Łatwiej powiedzieć niż zrobić – tak można w skrócie podsumować trwającą już od lat batalię francuskich władz o blokadę dostępu nieletnich do internetowej pornografii. W kraju, gdzie dzieci z łatwością sięgają po treści online dla dorosłych już w wieku 11 lat, sprawa zyskała priorytet na najwyższym szczeblu politycznym. Sam prezydent Emmanuel Macron obiecywał skuteczną ochronę nieletnich przed pornografią, w ramach swojej kampanii o reelekcję w ubiegłym roku. Wiele wskazuje na to, że system mający skutecznie zweryfikować wiek użytkownika, jest w końcu na ostatniej prostej, a Francja może świecić przykładem dla innych krajów.
Najnowszy pomysł zakłada wykorzystanie do tego zewnętrznej aplikacji, która po uwierzytelnieniu będzie generować certyfikat oraz kod, konieczne do uzyskania dostępu do treści dla osób dorosłych. Oczywiście, takie rozwiązanie wymaga współpracy samych, regulatorów, jak i usługodawców. A tym drugim będzie zależeć na zachowaniu prywatności użytkowników, ale według zapewnień samych parlamentarzystów zaangażowanych w projekt, proponowane rozwiązanie pozwoli zachować tzw. “podwójną anonimowość”. Jak w praktyce będzie to wyglądać, dowiemy się za jakiś czas.
“Tato, mogę wejść na TikToka?” Francja angażuje do walki rodziców
Prędzej czy później ochrona dzieci przed szkodliwymi treściami w sieci musi zahaczyć o rejon mediów społecznościowych i popularnych platform. Dotychczasowe formy weryfikacji wieku użytkownika stosowane gigantów social mediów to w sumie mało śmieszny żart. Bez większego kłopotu osoby poniżej 13. roku życia mogą obejść wbudowane “zabezpieczenia” i nikt na dobrą sprawę tego nie sprawdzi.
Odstępstwem od reguły chce być Instagram, który z początkiem marca tego roku zaczął testować szerzej własne metody weryfikacji wieku użytkownika. Wymaga skanowania dowodu tożsamości, nagrania wideo selfie albo weryfikacji wieku przez wspólnych znajomych.
Tak czy siak, Francuzom ewidentnie skończyła się cierpliwość i chcą zastosować podobny jak przy porno, odgórny mechanizm weryfikacji wieku, nad którym pieczę mają sprawować krajowi regulatorzy mediów – Arcom oraz CNIL. Mało tego, projekt ustawy przyjętej przez Zgromadzenie Narodowe zakłada, że nawet osoby do 15. roku życia będą musiały uzyskać zgodę opiekuna lub rodzica na używanie social mediów.
Co ciekawe, w myśl ustawy platformom społecznościowym, które nie dostosują swoich usług do ograniczeń dostępu dla osób poniżej 15. roku życia grożą surowe kary finansowe w wysokości do jednego procenta rocznych obrotów. Arcom i CNIL zyskają prawo do pozywania takich serwisów. Na obecnym etapie propozycja zmian w prawie przeszła przez Zgromadzenie Narodowe (odpowiednik naszego Sejmu), ale ustawę musi jeszcze zatwierdzić senat, czyli wyższa izba francuskiego parlamentu.
Sharenting pod lupą. Rodzice sami dają paliwo do nadużyć
Większą odpowiedzialnością za prywatność swoich pociech (w mojej skromnej opinii, bardzo słusznie) obarcza rodziców proponowana przez tamtejsze władze ustawa dotycząca zjawiska tzw. sharentingu (umieszczania treści wizualnych online z udziałem dzieci, bez ich wyraźnej zgody).
Francja jako pierwszy kraj na świecie postanowił zmierzyć się na poważnie z tym tematem (debata nad nim toczy się obecnie w tamtejszym senacie). W myśl nowego prawa sąd rodzinny mógłby nawet pozbawić jednego z rodziców praw opiekuńczych, jeśli ten dopuścił by do rażącego zaniedbania w tym zakresie.
W swoim najbliższym otoczeniu widzę tego typu przypadki nagminnie, ale niektóre z nich wynikają ze zwykłej niewiedzy o szkodliwości takiego działania. Dużo gorzej oceniam rodziców – influencerów, którzy na swoich dzieciach próbują w social mediach zbić kapitał. Tymczasem już w 2020 roku Interpol i Europol alarmowały o niepokojącym wzroście ilości treści online przedstawiających szkodliwe treści związane z seksualnym wykorzystywaniem dzieci. Paliwa do tego zjawiska dostarczają niestety sami rodzice.
Tymczasem w Polsce: projekt ustawy jest, ale póki co nie widać priorytetu
Projekt ustawy o ochronie małoletnich przed dostępem do treści nieodpowiednich w internecie został ogłoszony w październiku ubiegłego roku, przy okazji prezentacji wyników raportu NASK “Nastolatki wobec pornografii cyfrowej”. Pomysłodawcy projektu zakładają, że mechanizm blokowania treści pornograficznych w internecie będzie spoczywać po stronie operatorów i dostawców internetowych, a UKE będzie mógł na zlecenie ministra ds. cyfryzacji prowadzić kontrolę przestrzegania nowych przepisów.
Czytaj też: Mamy epidemię zaburzeń psychicznych wśród nastolatek. Winnych nie trzeba daleko szukać
Planowany termin przyjęcia projektu przez Radę Ministrów to I kwartał 2023 roku (czasu tak jakby zostało niewiele). Nie widać wzmożonego ruchu w tym temacie. Dlatego tym bardziej doceniam wysiłki francuskich władz i przypuszczam, że będzie to swoisty papierek lakmusowy dla pozostałych krajów unijnej wspólnoty. Oczywiście jestem też świadom, że każda taka restrykcja będzie nieść ze sobą działania przeciwne i sposoby na omijanie restrykcji, bo w końcu zakazany owoc kusi bardziej. Ale czy jest jakiś lepszy sposób?