Już od jakiegoś czasu krążyły pogłoski, jakoby Gigant z Cupertino miał odpalić nową usługę streamingową, dedykowaną miłośnikom muzyki klasycznej, czyli – jakby nie patrzeć – zapewne ogromnej grupie posiadaczy sprzętów z nadgryzionym jabłkiem. W końcu posiadanie iPhone’a to sznyt i klasa (a przynajmniej tak słyszałem), więc naturalnym jest, że nie brakuje w tym gronie osób o wysublimowanym guście muzycznym. Apple Music jakieś tam zasoby muzyki klasycznej co prawda ma, ale sposób ich prezentacji nie należy do najbardziej intuicyjnych, nie mówiąc już o tym, że przemieszanie Rachmaninowa z Taylor Swift jest dla niektórych największym profanum. To się jednak wkrótce zmieni – wiemy nawet, kiedy dokładnie.
Apple Music Classical zadebiutuje jeszcze w tym miesiącu
Zupełnie bez uprzedzenia w sklepach Apple App Store na iPhone’ach oraz iPadach pojawiła się aplikacja Apple Music Classical. Można ją już pobrać, ale nie można jeszcze uruchomić – usługa zostanie oficjalnie udostępniona 28 marca 2023 r.
Apple Music Classical ma zaoferować największy katalog muzyki klasycznej na świecie, liczący przeszło 5 mln utworów, skrzętnie sklasyfikowanych i pogrupowanych tak, aby w serwisie odnaleźli się nie tylko ci, którzy znają na pamięć wszystkie opusy wszystkich symfonii Beethovena, ale też ci, którzy swoją podróż do świata muzyki klasycznej dopiero zaczęli. To naprawdę imponująca liczba; dla porównania, jeden z najpopularniejszych serwisów strumieniujących klasykę – Idagio – ma tylko 2 mln utworów w swojej bibliotece. Katalog będziemy mogli przeszukiwać nie tylko według kompozytora, ale też wg dyrygenta, utworu, a nawet numeru katalogowego. Dokładne metadane mają zaś w każdym momencie informować nas o tym, czego konkretnie słuchamy.
Nagrania są oczywiście dostępne w jakości sięgającej 24 bit/192 kHz w formacie Hi-Res Lossless, a tysiące nagrań (zapewne tych najświeższych) jest też dostępnych w formacie przestrzennym Dolby Atmos.
Na samym dostępie do utworów możliwości Apple Music Classical się nie kończą. Oprócz skrzętnie przygotowanych playlist (w tym takich, które wprowadzą nas w świat danego kompozytora), nowa usługa będzie też ubogacona o biografie, opisy utworów i inne informacje na temat słuchanych kompozycji.
Aplikacja Apple Music Classical będzie dostępna na urządzeniach z iOS od wersji 15.4 (w tym iPodach). Co ciekawe, w opisie nie ma ani słowa o wersji na iPada, zaś App Store na tabletach Apple’a pokazuje wersję na iPhone’a, choć widnieje też opis „działa na tym urządzeniu”. To sugeruje zaś, że Apple Music Classical na iPadzie zadziała, ale jeszcze nie otrzyma natywnej aplikacji. Nie słychać też na razie nic o wersji aplikacji na smartfony z Androidem. Albo więc pojawi się ona dopiero po premierze usługi, albo Apple póki co zamierza zachować ją na wyłączność dla posiadaczy urządzeń z nadgryzionym jabłkiem na obudowie.
A teraz najlepsze: aplikacja będzie dostępna bez dodatkowych kosztów dla wszystkich subskrybentów Apple Music. Jedyne wykluczenie dotyczy posiadaczy abonamentu Apple Music Voice (czyli niedostępnej u nas, najtańszej wersji, obsługiwanej wyłącznie z poziomu Siri), a aplikacja nie będzie też dostępna na terenie Chin, Japonii, Korei, Rosji i Tajwanu. Możemy się tylko domyślać, że – z wyjątkiem Rosji – jest to spowodowane jakimiś umowami licencyjnymi, które uniemożliwiłyby aplikacji funkcjonowanie w danym regionie.
Apple Music Classical za darmo? Prawnicy Spotify już grzeją maszyny do pisania pozwów
Po raz kolejny mamy do czynienia z sytuacją, w której Apple bezlitośnie gra z pozycji lidera. Żadna inna firma oferująca usługi streamingowe nie mogłaby sobie pozwolić na to, by wydzielić klasykę do osobnej aplikacji i nie skasować za to ani centa więcej. A przecież muzykę klasyczną znajdziemy zarówno na Spotify, jak i chociażby w Tidalu. Niemniej żadna z tych usług nie doczekała się i pewnie nie doczeka oddzielnej aplikacji tylko dla fanów muzyki poważnej.
Chyba nikt się zresztą nie spodziewał, że Apple zdecyduje się na taki krok; nawet wcześniejsze pogłoski mówiły o dodatkowo płatnym progu abonamentu Apple Music, a tymczasem okazuje się, że subskrybując Apple Music dostaniemy drugą aplikację gratis. Za jedyne 34,99 zł/mies. (lub 44,99 zł w pakiecie rodzinnym). To śmiesznie niska kwota jak na wartość dodaną, którą oferują obydwie aplikacje i coś czuję, że Spotify nie zostawi tego bez odzewu, czy raczej – bez pozwu.
Kolejny bowiem raz Apple krzyżuje plany swojemu arcyrywalowi, bo MOŻE. Spotify oberwał już dwukrotnie od Apple’a w ostatnim czasie – raz za sprawą Apple Music Hi-Fi (którego darmowe udostępnienie wstrzymało na lata premierę planu Spotify Hi-Fi) i raz za sprawą blokowania audiobooków w aplikacji na iOS. I Apple kolejny raz oferuje realną wartość dodaną bez dodatkowych kosztów, podczas gdy Spotify co najwyżej oferuje jakieś totalne pierdoły, pokroju przerobienia strony głównej w apce na modłę TikToka.
Coś mi mówi, że prawnicy w Szwecji już robią brrr i szykują kolejne argumenty do pozwów antymonopolowych. O ile bowiem to Spotify pozostaje liderem rynku serwisów streamingowych, tak Apple, grając z pozycji siły, goni Szwedów w szalonym tempie; analizy mówią, że do 2025 r. serwis ma mieć ponad 110 mln subskrybentów, a pamiętajmy, że mowa o usłudze, która nie ma darmowego progu wejścia, jak Spotify. I chyba tylko to pozwala utrzymać się Szwedom na pozycji lidera (dla przypomnienia: dziś ze Spotify korzysta przeszło 456 mln ludzi, z czego 188 mln to subskrybenci pakietu Premium). Z kolei jeśli chodzi o ludzi, którzy są skłonni zapłacić za dostęp do muzyki… cóż. Apple spuszcza Spotify łomot. Szwedzi wygrywają jakością playlist i mnogością funkcji. Jeśli jednak chodzi o katalog, stosunek ceny do możliwości i czystej jakości dźwięku, Apple już dawno odjechał tak daleko, że trudno sobie wyobrazić, by Spotify mogło go dogonić w przewidywalnej przyszłości i wcale się nie zdziwię, jeśli nowa usługa, w połączeniu z lepszą jakością dźwięku będzie skłaniać coraz większe grono ludzi do przesiadki na streaming od Apple’a. Aż chciałoby się krzyknąć: zgłaszam do prokuratury!