy okazji hekatombę ptaków pochłoniętych chmurą ognia powstałą podczas kilkusekundowego odpalenia, a SpaceX ma już za sobą dochodzenia środowiskowe ze strony rządu federalnego i jest na cenzurowanym – w efekcie orbitalny test może zostać opóźniony do momentu przedstawienia przez SpaceX rozwiązań na taką okoliczność.
Nie ma natomiast najmniejszych wątpliwości, że kiedy by się ostatecznie nie odbył test orbitalny, SpaceX zapisze się nim w historii eksploracji kosmosu. A sam start będzie tak widowiskowy, że na dobrze przyćmi zarówno Space Launch System jak i Saturna V.