Nvidia wyłożyła karty na stół. Ujawniła swój zarobek i wygląda na to, że może świętować mimo kryzysu na rynku
Wystarczyło rzucić okiem na cenę akcji Nvidii, żeby wiedzieć, że jej ujawnione właśnie wyniki finansowe za czwarty kwartał pozytywnie zaskoczyły inwestorów. Nagły wzrost o aż 30 dolarów za akcję jest związany bezpośrednio z przychodami, które odnotowała firma, bo w IV kwartale ubiegłego roku nie pomyliła się z szacunkami. Nvidia zakładała, że zarobi w tym okresie 6 miliardów dolarów wedle własnych szacunków i tyleż też zainkasowała (dokładnie 6,05 mld dol.).
Czytaj też: Możesz wyśmiewać karty graficzne Intela, ale ja wierzę w ich wielką misję. Battlemage mają nas zachwycić
Na tak wysoki przychód miał wpływ przede wszystkim rynek związany ze sztuczną inteligencją, bo wraz ze wzrostem jej znaczenia, firmy zaczęły kupować układy Nvidii stworzone właśnie z myślą o obliczeniach związanych z SI. Większość tego typu procesorów graficznych wpadło pod kategorię centrów, gdzie przychody wzrosły o 11% w ujęciu rocznym (do 3,62 miliarda dolarów). Z drugiej strony kieszeni Nvidii nie rozpieścili gracze, bo ogólne przychody z rynku gier spadły, ale było to zgodnie z oczekiwaniami, bo w ostatnich latach sprzedaż była mocno podwyższona.
Nvidia odnotowała 1,83 miliarda dolarów przychodów z rynku gier w czwartym kwartale, co stanowi spadek o 46% w porównaniu z tym samym czasem w IV kwartale 2021 roku. Firma stwierdziła, że spadek ten wynikał z decyzji o zmniejszeniu sprzedaży swoich układów graficznych producentom kart przez fakt, że mieli “zbyt duże zapasy”. Tak oto Nvidia przyznała się, że podobnie jak AMD, reguluje ceny swoich kart graficznych, zwyczajnie ograniczając ich podaż. Stąd zapewne biorą się i tak wysokie przychody z sektora gier, bo mimo spadków, które były największe na przestrzeni ostatnich dekad, Nvidia i tak zarobiła swoje.
Czytaj też: Nie musisz wymieniać karty graficznej. Nvidia przyspieszy twojego peceta zupełnie za darmo
Tłumaczy to rolę, jaką odgrywają obecnie wysokie ceny kart graficznych na rynku, które może i spadły z pandemicznych wyżyn, ale nadal są zdecydowanie zbyt wysokie. Jak na firmę nastawioną na zysk przystało, Nvidia zapewne dostrzegła, że znaczne spadki popytu wymagają stosownej reakcji (ograniczenia podaży), bo w przeciwnym wypadku sytuacja doprowadziłaby rynek kart graficznych do cenowego załamania. To byłoby korzystne dla nas (konsumentów), ale dla firm już niekoniecznie i to zwłaszcza na tle rekordowych przychodów spowodowanych pandemicznymi brakami, które wywindowały cenę GPU aż po sam sufit.
Czytaj też: Potężne, a do tego bezgłośne. Noctua i Asus szykują nowe karty graficzne RTX 4000
Innymi słowy, firmom pokroju Nvidii zupełnie nie zależy na tym, aby ceny kart graficznych spadły
Przynajmniej teraz, bo przedsiębiorstwa dbają o to, aby zmaksymalizować zyski i w dobie niższego popytu najprostszym sposobem na to jest manipulacja cenami tak, aby wyciągnąć możliwie najwyższe marże z każdego sprzedanego egzemplarza. Oznacza to, że tylko od kaprysów osób decyzyjnych i tabelek w Excelu zależy to, czy kiedykolwiek będzie nam dane kupić nową kartę graficzną w racjonalnej niskiej cenie.