Dlaczego państwa zakazują TikToka?
Parafrazując popularny zwrot – jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o przekazywanie danych. Tak w dużym skrócie można stwierdzić obawy rządów państw, zwłaszcza USA, które zaczęły narastać wraz ze wzrostem popularności TikToka. Nie są one do końca bezpodstawne. ByteDance, właściciel aplikacji, jest chińską firmą, a ta podlega szeregowi przepisów bezpieczeństwa, które nakłada na nią chiński rząd. Ten, w skrajnych przypadkach, może nawet zmusić firmę do przekazania danych, a TikTok, jak każda platforma społecznościowa, zbiera ich naprawdę sporo. Amerykańscy politycy, a za nimi także ci z innych państw, obawiają się więc, że TikTok zacznie udostępniać Komunistycznej Partii Chin dane użytkowników.
Nie chodzi jednak (a przynajmniej nie tylko) o zwykłych użytkowników platformy, a o dziennikarzy czy nawet polityków. Istnieje również obawa, że chiński rząd mógłby wykorzystać algorytmy TikToka do rozpowszechniania dezinformacji lub wywierania wpływu na użytkowników z różnych regionów świata, a zwłaszcza z USA, bo to ten kraj jako pierwszy zaczął bacznie przyglądać się poczynaniom chińskiej społecznościówki.
Chociaż o zakazie TikToka mówi się szerzej od niedawna, to pomysł ten nie jest niczym nowym. Jeszcze w 2020 roku, ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych, Donald Trump, chciał w ten właśnie sposób rozwiązać problemy z TikTokiem. Choć ostatecznie z planu się wycofano, to nie oznacza, że został on całkowicie porzucony. W niczym nie pomógł też fakt, że w grudniu TikTok przyznał się, że wykorzystał swoją aplikację do szpiegowania wielu amerykańskich dziennikarzy w ramach dochodzenia w sprawie wycieku i w rezultacie zwolnił co najmniej czterech pracowników.
Kanada banuje TikToka, dołączając tym samym do coraz większego grona przeciwników chińskiej aplikacji
Choć Trump, a potem i niektórzy zagorzali przeciwnicy TikToka chcieli jego całkowitego zablokowania i usunięcia ze sklepów z aplikacjami, blokady nie są aż tak radykalne. Obejmują bowiem urządzenia i sieci należące do państwa. Prezydent Joe Biden podpisał niedawno ustawę, która zawiera przepis zakazujący korzystania z aplikacji z telefonów i komputerów należących do agencji federalnych. Kilkanaście amerykańskich stanów, takich jak Alabama, Maryland, New Hampshire, Teksas i Wirginia, wprowadziło podobne zakazy dotyczące urządzeń używanych przez ich pracowników. Na podobny krok zdecydowało się też wiele amerykańskich uniwersytetów, zabraniając korzystania z aplikacji na telefonach uniwersyteckich oraz w kampusowych sieciach Wi-Fi.
Czytaj też: TikTok w opałach. Uczelnie zakazują swoim studentom korzystania z aplikacji
Zakaz TikToka wyszedł już jednak poza Stany Zjednoczone, bo również Unia Europejska zapowiedziała w zeszłym tygodniu, że wprowadza tymczasowy zakaz korzystania z TikToka na urządzeniach, z których korzystają pracownicy – dotyczy to wszystkich urządzeń, z których mają oni dostęp do poczty elektronicznej lub sieci parlamentarnej.
Czytaj też: Do 15 marca TikTok ma zniknąć ze wszystkich urządzeń. Komisja Europejska stawia ultimatum urzędnikom
Aby chronić dane Komisji i zwiększyć jej cyberbezpieczeństwo, zarząd korporacyjny KE (Komisji Europejskiej) podjął decyzję o zawieszeniu aplikacji TikTok na urządzeniach firmowych i urządzeniach osobistych zarejestrowanych w usługach urządzeń mobilnych Komisji – można przeczytać w wiadomości, do której dotarli dziennikarze serwisu EURACTIV.
Czas mija, a przeciwników TikToka jedynie przybywa, bo właśnie również Kanada ogłosiła blokadę aplikacji na rządowych urządzeniach. Możliwe też, że to dopiero początek, bo Justin Trudeau, premier Kanady, nie wykluczył dalszych działań. Zresztą, kanadyjska prezes zarządu skarbu, Mona Fortier, już zapowiedziała, że w przyszłości rząd federalny zablokuje również pobieranie aplikacji na oficjalne urządzenia.
Podejrzewam, że gdy rząd podejmie znaczący krok, aby powiedzieć wszystkim pracownikom federalnym, że nie mogą już używać TikToka na swoich telefonach służbowych, wielu Kanadyjczyków, od biznesu po osoby prywatne, zastanowi się nad bezpieczeństwem własnych danych i być może dokona wyboru – powiedział Trudeau.
Dochodzenia na różnych kontynentach trwają, ale jak na razie, nie udało się znaleźć żadnego dowodu potwierdzającego obawy, że zbieranie danych przez TikToka wykracza poza to, co robi chociażby Meta.
Chociaż ryzyko związane z korzystaniem z tej aplikacji jest jasne, nie mamy w tej chwili dowodów na to, że informacje rządowe zostały naruszone – powiedziała Frontier.
Tymczasem są jeszcze tacy, którzy pomimo działań USA czy UE jeszcze się zastanawiają. Jak donosi The Guardian, Rishi Sunak, premier Wielkiej Brytanii, został wezwany do zakazania urzędnikom publicznym korzystania z TikToka, zgodnie ze środkami podjętymi przez UE i USA, w związku z rosnącymi obawami o bezpieczeństwo cybernetyczne. Wyraźnego zakazu jednak w Wielkiej Brytanii jeszcze nie ma.
Alicia Kearns, przewodnicząca brytyjskiej komisji spraw zagranicznych Commons, powiedziała Guardianowi:
Widzieliśmy, jak zarówno UE, jak i Stany Zjednoczone podejmują zdecydowane działania w sprawie TikTok w związku z kwestiami bezpieczeństwa: pozyskiwanie naszych danych osobowych przez wrogie państwo. Ryzykujemy, że staniemy się maruderem w dziedzinie bezpieczeństwa technologicznego wśród wolnych i otwartych narodów.
Takie podejście nie podoba się jednak konserwatystom, którzy nawołują do podjęcia skoordynowanych działań.
Nawet gdy ich zachodnie agencje bezpieczeństwa pokazują, że TikTok stanowi zagrożenie dla nas w Wielkiej Brytanii, wydajemy się ociągać, starając się nie podejmować działań, które mogłyby zdenerwować Chiny.
Jedni blokują, a inni współpracują. Co natomiast robi TikTok?
W czasie, gdy Kanada, USA czy Unia Europejska blokują TikToka, Tajlandia podejmuje współpracę z serwisem i to nie byle jaką. Aplikacja odegra bowiem bardzo istotną rolę w nadchodzących wyborach. Tajlandzka Komisja Wyborcza (ECT) podpisała umowę, w ramach której na TikToku pojawią się krótkie filmy, zawierające informacje o nadchodzących wyborach powszechnych. Centrum Wyborcze na platformie zajmie się przede wszystkim walką z dezinformacją podczas wyborów i kampanii prowadzonych przez partie polityczne. W świetle kontrowersji, jakie narastają wokół platformy na zachodzie, ta decyzja może nieco dziwić. Z drugiej jednak strony, wedle oficjalnych danych ByteDance, w Tajlandii około 40,3 mln dorosłych korzysta z TikToka, a to ponad połowa populacji tego kraju.
Ta współpraca to dobry początek zaangażowania wszystkich w proces wyborczy. Każdy jest ważnym trybikiem na drodze do trwałej monarchii konstytucyjnej – twierdzi Sawang Bunmee, sekretarz Tajlandzkiej Komisji Wyborczej.
Sam TikTok podejmuje natomiast kroki w celu ochrony danych. 17 lutego ogłoszono, że aplikacja zgromadziła 150 milionów użytkowników w całej Europie i planuje dodać dwa kolejne centra danych w regionie. Dodatkowo, dzięki inwestycjom w Europie powstało ponad 5000 miejsc pracy w Belgii, Francji, Niemczech, Irlandii, Włoszech, Holandii, Polsce, Hiszpanii, Szwecji i Wielkiej Brytanii. Tutaj warto jednak zaznaczyć, że jednocześnie firma planuje zwolnienia, które obejmą także polski oddział. Nie zostanie on zlikwidowany, ale z powodu reorganizacji niektórzy pracownicy działu R&D będą musieli pożegnać się ze swoim stanowiskiem lub przenieść do placówki w Londynie.
Czytaj też: Przyszłość TikToka pod wielkim znakiem zapytania. Szykują się masowe zwolnienia
Zakaz TikToka w Polsce – czy to możliwe?
Wiemy już, co robi zachód i co robi Tajlandia, warto więc sprawdzić, jak sytuacja wygląda na naszym podwórku. Jeszcze w grudniu ubiegłego roku, gdy na dobre rozpoczęły się kontrowersje wokół aplikacji, Dziennik Gazeta Prawna postanowił zapytać sekretarza stanu w KPRM, pełnomocnika rządu ds. cyberbezpieczeństwa Janusza Cieszyńskiego, o stanowisko w tej sprawie. Wówczas pojawiło się zapewnienie, że choć nikt aplikacji nie ma zamiaru zablokować, to polski rząd wnikliwie przygląda się TikTokowi trzymając rękę na pulsie. Prawie trzy miesiące później sytuacja wygląda jednak zupełnie inaczej, a to przez decyzję Komisji Europejskiej.
Postanowiliśmy więc sami poprosić o komentarz. Jak mówi Janusz Cieszyński:
Polska zwróciła się do Komisji z prośbą o przekazanie konkretnych technicznych przesłanek dla tej decyzji. Warto zauważyć, że różne instytucje stosują różne podejścia — z jednej strony KE, USA i Kanada, a z drugiej np. Belgia czy Wielka Brytania. Polska swoją decyzję oprze o wyniki analiz bezpieczeństwa.
Na razie więc polscy urzędnicy nadal mogą korzystać z TikToka, ale to może ulec zmianie w każdej chwili, w zależności od tego, jakie będą wyniki analiz. A te mogą być tak naprawdę bardzo różne, bo sam TikTok stale zaprzecza, by przekazywał jakiekolwiek dane użytkowników chińskiemu rządowi, a potwierdzenia zarzutów jak nie było, tak nie ma nadal. Dodatkowo nie ma też żadnych dowodów na to, by aplikacja zbierała więcej danych niż te, które zbierają takie platformy jak Meta czy Twitter. I jasne, tych gigantów nikt nie może zmusić do udostępniania danych urzędnikom państwowym, ale z drugiej strony, mogą oni robić z nimi, co tylko chcą. Więc z jednej strony mamy niepotwierdzone jeszcze szpiegowanie dla chińskiego rządu, a z drugiej nadużywanie prywatności użytkowników, na co mamy aż nadto dowodów.