Burza geomagnetyczna wywołana aktywnością naszej gwiazdy osiągnęła wartość G4 w 5-stopniowej skali używanej przez amerykańską NOAA (National Oceanic and Atmospheric Administration). Jedną z przyjemnych dla oka konsekwencji tych wydarzeń była pojawienie się zorzy polarnej stosunkowo blisko równika, między innymi na południu Stanów Zjednoczonych.
Czytaj też: Silny strumień wiatru słonecznego pędzi w stronę Ziemi. Gigantyczna dziura na Słońcu zrobiła swoje
Jeśli natomiast chodzi o wynikłe z tej sytuacji problemy, to w tym przypadku nie sposób nie wymienić trudności Rocket Lab ze startem, który musiał zostać opóźniony o 90 minut. Co ciekawe, dwa dni temu eksperci z NOAA przewidywali, że burza geomagnetyczna faktycznie może wystąpić w okresie od 23 do 25 marca, lecz jej spodziewane natężenie miało sprawić, że zostanie ona zapisana jako G2. Jak się okazało, faktyczny rezultat był zupełnie inny.
Dziś w godzinach porannych ostrzeżenia zmieniły się na G3, a później – na G4. Skąd tak ogromne zamieszanie? Wszystko przez to, że tego typu emisje zaczynają się znacznie wolniej niż koronalne wyrzuty masy i są bardzo trudne do zaobserwowania. Inne aspekty związane z aktywnością naszej gwiazdy mogą przysłaniać takie emisje, dlatego dochodzą one do Ziemi nieco z zaskoczenia.
Piątkowa burza, której siłę oceniono na G4, była najsilniejsza od sześciu lat
Silne burze geomagnetyczne mogą stanowić zagrożenie dla lotów kosmicznych, co z resztą najlepiej widzieliśmy na przykładzie Rocket Lab. Skąd takie trudności? Ich źródłem jest wzrost gęstości gazów w górnych warstwach atmosfery Ziemi, co przekłada się na nasilony opór wobec satelitów i innych statków kosmicznych. Kiedy mówimy natomiast o zorzach polarnych, powstających na skutek interakcji naładowanych cząsteczek pochodzących ze Słońca z ziemską atmosferą, to robi się nieco przyjemniej.
Słońce zmierza obecnie w kierunku szczytu swojej aktywności. Takie cykle trwają średnio 11 lat, a najnowszy powinien cechować się największym nasileniem w okolicach 2025 roku. Do tego czasu pozostaje nam nastawić się na częstsze i bardziej natężone efekty nagłej aktywności Słońca. Pozostaje mieć nadzieję, iż nie będzie nam dane doświadczyć tego, co odczuli mieszkańcy Ziemi w połowie XIX wieku.
Czytaj też: Czy czarna dziura może eksplodować? Matematycy mają odpowiedź
Mowa oczywiście o słynnej burzy magnetycznej roku 1859. Jak twierdzili świadkowie ówczesnych wydarzeń, zorza polarna dotarła aż nad Karaiby, a telegrafy pozwalały na wysyłanie wiadomości nawet po odłączeniu od prądu. Gdyby podobne wydarzenia powtórzyły się obecnie, to konsekwencje byłyby dramatyczne. Mówimy nawet o scenariuszu, w którym uszkodzeniu ulegają sieci energetyczne czy wyłączony zostaje internet. Przerażające, nieprawdaż?