Samo określenie dziura koronalna, szczególnie w połączeniu ze zdjęciami tarczy słonecznej z taką dziurą może prowadzić do błędnych wniosków mówiących, że na Słońcu powstało jakieś fizyczne wgłębienie. Wbrew nazwie dziura koronalna to jedynie ciemniejszy obszar korony słonecznej związany bezpośrednio z polem magnetycznym. To właśnie takie dziury w koronie są źródłem silnych strumieni wiatru słonecznego, czyli wysokoenergetycznych cząstek, które bezustannie emitowane są przez Słońce, a następnie wypełniają cały Układ Słoneczny.
Warto tutaj od razu zauważyć, że wbrew zdjęciom generowanym przez sondy kosmiczne czy teleskopy słoneczne, obszary dziur koronalnych, tak jak i plamy słoneczne, nie są ciemne. One wydają się ciemne na zdjęciu, bowiem są ciemniejsze od znacznie jaśniejszego otoczenia. Gdybyśmy taką dziurę zobaczyli w izolacji, także świeciłaby intensywnie.
Czytaj więcej: Jak ważny dla nauki jest wiatr słoneczny?
Najnowsza dziura koronalna, która pojawiła się w tym tygodniu na Słońcu ma wprost niewyobrażalne rozmiary. Jej średnica mieści się w zakresie od 300 000 do 400 000 km. Można zatem powiedzieć, że w najszerszym miejscu, można by było umieścić w jednej linii od 20 do 30 takich planet jak Ziemia. Nagle okazuje się, że cała historia ludzkości, ba, cała historia życia na powierzchni Ziemi w rzeczywistości odbywała się na nieprawdopodobnie małym i nieistotnym pyłku poruszającym się w przestrzeni kosmicznej. Nawet istniejące ledwie kilka tygodni dziury koronalne na powierzchni Słońca potrafią być kilkadziesiąt razy większe od naszej planety, na której przecież rozegrała się cała znana nam historia.
Choć dla laika, który na co dzień nie interesuje się obserwacjami aktywności słonecznej, widoczna na zdjęciu dziura koronalna może wydawać się czymś niepokojącym, to wbrew pozorom tak nie jest. Astronomowie przy każdej takiej okazji podkreślają, że tak samo jak plamy słoneczne, koronalne dziury na Słońcu są naturalnym i normalnym elementem aktywności naszej gwiazdy.
Silny strumień wiatru słonecznego pędzi w stronę Ziemi
Nie zmienia to jednak faktu, że właśnie te ciemniejsze obszary w koronie Słońca są źródłem niezwykle silnego wiatru słonecznego, którego cząstki poruszają się z prędkościami rzędu 500, a nawet 800 kilometrów na sekundę. Z uwagi na położenie Ziemi względem Słońca, astronomowie prognozują, że w piątek do Ziemi dotrze właśnie taki silny strumień wiatru słonecznego.
Czytaj więcej: Spektakularne zjawisko uchwycone na nagraniu. Tornado na Słońcu robi niesamowite wrażenie
Jak zwykle w takich przypadkach wysokoenergetyczne cząstki wiatru słonecznego wejdą w interakcję z liniami pola magnetycznego Ziemi i zostaną skierowane w stronę północnego bieguna Ziemi. Możemy się zatem spodziewać, że już w sobotę w sieci i mediach zaczną pojawiać się zdjęcia spektakularnych zórz polarnych. Zważając na intensywność pędzącego w naszą stronę strumienia wiatru słonecznego zorze polarne będą widoczne nie tylko na obszarach okołobiegunowych, ale także i nieco niżej. Kto wie, być może warto wyjść późnym wieczorem na balkon i popatrzeć trochę w ciemne nocne niebo. Nigdy nie wiadomo, czy nie dostrzeżemy poświaty, która domyślnie zarezerwowana jest bardziej dla mieszkańców Islandii, a nie Polski.