Czy nie łatwiej byłoby czasem po prostu skopiować sobie ze zdjęcia kawałek widocznego na nim tekstu, zamiast mozolnie go przepisywać do wiadomości? “Tak się szczęśliwie składa, że mamy Pana Koracza na sali” – usłyszałem w głowie po przeczytaniu informacji o nowej funkcji w komunikatorze WhatsApp. I tak sobie myślę, że skoro technicznie jest to już możliwe, to czemu tak właśnie nie miałaby wyglądać przyszłość?
Tak się też szczęśliwie składa, że jestem od ponad roku ajfoniarzem i chętnie skorzystam z możliwości wyciągania tekstu ze zdjęcia zamieszczonego w konwersacji na WhatsAppie. Oczywiście z takim tekstem da się swobodnie uciec do innej aplikacji, a ze screenów wrzuconych przez WABetaInfo wynika, że menu kontekstowe będzie mieć również odnośnik do przetłumaczenia (co może się przydać w sytuacji, gdy trafimy np. na jakiś azjatyckie pismo przypominające bardziej chrust albo szron).
WhatsApp wykorzystał API udostępnione wraz z iOS 16
Ktoś może napisać teraz: Ej! Dlaczego akurat ajfoniarze dostali taką nowość? A to dlatego, że za sprawą ubiegłorocznej, wrześniowej aktualizacji do iOS w wersji 16, do telefonów Apple zawitała funkcja Live Text (Tekst na żywo), która potrafi rozpoznawać napisy na zdjęciach oraz filmach wideo. Jeśli chcecie z niej skorzystać, wystarczy wejść do ustawień systemowych i z zakładki Ogólne wybrać sekcję Język i region. Przełącznik do Tekstu na żywo znajdziecie na samym dole.
Widać gołym okiem, że nowe rozwiązanie w WhatsAppie czerpie pełnymi garściami z systemowych możliwości Apple, a w zasadzie z API udostępnionego wraz z systemową aktualizacją. Pozostaje teraz tylko poczekać na aktualizację samego WhatsAppa, bo w momencie pisania tego tekstu u mnie to jeszcze nadal okazuje się cukierkiem za szybką. Klikam jak opętany, ale niewiele z tego wynika.
Coś na pocieszenie dla androidziarzy. Bo Was też świat kocha
Tak sobie pomyślałem, że przy okazji zadbam też o dobrostan ludzi z plemienia, do którego jeszcze niedawno sam należałem. Zatem przypominam, że macie coś tak epickiego jak Tłumacz Google, który w wersji mobilnej rozpoznaje tekst i dodatkowo od razu go tłumaczy. Mało tego, niedawno podobną funkcję zyskała również zwykła wersja przeglądarkowa.
Czytaj też: Apple zaczyna traktować Polskę poważnie. Pytanie tylko – po co?
Można skorzystać z automatycznego rozpoznawania języka napisów albo wskazać go samemu. Przy dłuższym tekście na zdjęciach przyda się zdecydowanie funkcja pobierania takiego tłumaczenia. A jeśli połączymy to wszystko z coraz lepszym zapleczem w postaci sztucznej inteligencji wkrótce okaże się, że nie będziemy potrzebować żadnej osobnej aplikacji do porozumiewania się z otoczeniem na egzotycznych wyjazdach. Smartfon wykona za nas całą brudną robotę.
No i super, ale tu włącza mi się niemal automatycznie klasyczne polskie kwestionowanie wszystkich i wszystkiego. A co jeśli powoli stajemy się niewolnikami technologii, bez której nie będziemy w stanie egzystować? Kiedy ostatni raz chcieliście dojechać w nowe miejsce bez Map Google, korzystając jedynie z tradycyjnej mapy? W końcu przypadki wjazdu do jeziora, zgodnie ze wskazówkami z nawigacji nie biorą się znikąd. Technologia nie jest zła, ale to jak z niej korzystamy może wywoływać różne konsekwencje.