Druk 3D, wyjątkowa konstrukcja i gotowość do siania zniszczenia. Ten zabójczy dron byłby cennym sprzętem w rękach Ukraińców
Program rozwoju dronów jest prowadzony przez Defense Science and Technology Laboratory (DSTL) Ministerstwa Obrony Wielkiej Brytanii, które odpowiada za rozwój nowych technologii dla obronności. Uczestniczyło w nim jednocześnie kilka brytyjskich firm, które specjalizują się w projektowaniu, produkcji i testowaniu dronów, a owoce ich prac możemy podziwiać zaledwie 18 miesięcy od jego rozpoczęcia. Tyle bowiem zajęło przekucie wstępnych projektów na rzeczywiste maszyny zdolne do latania.
Czytaj też: Korea Południowa pragnie okrętów pełnych dronów. Będą zwalczać morskich niszczycieli
Chociaż w ramach tego programu powstało wiele dronów (jeden z nich widzicie na zdjęciu na górze), to najwięcej uwagi przykuł pewien szczególny zabójczy dron kamikadze firmy QinetiQ. Ta po oficjalnym zapowiedzeniu go, usunęła materiał marketingowy na jego temat, ale w sieci przecież nic nie ginie. Dlatego też mimo wycofania się z oficjalnego kanału informacyjnego przez producenta, wiemy, że ten dron o nieznanym jeszcze wyglądzie może być nie tylko tanio i ultraszybko produkowany, ale też okazać się bardzo skutecznym na współczesnym polu bitwy. Wszystko to dzięki technologii druku 3D z wykorzystaniem tworzywa sztucznego wzmocnionego włóknem węglowym oraz m.in. konstrukcji latającego skrzydła.
Czytaj też: Drony niczym nietoperze. Dźwięk wskaże im drogę i zapewni świadomość otoczenia
Szczegóły na temat możliwości tego drona są nieznane. Jednak jak na typ kamikadze przystało, musi być tani, szybki i wyposażony nie tylko w dobry zestaw czujników, ale też w bojową głowicę wybuchową, która eksplodowałaby w kontakcie z celami naziemnymi pokroju piechoty i najpewniej również średnio opancerzonych pojazdów. Dzięki wspomnianej konstrukcji latającego skrzydła dron ma być bardziej zwrotny i wytrzymały, jak również teoretycznie mniej wykrywalny przez radary. Jedynym problemem w tym projekcie jest fakt, że dręczy go utrata prędkości i zwrotności przy dużym kącie natarcia, co w przypadku dronów kamikadze, które dosłownie nurkują na wykryty cel z setek metrów wysokości, może ograniczać nieco jego pełen potencjał.
Czy tego typu drony mają sens? Zdecydowanie tak i polskie bezzałogowce Warmate oraz amerykańskie Switchblade są tego świetnym przykładem. Tego typu drony są niczym miniaturowe pociski manewrujące lub latające granaty, które mogą atakować cele w odległości nawet kilkudziesięciu kilometrów od oddziałów bardzo niskim kosztem i bez narażania oddziału na kontratak. W praktyce te bezzałogowce wysyła się na misje nad potencjalnie niebezpiecznym terenem i wykorzystując ciągłe połączenie z kamerami pokładowymi, próbuje wyszukać wroga na polu bitwy. Po jego namierzeniu wystarczy tylko wskazać dronowi cel, a ten zacznie nurkować w jego kierunku… o ile wcześniej nie zostanie zestrzelony, ale są na to małe szanse.
Czytaj też: Najpierw wleciał dron, a później coś wybuchło. Na TikToku ujawniono przerażające sceny
Tego typu rodzaj broni jest na dodatek łatwy w transporcie, stosunkowo prosty w obsłudze i tani, co rozwiązuje problemy logistyczne i finansowe. Gdyby tego było mało, pozwala skutecznie razić cele z bezpiecznej odległości, wycofywać się z błędnych decyzji, przeprowadzać szybkie uderzenia, minimalizować straty czy przeprowadzać wcześniejszy zwiad przed skierowaniem się na wroga. Dodatkowo, materiał wybuchowy może zwykle być detonowany w locie, co sprawia, że drony kamikadze to broń wręcz idealna, o której niegdyś można było tylko marzyć.