To było zanim nastały mroczne czasy, zanim nastał Instagram.
Czytaj też: Historia fotografii – od camera obscura do smartfonu
Co to jest Hipstamatic i dlaczego Instagram wygrał
Hipstamatic zadebiutował w 2009 roku jako serwis dla miłośników fotografii retro. Aplikacja była płatna, dostępna wyłącznie na iPhone’ach i oferowała interfejs wzorowany na starych aparatach analogowych, kwadratowy kadr i zestaw filtrów do szybkiej i efektownej obróbki. Do tego prosta sieć społecznościowa i… tyle wystarczyło, by zdobyć popularność.
Premiera największego konkurenta, czyli Instagrama miała miejsce pod koniec 2010 roku. Program także oferował kwadratowy kadr, zestaw filtrów do natychmiastowej „obróbki” i opcje społecznościowe, lecz w przeciwieństwie do swojego konkurenta był dostępny za darmo. Instagram szybko zrobił furorę, odbierając użytkowników swojemu konkurentowi. W kwietniu 2012 roku miały miejsce dwa wydarzenia: Instagram zaprezentował wersję aplikacji przeznaczoną dla systemu Android (co spowodowało histerię dotychczasowych użytkowników i patetyczne gesty, którymi nikt się nie przejął), a kilka dni później serwis został wykupiony przez Facebooka. Przypływ użytkowników i wzrost znaczenia ostatecznie dobiły już słabo radzącego sobie Hipstamatica, który od tego czasu wegetował zepchnięty w niszę – nie pomogło nawet wprowadzenie Hipstamatic X w 2018 roku.
Nie będę wnikał w szczegóły tego, co się działo później z Instagramem, wystarczy powiedzieć, że Facebook od 2012 roku do dziś zrobił chyba wszystko, by ten bardzo przyjemny serwis zamienić w nieopisany (pardon my French) burdel i śmietnik pomysłów podpatrzonych (że użyję tego łagodnego słowa) u konkurencji, doprawiony niesamowitą ilością reklam wylewających się z każdego zakątka aplikacji. Tak, ilością, bo tego już nawet nie da się zliczyć. Instagram stał się miejscem nie do zniesienia, w którym nie ma najmniejszej szansy na cieszenie się fotografią i kontaktami ze znajomymi.
Każda akcja powoduje reakcję. Im bardziej Instagram zamieniał się w szambo, tym więcej było prób wykorzystania tego przez konkurencję. Zaczęły powstawać serwisy (zwykle płatne, ale nie tylko) które oferowały powrót do korzeni, oferując w swoim aspekcie społecznościowym chronologiczny dostęp i całkowity brak reklam.
Na fali tego trendu pojawiła się najnowsza odsłona aplikacji Hipstamatic. Program jest, tak jak odległy pierwowzór, przeznaczony tylko dla systemu iOS, a interfejs aparatu wzorowany jest na starym sprzęcie analogowym. Aplikacja posiada zestaw gotowych filtrów oraz tzw. kamer, w których można zdefiniować konkretny zestaw filtrów jako stale aktywny – oraz podzielić się swoimi pomysłami ze społecznością.
Zrobione zdjęcia lądują na naszym profilu. Tyle, że nie na zawsze, a na 30 dni. W tym czasie można oczywiście je pobrać do biblioteki, żeby zupełnie nie zniknęły. Sieć naszych znajomych także nie może być zbyt obszerna – influencerzy nie mają czego szukać na Hipstamaticu, ograniczenie bowiem ustawione jest (podobno zresztą także z przyczyn technicznych) do 99 osób, z nich 9 może być oznaczonych jako bliscy przyjaciele, z którymi można wymieniać wiadomości bezpośrednie.
Hipstamatic jako alternatywa dla Instagrama
Moje pierwsze wrażenie z kontaktu z Hipstamaticem jest dość niejednoznaczne. Aplikacja sypie, póki co, błędami i wysypuje się bez widocznego powodu – ale to są choroby wieku dziecięcego i zapewne w ciągu paru dni zostaną usunięte. Gorzej, że twórcy aplikacji chyba nie wyciągnęli wniosków z przeszłości i własnych niepowodzeń. To nie jest rok 2010, w którym ograniczenie dostępu wyłącznie do iPhone mogło mieć jakiś sens, dziś Android w fotograficznym świecie niczym nie ustępuje konkurentowi lub też ma przewagę. Ignorowanie tego „drobiazgu” nie wydaje się rozsądne.
Kolejną sprawą jest obsługa aplikacji. Twórcy postanowili trzymać się swojego pierwotnej stylistyki retro, rozbudowując tylko aspekt społecznościowy. Efekt jest bardzo ładny, stylowy, ale niestety stosowanie wzorców sprzed wielu lat daje oczywisty efekt: jest niewygodnie i niespecjalnie przejrzyście. Aspekt współdzielenia się społecznościowymi presetami (kamerami) może być ciekawą opcją, ale także tu mam wątpliwości, gdyż obserwując dzisiejszego Instagrama nie widzę takiego jak kiedyś zachwytu predefiniowanymi filtrami. Większość zdjęć do sieci trafia bez obróbki albo edytowana jest znacznie poważniejszymi narzędziami.
Cena za subskrypcję Hipstamatic wydaje się dość rozsądna, jak za serwis pozbawiony reklam i utrzymywany wyłącznie z subskrypcji. Jej wykupienie jest zresztą w zasadzie koniecznością, gdyż w wersji darmowej program jest bardzo ubogi i niewiele ma do zaoferowania. Czy Hipstamatic ma sens? Być może tak. Być może zdobędzie dosyć użytkowników, by zapewnić sobie rozwój, a nie stagnację. Życzę mu tego serdecznie, zarazem wiem, że sam nie przedłużę subskrypcji poza okres próbny i zapewne poszukam swojego miejsca raczej na którymś z serwerów Pixelfeed. Bo do Instagrama raczej nie wrócę.