Nowych słuchawek Jabra Elite 4 używam od kilku dni i nie pokuszę się o drobiazgowy test, bo… nie ma o czym pisać. To powtórka z rozrywki, produkt niemal identyczny, jak zaprezentowane rok temu Jabra Elite 4 Active. Ba, w tych względach, w których różnice występują, są one… na niekorzyść nowego modelu, który jest do tego znacznie droższy niż stary, jeśli spojrzymy na ceny w sklepach, a nie rekomendowaną cenę producenta. Można się pogubić, prawda? Dlatego tutaj pokrótce opowiem o tym modelu i odpowiem na pytanie, czy warto go kupić. Zainteresowanych szczegółowymi informacjami odsyłam zaś do testu poprzedniej wersji, który znajdziecie poniżej:
Czytaj również: Test Jabra Elite 4 Active. Sprawdzamy słuchawki TWS z ANC dla aktywnych
Jabra Elite 4 – mam déjà vu
Gdyby nie nieco inne wykończenie „pchełek”, nie dałoby się odróżnić nowych słuchawek od ubiegłorocznego modelu. Mam wręcz wrażenie (ale nie cytujcie mnie, to tylko opinia), że Elite 4 miały debiutować równolegle z Elite 4 Active, ale coś nie pykło w logistyce i słuchawki nie zjechały z taśmy produkcyjnej na czas. Rok później gdzieś w centrali Jabry ktoś sobie przypomniał, że na magazynach leżą jeszcze „te gorsze” odmiany i w sumie warto byłoby je sprzedać, stąd dzisiejsza premiera.
Jeśli bowiem przyjrzymy się specyfikacji, model Elite 4 jest taki sam, a momentami uboższy od Elite 4 Active. Działa krócej na jednym ładowaniu (5,5 zamiast 7 godzin), ma mniejszy akumulator w etui (22 zamiast 28 godzin), dłużej się ładuje (3,5 zamiast 3 godzin), ma niższy standard wodo- i pyłoszczelności (IP55 zamiast IP57), a w zasadzie jedynym, co Jabra Elite 4 ma, czego nie było w wersji Active, jest Multipoint, czyli możliwość połączenia przez Bluetooth z dwoma urządzeniami.
Czysto subiektywnie mam też wrażenie, że Jabra Elite 4 oferuje marginalnie lepsze ANC od wersji Active, mimo wykorzystania tego samego systemu czterech mikrofonów; może to być jednak kwestia optymalizacji oprogramowania. Nie przybyło tu jednak ustawień; zarówno ANC jak i tryb HearThrough działają w trybie on/off, nie ma możliwości jakiejkolwiek regulacji intensywności czy innych parametrów, a na tle droższych słuchawek Jabra liczba funkcji w aplikacji również jest dość, ahem, spartańska.
Nowy model będzie dostępny też w większej liczbie kolorów – szarym, liliowym, beżowym i ciemno-niebieskim. Słuchawki Jabra Elite 4 Active dostępne są w trzech kolorach – ciemno-niebieskim, miętowym i czarnym.
Cena nowych słuchawek? 469 zł, czyli 30 zł mniej, niż Jabra Elite 4 Active… kosztowały rok temu w dniu premiery. I tu jest przysłowiowy pies pogrzebany, bo dziś ubiegłoroczne słuchawki kosztują już tylko 349 zł, a w cenie nowego modelu możemy nawet nabyć model z nieco wyższej półki, czyli Jabra Elite 5.
Nie zrozummy się źle – to nie są złe słuchawki…
Dla jasności, Jabra Elite 4 to nie są złe słuchawki. To bardzo przyzwoite „pchełki” na co dzień. Przede wszystkim są szalenie wygodne; w tych słuchawkach można siedzieć przez kilka godzin bez cienia dyskomfortu. Grają też całkiem OK. Nie znajdziemy tu co prawda żadnych bajerów pokroju przestrzennego audio czy obsługi kodeka LDAC, ale w parze ze standardową jakością oferowaną przez Spotify grają bardzo przyzwoicie i – co najważniejsze – oferują bardzo dobrą dynamikę, zwłaszcza w tonach niskich. Basu jest tu na tyle dużo, by muzyki na co dzień słuchało się po prostu przyjemnie, a do tego do dyspozycji mamy kilka podstawowych ustawień korektora graficznego oraz możliwość stworzenia własnej krzywej, by dopasować brzmienie słuchawek do indywidualnych preferencji.
ANC jest niezłe, acz nie wybitne; nie widzę też większego sensu w dokonaniu „personalizacji” ANC, w której słuchawki rzekomo dostosowują redukcję hałasu do naszego kształtu ucha – różnica w działaniu redukcji hałasu z personalizacją i bez personalizacji jest niesłyszalna. Słuchawki całkiem dobrze tłumią jednolite dźwięki, np. szum jadącego auta czy buczenie silnika samolotu, ale już w gwarnej kawiarni czy nawet w biurze przy klawiaturze nie odizolują nas od świata tak, jak robią to droższe konstrukcje.
Czas pracy pokrywa się z deklaracjami producenta wymienionymi wyżej. Jeśli miałbym na coś narzekać, to tylko na dwie rzeczy: szkoda, że etui nadal ma kształt jak Jabry sprzed kilku lat, czyli jest większe i bardziej „toporne” niż np. etui z droższej serii Elite 7. Ta sama uwaga dotyczy jednak modeli Elite 4 Active oraz Elite 5, więc to drobny minus. Znacznie większym minusem jest brak ładowania bezprzewodowego, które w słuchawkach kosztujących niemal 500 zł powinno być standardem. I to prowadzi nas do konkluzji.
…ale istnieją lepsze. Jakie słuchawki do 500 zł wybrać?
Jabra Elite 4 są zwyczajnie za drogie. I to nie „trochę” za drogie, a dużo, dużo za drogie. Za pchełki tego kalibru można zapłacić 300, góra 350 zł, jak za model Elite 4 Active. W cenie 469 zł na start te słuchawki są z góry skazane na porażkę i to nie tylko dlatego, że w samej ofercie Jabry istnieją słuchawki tańsze i lepsze; nie można bowiem zapomnieć o ostrej konkurencji w tym segmencie, zwłaszcza zaprezentowanych niedawno Huawei Freebuds 5i czy Soundcore Space A40. Obydwa modele kosztują 400 zł, a oferują znacznie więcej niż Jabra.
Czytaj też:
- Jakie słuchawki z TWS wybrać? Dobre, tanie i najlepiej z ANC
- Test Soundcore Space A40. Byłoby pięknie, gdyby nie wypadały mi z uszu
Huawei Freebuds 5i są znacznie lepiej wykonane, mają nieporównywalnie lepsze ANC, dłuższy czas pracy, a do tego certyfikat Hi-Res Audio Wireless i obsługę kodeka LDAC i nieporównywalnie lepsze brzmienie. Soundcore Space A40 oferują nieco gorsze ANC niż Huawei i nie leżą aż tak wygodnie w uchu jak Jabra, ale za to mają etui ładowane bezprzewodowo i również oferują lepszą jakość brzmienia.
W tym krajobrazie naprawdę trudno znaleźć powód, by sięgnąć po Jabra Elite 4. Nie jest jednak tak, że zupełnie nie warto się nimi zainteresować; warto – ale dopiero wtedy, gdy ich cena stopnieje do poziomu około 300 zł, w innym przypadku za te same pieniądze można kupić znacznie lepszy produkt, zarówno od tego samego producenta, jak i od jego konkurencji.