To powinna być beta. Trzeba to powiedzieć na samym początku tego tekstu. Apple ogłosił start usługi Classical kompletnie znienacka, z premierą ustaloną na dziś, czyli równolegle do debiutu iOS 16.4. W przeciwieństwie do pozostałych usług muzycznych czy rozrywkowych, Apple Music Classical jest dostępne wyłącznie na iPhone’ach – nie tylko nie ma wersji na Androida, ale nie ma też wersji na aplikacji na iPadOS ani na macOS. Tak, Apple tak bardzo spieszył się z publikacją nowej usługi, że pominął własne urządzenia. Nie wiem, z czego wynikał ten pośpiech; czy jakiś rywal zamierza na dniach odpalić własną usługę tego typu i Apple chciał być pierwszy? Bo na pewno nie z chęci zarobku, skoro dostęp do Classical jest dodawany gratis do istniejących subskrypcji, a też umówmy się, potencjalna baza użytkowników jest nieporównywalnie węższa od tej, która korzysta z Apple Music.
Niezależnie od przyczyny Apple Music Classical debiutuje w stanie, który nie zasługuje na miano pełnoprawnej usługi. Przyjrzyjmy się jednak, co aplikacja potrafi już dziś.
Czytaj też: Apple Music Classical zadebiutuje lada dzień. Miłośnicy klasyki się cieszą, Spotify już niekoniecznie
Jak działa Apple Music Classical?
Zacznijmy może od tego, że Classical nie działa w języku polskim. Póki co aplikacja dostępna jest w języku angielskim i ma też sporo dziwnych problemów technicznych, które można uzasadnić wyłącznie bolączkami wieku dziecięcego. Dla przykładu: aplikacja korzysta z tych samych ustawień, co Apple Music. Czyli jeśli ustawimy daną jakość dźwięku i obsługi dźwięku przestrzennego, to te ustawienia zostaną przeniesione także do Classical, tyle że… nie działa to tak, jak powinno.
Testujemy usługę w redakcji od rana i u jednych wszystko działa jak należy, u innych np. Dolby Atmos jest włączone zawsze po podłączeniu słuchawek, nawet jeśli opcja została „odznaczona” w ustawieniach. Na przestrzeni kilku godzin testów aplikacja już kilkukrotnie zaliczyła crash, albo wyłączając się bez uzasadnienia, albo zawieszając się do momentu zablokowania i odblokowania telefonu. To naprawdę niespotykane zachowanie jak na usługę Apple’a.
Od strony technicznej Classical oferuje identyczną jakość dźwięku jak Apple Music, czyli formaty Lossless oraz Hi-Res Lossless do 24 bit/192 Hz. Do tego na dzień dobry witają nas playlisty spreparowane specjalnie pod kątem Dolby Atmos, które są jednak tylko niewielkim promilem w „największym katalogu muzyki klasycznej na świecie”, liczącym sobie przeszło 5 mln utworów.
Katalog możemy przeglądać na wiele sposobów, zależnie od:
- Kompozytora
- Okresu
- Gatunku
- Dyrygenta
- Orkiestry
- Solisty
- Zespołu
- Chóru
Możliwe jest też wyszukiwanie po ulubionych instrumentach muzycznych. Do wyboru są:
- Pianino
- Organy Kościelne
- Klawesyn
- Wiolonczella
- Skrzypce
- Viola
- Viola da Gamba
- Gitara
- Lutnia
- Kontrabas
- Harfa
- Trąbka
- Waltornia
- Puzon
- Klarnet
- Obój
- Fagot
- Flet prosty
- Flet poprzeczny
- Saksofon
- Instrumenty perkusyjne
Można również przeszukiwać bibliotekę pod kątem barwy głosu śpiewaków:
- Sopran
- Mezzo-sopran
- Kontratenor
- Tenor
- Bas/Baryton
Do tego mamy do wyboru uprzednio przygotowane playlisty zależnie od okresu, gatunku czy nawet nastroju, jak również kolekcję „essentials” dla każdego ze znanych kompozytorów, choć to oczywiście mogliśmy też znaleźć w Apple Music.
Nowością dostępną stricte w aplikacji Classical są rozbudowane biogramy i opisy danych utworów i wykonań, jak również znakomicie przygotowana seria podcastów „The Story of Classical”. To dziewięć odcinków przeprowadzających nowicjuszy przez wszystkie okresy w muzyce klasycznej. Przesłuchałem już dwa z nich i muszę przyznać, że są napisane wyśmienicie, bez zadęcia i w przystępny sposób, choć niestety dostępne są wyłącznie w języku angielskim.
W katalogu Apple Music Classical panuje chaos
Ogromnym problemem katalogu muzyki klasycznej, którego nie udało się jeszcze rozwiązać żadnemu serwisowi z tą muzyką, jest jego rozmiar. Mówimy przecież o kompozycjach powstałych (i wciąż powstających) na przestrzeni wieków, nagranych i wykonanych po wielokroć przez różnych artystów, dyrygentów, solistów, etc. Classical robi, co może, by jakoś zapanować nad tym ogromem, ale trudno nie odnieść wrażenia, że w aplikacji panuje chaos. Opcji na dzień dobry jest po prostu za dużo i nie wiadomo, od czego zacząć.
W kwestii katalogu muzyki bardziej współczesnej panuje też straszny bałagan, dotyczący zwłaszcza kompozytorów muzyki filmowej i z gier. Classical na dzień dobry zaciągnął do biblioteki niektóre albumy, które mam w swojej bibliotece w Apple Music, a nawet próbował utworzyć playlistę „replay 2022” na podstawie słuchanych tam utworów. Niestety zarówno playlista jak i przeniesiony katalog są niesamowicie biedne, a zawartość biblioteki między Apple Music oraz Apple Music Classical niekoniecznie się pokrywa.
Dochodzi przez to do sytuacji, w której w Apple Music Classical dostępny jest tylko wycinek dorobku danego kompozytora, podczas gdy w Apple Music dostępny jest cały. Ufam, że jest to tylko jakiś błąd, a nie zawirowanie natury licencyjnej, bo jeśli mamy do czynienia z tym drugim, to aktualnie bardzo trudno byłoby stworzyć koherentne playlisty między dwoma usługami. Prawdę mówiąc wygląda to jednak na problem z licencją, bo po pobieżnym sprawdzeniu kilku ulubionych kompozytorów VGM widzę, że w Classical dostępne są te same albumy co np. w Spotify, a brakuje tych, które są dostępne wyłącznie w Apple Music.
Apple Music Classical to wersja beta
Powtórzę jeszcze raz to, co pisałem we wstępie – sam fakt, że aplikacja ukazała się wyłącznie na iPhone’ach wskazuje na to, że jest to produkt pospieszony, bo naprawdę nie potrafię uwierzyć, iż Apple nie zamierza wydać aplikacji na pozostałe urządzenia (zwłaszcza na iPada).
Dodajmy do tego brak polonizacji, braki w katalogu i problemy z działaniem i widać jak na dłoni, że jeśli Apple tak bardzo chciał udostępnić tę aplikację dla wszystkich już teraz, powinien był to zrobić z wyraźnym dopiskiem beta, bo w obecnym kształcie Classical nie zasługuje na miano pełnoprawnego produktu.
Nie mam oczywiście wątpliwości, że wszelkie braki zostaną z biegiem czasu naprawione i uzupełnione. Osobiście bardzo mocno liczę na osobną sekcję ustawień dla jakości dźwięku i przede wszystkim możliwość ustawienia oddzielnych ustawień korektora graficznego, bo przecież korekcja graficzna ustawiona dla muzyki popularnej wcale nie musi dobrze brzmieć w połączeniu z muzyką klasyczną (i vice versa).
Tyle dobrego, że aplikacja dostępna jest „za darmo”, a to uczciwa cena, więc nie jest tak, że Apple cokolwiek traci na swoich błędach. Gigant z Cupertino ryzykuje co najwyżej tym, że subskrybenci Apple Music zrażą się wczesną wersją aplikacji Classical i po prostu nigdy więcej do niej nie wrócą.