Zapewnij swojemu sprzętowi drugie życie z dyskiem PX500 od Goodram
W obecnych czasach wyzwaniem jest kupienie nowego komputera i laptopa z tradycyjnym dyskiem talerzowym (HDD) w roli głównego magazynu danych, ale kiedyś było zupełnie inaczej. Ledwie kilka lat temu modele z niższej i nawet średniej półki wykorzystywały ciągle dyski HDD, a to przez wysokie niegdyś ceny tych półprzewodnikowych (SSD). To sprawiało, że producent miał do wyboru albo terabajtowy dysk HDD, albo mniej więcej 128 lub 256-gigabajtowy dysk SSD, a że na reklamach znacznie lepiej prezentuje się wzmianka o tym pierwszym, pojemniejszym, to dla firm wybór był oczywisty. Przynajmniej w kwestii sprzętów mainstreamowych, gdzie okazalsze numerki przyciągały więcej uwagi od technologii, która się za nimi kryje.
Czytaj też: Dysk HDD to najsłabsze ogniwo. Im dłużej go używasz, tym większe ryzyko, że stracisz dane
Spadek cen dysków SSD sprawił jednak, że te zawitały już na dobre do nawet niespecjalnie zaawansowanego sprzętu komputerowego, a nawet konsol oraz handheldów, przez co starsze sprzęty z HDD wypadają na ich tle wręcz tragicznie. To właśnie dyski są głównym winowajcą niskiej responsywności systemu i tego, jak szybko “działa”, co tyczy się nie tylko kopiowania plików, ale też szybkości włączania się aplikacji, wczytywania projektów i gier, czy nawet samego uruchamiania systemu Windows.
Jeśli macie w swoich komputerach lub laptopach wyłącznie dyski HDD (możecie to sprawdzić m.in. programem CrystalDiskInfo), to skazujecie się tak naprawdę na mękę. Dlatego też, jeśli chcecie tchnąć w swoje stare komputery lub laptopy, koniecznie powinniście zadbać o wymianę w nich dysku HDD na SSD i sięgnąć np. po dysk PX500 drugiej generacji polskiej firmy Goodram. Ten jest dostępny w trzech wariantach pojemnościowych, bo 256 GB, 512 GB i 1024 GB, dzięki czemu każdy znajdzie coś dla siebie.
Osoby chcące tylko i wyłącznie szybko działającego systemu zadowolą się najniższą pojemnością, a te, które mają w planach zapisywać na dysku kilka gier, projektów lub plików, zrobią biznes życia, stawiając na najpojemniejszy wariant. Pamiętajcie jednak, że wymieniając dysk HDD na SSD, ten stary nadal możecie wykorzystywać w roli właśnie magazynu danych, o ile wasz sprzęt obsłuży dwa dyski jednocześnie.
To zresztą przypomina o problemie, na który możecie się natknąć już na samym początku decyzji o wymianie dysku na nowy. Zanim cokolwiek kupicie, musicie upewnić się, że płyty główne w waszych laptopach i komputerach w ogóle mają odpowiednie złącza, aby obsłużyć np. wspomniany dysk Goodram PX500 . O ile w komputerach osobistych złączy SATA III jest w bród, tak złącza M.2 próżno szukać w sprzętach sprzed około dekady, bo stały się one standardem jakieś siedem lat temu.
Czytaj też: Pierwsza gra z DirectStorage robi wrażenie. Sprawdź, czy czeka cię wymiana dysku na nowy
W laptopach sprawa ma się nieco gorzej, bo zwykle producenci stawiali na maksymalnie dwa porty SATA III, ale nie rezygnujcie już na tym etapie. Po prostu w specyfikacji danego modelu podejrzyjcie, czy wasz sprzęt na pewno wyposażony jest w złącze M.2 2280 działające na interfejsie PCIe 3.0×4 i wspierające protokół NVMe 1.3, bo bez tego będący dysk PX500 generacji 2 od Goodrama zwyczajnie Wam nie zadziała. No, chyba że złącze M.2 zapewnia nie cztery, a dwie linie PCIe 3.0, to wtedy wydajność zostanie nieco ograniczona, ale w praktyce i tak będzie drastycznie wyższa względem HDD, co wykazałem już w innym artykule. Z kolei próba podpięcia dysku NVMe do złącza M.2 SATA to bardzo zły pomysł – wtedy dysk zwyczajnie Wam nie zadziała.
Zanim przejdziemy do najważniejszego, chciałbym podkreślić, że oczywiście w samych HDD nie ma nic złego… o ile traktujecie te dyski jako magazyny danych i ewentualnie miejsce na mniej ważne aplikacje, a nie w roli podstawowego dysku systemowego. Pomijając jednak stosunek pojemności do ceny, SSD wypadają na tle HDD znacznie lepiej pod każdym względem.
Dysk Goodram PX500 Gen.2 to prosty przepis na zapewnienie starszemu sprzętowi drugiego życia
Tani, a dobry – tak w skrócie można opisać dysk Goodram PX500 Gen.2, którego cena wynosi od 99 do 319 zł, zależnie od pojemności. W nasze ręce wpadł wariant o pojemności 512 GB za 169 zł, który po podłączeniu do komputera zapewnia 477 GB wolnej przestrzeni dyskowej. Producent obejmuje go 3-letnim ograniczonym programem gwarancyjnym ograniczonym TBW na poziomie 330 TB (spokojnie – nie przekroczycie tego poziomu przy standardowym korzystaniu z dysku) i zapewnia, że dysk gwarantuje sekwencyjny odczyt i zapis na poziomie odpowiednio 2000 i 1600 MB/s. Czy rzeczywiście tak jest?
Jak widać powyżej, odczyt sekwencyjny wypada w rzeczywistości lepiej niż gwarantuje producent, a zapis sekwencyjny znacznie gorzej (o dobre 30%). Jednak to na odczyty próbek losowych powinniśmy zwrócić największą uwagę, bo to właśnie one odpowiadają głównie za to, jak bardzo nasz komputer zostanie przyspieszony (pod maską wszystkie aplikacje działają na raczej niewielkich plikach, które są rozsiane po dysku). Te liczby nie mówią jednak wam zapewne niczego, dlatego lepiej po prostu skupić się na ogromnych różnicach między wynikami (SSD vs HDD) w praktyce, bo te są ogromne.
Z dotychczas przeprowadzonych przeze mnie testów wynika, że dyski klasy PX500 Gen.2 są w stanie przyspieszyć wczytywanie niektórych gier prawie czterokrotnie (np. Wiedźmina 3 z ~45 do ~12 sekund), co tyczy się również kopiowania zarówno wielkiego jednego pliku lub całego zbiorku niewielkich, a skrócenie tego czasu z 10 minut do ledwie 3 minut po prostu jest odczuwalne. Więcej na ten temat opisywałem w tym artykule.
Czytaj też: Jaki dysk do komputera wybrać? SSD są dziś tak tanie, że HDD tracą rację bytu
Robi wrażenie, co nie? Zanim jednak ruszycie weryfikować możliwości swojego sprzętu i następnie na zakupy (przypominam o dysku PX500 Gen.2 Goodrama), koniecznie pamiętajcie, że wymiana dysku systemowego wymaga też zrobienia kopii zapasowej plików, na którym wam zależy (niewielkie zmieścicie na OneDrive i dysku Google’a), zadbania o przypisanie licencji Windowsa do konta Microsoft lub upewnienia się co do posiadania klucza aktywacyjnego przypisanego do płyty (tyczy się to wszystkich programów na licencji) i zadbania o odpowiedni nośnik instalacyjny. Innymi słowy, jeden wolny wieczór powinien Wam na to wystarczyć i zdecydowanie warto go poświęcić na takie ulepszenie sprzętu, bo w ciągu następnych miesięcy zaoszczędzicie dzięki niemu masę czasu i nerwów.