Przekraczamy kolejne “kosmiczne” bariery w prędkości ładowania baterii w smartfonie. Bo jak inaczej nazwać najnowszy eksperyment przeprowadzony przez inżynierów Redmi, którzy do zmodyfikowanej wersji telefonu Redmi Note 12 Discovery Edition podłączyli ładowarkę o mocy 300W? Jeśli dobrze pamiętam, zasilacz mojego pierwszego peceta miał moc w okolicach 350W. Baterię o pojemności 4100 mAh udało im się dzięki temu zabiegowi naładować od 0 do 100% w niecałe 5 minut.
Oczywiście nie jest to takie proste i zanim doszło do pobicia rekordu, trzeba było zmodyfikować skład materiałowy samej baterii, zmienić system ładowania i dodać łącznie około 50 różnych zabezpieczeń, aby cała misterna układanka nie doprowadziła do wybuchu supernowej (to ostatnie jest już tylko moje). Tak czy siak, poziom naładowania 50% pojawił się na zegarze przed upływem trzech minut, a licznik dobił do 100% w niecałe pięć. W szczytowym momencie do obiecanych 300W mocy zabrakło bardzo niewiele.
Szybkie ładowanie stało się obsesją. Dla nas czy producentów?
Rozumiem, że we wszechobecnym pędzie każda minuta jest na wagę złota, ale czy pomijając wyjątkowe sytuacje (praca w ruchu, bez dostępu do stałych źródeł zasilania) naprawdę nie jesteśmy w stanie spokojnie poczekać na uzupełnienie energii? A może do tego wyścigu producenci wpychają się nawzajem, a dla zwykłego użytkownika szybkie ładowanie nie ma tak dużego znaczenia?
Wspomniane 300W nie wzięło się znikąd – to w zasadzie bezpośrednia odpowiedź na niedawny rekord ogłoszony przy okazji modelu realme GT Neo 5. Ładowarka telefonu o mocy 240W, według zapewnień producenta, daje dwie godziny dodatkowej pracy po zaledwie 30 sekundach ładowania. Baterię o pojemności 4600 mAh od 0 do 100% ma naładować w niecałe 9 minut.
Mniej więcej tyle samo czasu zajmuje uzupełnienie energii w smartfonie Redmi Note 12 Explorer. Dołączona ładowarka o mocy 210W po wetknięciu do gniazdka naładuje baterię o pojemności 4300 mAh od 0 do 100% w niecałe 9 minut (według zapewnień samego producenta). Z kolei ładowarka o mocy 200W dołączona do telefonu vivo iQOO 10 Pro potrzebuje 10 minut, aby uzupełnić energię od 0 do 100% w baterii o pojemności 4700 mAh.
Pierwszą piątkę zamyka OnePlus 10T 5G z ładowarką o mocy 150W. Ale komu będzie się chciało czekać nawet 20 minut na pełne naładowanie baterii o pojemności 4800 mAh? (tylko leciutka ironia). Obawiam się, że w tej kategorii nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa. Nadal nie jestem pewien czy czuję się gorzej, mając telefon bez kosmicznej mocy ładowania, który zdarza mi się uzupełniać naprzemiennie w domu, samochodzie, na mieście i to z różnych źródeł (z gniazdka, indukcyjnie, z powerbanków).
Dla mnie liczy się czas pracy na baterii i możliwość jej wymiany
Mam swoją teorię, którą się chętnie z wami podzielę. Odnoszę wrażenie, że szybkie ładowanie jest pewną formą odwrócenia uwagi konsumentów, m.in. od zastoju w technologii produkcji samych baterii. Nadal trudno sobie wyobrazić kilkudniowy wyjazd do głuszy ze smartfonem bez konieczności zabrania powerbanka. Co prawda na przestrzeni ostatnich lat akumulatory w smartfonach zwiększyły swoją pojemność, ale rewolucji nadal jakoś nie widać.
Czytaj też: Klamka zapadła. Unia Europejska podała konkretną datę dla obowiązkowego USB-C w telefonach
Do tego dochodzi również kwestia żywotności samej baterii i związanej z tym możliwości swobodnej wymiany. Chciałbym powrotu do czasów, kiedy to ja (właściciel urządzenia) mogę decydować jak długo dany telefon nadaje się do użytku. Wymiana zużytej baterii to nadal jedna z możliwości przedłużenia życia elektroniki użytkowej, przypuszczalnie nieco mniej szkodliwa dla natury.