Czasy, w których za smartfon do 2500 złotych oznaczał najwyższe modele dostępne na rynku, bezpowrotnie minęły. Na szczęście w naszych czasach pojawiło się sporo dobrych urządzeń, które po prostu będą wystarczające. Ich wydajność nie różni się znacząco od najdroższych propozycji, ich aparaty rejestrują dobre zdjęcia, a przy patrzeniu na ich ekrany obok ekranów flagowców nie poczujecie znacznej różnicy.
Nie musicie obniżać oczekiwań – smartfon do 2500 złotych da radę
Przy wyborze smartfonu do 2500 zł warto kierować się nie tylko rozsądkiem, ale i własnymi preferencjami. Możemy zdecydować się na propozycję w ciekawym stylu, możemy też wybrać nieco bardziej stonowane urządzenie. Znajdziemy propozycje lżejsze i bardziej kompaktowe, ale nie zabraknie też rozwiązań dla fanów dużych ekranów. Coraz więcej telefonów w tej cenie zamknięto w obudowy z wodoodpornością w standardzie IP68, choć nadal nie jest to całość stawki. Na wykonaniu jeszcze się tu oszczędza, ale aż tak dużych oszczędności nie ma, gdy chodzi o podzespoły.
Co znajdziemy w smartfonie do 2500 złotych? Przede wszystkim wydajne jednostki Qualcomma czy MediaTeka. Są one na tyle dobre, że przez kilka lat nie będziecie martwić się tempem pracy telefonów. W niektórych propozycjach połączono je z szybkimi pamięciami na pliki oraz dużą ilością RAM-u. W połączeniu z aktualizacjami systemu powinniśmy, przynajmniej w teorii, cieszyć się długim życiem urządzeń. Być może w trakcie tego życia niezbędna będzie wymiana akumulatorów, choć producenci zarzekają się, że ich szybkie ładowarki nie szkodzą urządzeniom.
W tej klasie cenowej trudno będzie wam znaleźć urządzenie z ekranem w technologii innej niż OLED bądź AMOLED i z odświeżaniem do 120 Hz. I dobrze, bo nie dość, że dzięki temu czernie są idealnie głębokie, to jeszcze uda się oszczędzić choć odrobinę energii. W tej klasie trudno o wyraźnego lidera, więc zastosowane panele nie powinny być waszą główną motywacją. Diametralnych różnic nie usłyszycie też z głośników – we wszystkich smartfonach w tej cenie dostaniecie systemy stereo, ale nie nastawiajcie się na ucztę dla uszu.
Czego nie ma smartfon do 2500 złotych? Na pewno kilku rozwiązań obecnych w starszych smartfonach. Oczywiście dla części osób takie aspekty jak obecność gniazda słuchawkowego czy slotu na kartę pamięci są warunkami koniecznymi, ale niemal cała branża odeszła już od tych rozwiązań w telefonach powyżej pewnego pułapu cenowego. Nie spodziewajmy się też cudu fotograficznego – producenci stawiają najczęściej na aparat standardowy i ultraszerokokątny, a przednie kamery od lat stoją w miejscu pod względem jakości. Optyczna stabilizacja głównego aparatu też nie oznacza z miejsca wysokiej jakości zdjęć, ale współczesne smartfony i tak radzą sobie z nimi coraz lepiej.
Jaki smartfon Samsung do 2500 zł? Samsung Galaxy S21 FE
Dla Samsunga Fan Edition nie jest już może tym, czym było przy okazji głośnego debiutu Galaxy S20 FE, ale Samsung Galaxy S21 Fan Edition z perspektywy czasu broni się wobec konkurencji. To jeden z nielicznych smartfonów do 2500 złotych, który wyposażono w obiektyw przybliżający trzykrotnie z optyczną stabilizacją. Efektem są zdjęcia lepszej jakości niż przy większości obiektywów głównych. Sama jakość zdjęć i wideo także poprawiła się po kilku aktualizacjach, a smartfon nie ma czego się wstydzić przy nowszych propozycjach.
Brak znacznego progresu na rynku mobilnym sprawia, że niemal dwuletni smartfon Samsunga nadal prezentuje się dobrze. Szkoda, że i cena nadal utrzymuje się na wyższym poziomie – do 2500 złotych trudno będzie kupić wersję z 8 GB RAM-u i 256 GB pamięci. 6 GB RAM-u i 128 GB pamięci to na papierze nie tak dużo w porównaniu z konkurencją. Na szczęście, w teście Samsunga Galaxy S21 FE Michał Nowakowski pisał, że wydajność nie zawodzi. Spora w tym zasługa nakładki One UI, która niebawem doczeka się szóstej odsłony z odświeżonym interfejsem.
Samsung dostarczył udany zestaw, który przez większość czasu po prostu działa jak należy. Akumulator o pojemności 4500 mAh dawała Michałowi nawet dwa dni w cyklu mieszanym, a naładujemy ją nie tylko przewodowo, ale i poprzez indukcję. Szkoda, że nie za szybko (maksymalnie 25W) i bez ładowarki w zestawie. Telefon odwdzięczy się za to udanymi zdjęciami z dużą rozpiętością tonalną niezależnie od wybranego obiektywu.
W przypadku S21 FE należy pamiętać nie tylko o braku ładowarki, ale także o obudowie z tworzywa, która mimo matowości nie ukryje swojej rysującej się natury. Musicie też przetrawić okazjonalne problemy z nagrzewaniem się jednostki Snapdragon 888, który pod presją potrafi się mocno nagrzać. Daje za to dobre prędkości przy korzystaniu z sieci 5G i Wi-Fi 6. Telefon powinien dostawać aktualizacje jeszcze przez minimum dwa lata, więc pod tym względem powinniście czuć się komfortowo.
OnePlus Nord 3 – Ma niemal wszystko
Seria Nord nie ma aż tak dobrej reputacji w modelach CE, ale kontynuacja głównego nurtu to jeden z lepszych wyborów wśród smartfonów do 2500 złotych. Producent zdecydowanie położył nacisk na moc obliczeniową. Zastosowane połączenie w postaci układu MediaTek Dimensity 9000 oraz 16 GB RAM-u miażdżą benchmarki i na co dzień pokonują wszystkie przeszkody. W połączeniu z 256 GB pamięci UFS 3.1 na pliki dostajemy produkt z długim terminem przydatności do spożycia. Ma on też charakterystyczne dla OnePlusa (i Apple) rozwiązanie – suwak do przełączania się między trybem cichym, wibracjami oraz włączonym dźwiękiem).
OnePlus Nord 3 oferuje diametralnie inne podejście od Apple czy Samsunga, bo nie dość, że dodaje do pudełka ładowarkę, to jeszcze o mocy 80W. W efekcie ładowanie akumulatora o pojemności 5000 mAh może trwać nawet pół godziny. W zależności od cyklu użytkowania smartfon da wam 1,5 lub nawet 2 dni użytkowania. Dużo zależy od ustawień nakładki Oxygen OS (bliźniaczo podobnej do realme UI i Color OS), która pełna jest ustawień ograniczających potencjał podzespołów kosztem baterii.
Jak w teście OnePlus Nord 3 sprawdził Andrzej, to dobra propozycja do oglądania treści. Nie dość, że obsługuje wszystkie popularne formaty i kodeki, to płaski panel AMOLED o przekątnej 6,74 cala oferuje świetny kontrast oraz dobre kąty widzenia. Dodajmy do tego głośniki stereo na dobrym poziomie z obsługą Dolby ATMOS i oglądanie seriali na mniejszym ekranie nie brzmi jak abstrakcja. Ten obraz całkiem udanego telefonu mogą popsuć zdjęcia z aparatu ultraszerokokątnego oraz makro – są one przeciętne, nie tylko jak na tę półkę cenową. Znacznie lepiej prezentuje się główny, 50-megapikselowy aparat główny, który także nocą zachowuje wysoką jakość.
W przeciwieństwie do smartfonów Samsunga czy Apple, nie uświadczymy tu wodoodporności ponad IP54 (a więc krople deszczu mu niestraszne). Jest też zauważalnie cięższy, choć 193,5 grama w obecnych czasach jest standardem. Przed zakupem sprawdźcie jednak, czy Nord 3 z ekranem o przekątnej 6,74 cala nie będzie dla was za duży. Nie musicie się za to martwić o długowieczność – telefon powinien otrzymać aktualizacje systemu przez 3 lata.
Bezpieczny wybór od Apple – iPhone 12
Pierwszy iPhone z 5G to także skok jakościowy dla serii numerycznej bez dopisków “Pro”. Zmieniono technologię ekranu – z Liquid Retina (LCD) na Super Retina XDR (OLED). Dzięki temu oglądanie treści na iPhonie 12 to spora przyjemność, o ile waszych oczu nie będzie kaleczyło spore wcięcie u góry 6,1-calowego ekranu. Całkiem przyjemnie wypadają też głośniki – jedne z lepszych, jakie możemy dostać w smartfonie.
Ostatnimi czasy system iOS nieco stracił z reputacji bezproblemowego i przyjemnego w obsłudze, ale to w dalszym ciągu dobra opcja dla tych, którym zależy na wygodnym korzystaniu ze smartfonu. Całość działa żwawo także dzięki zastosowaniu procesora Apple A14 Bionic – to w dalszym ciągu jeden z najpotężniejszych chipsetów w smartfonie, co w znacznej mierze jest zasługą optymalizacji wielu gier i aplikacji. Nie ma zatem znaczenia, że w środku znajdziemy raptem 4 GB RAM-u – system wykorzysta je w pełni. Pamiętajcie jedynie, że najtańsza wersja iPhone’a 12 oferuje jedynie 64 GB przestrzeni na pliki. Dla większego komfortu, warto dołożyć pieniądze na zakup większych pojemności.
Zwłaszcza, gdy będziecie robić zdjęcia i nagrywać wideo, z czym iPhone 12 nadal sobie radzi. Aparat główny oraz ultraszerokokątny mają po 12 megapikseli, podobnie jak aparat z przodu. W tym przypadku ważniejsze jest jednak oprogramowanie, które zachowuje porównywalną kolorystykę między obiektywami, rejestruje jasne kadry nawet w trudnych warunkach i oferuje bardzo udaną optyczną stabilizację, przydatną przy zdjęciach nocnych oraz wideo. Jakości nieco brakuje w przybliżeniach.
Poza małą pamięcią w najtańszym wariancie zwróćcie uwagę na kwestie związane z akumulatorem. Nie będzie to mistrz czasu pracy na jednym ładowaniu, w dodatku maksymalna moc ładowarek obsługiwana przez iPhone’a 12 to 20W. W zestawie nie znajdziemy ładowarki. Jakimś pocieszeniem jest wsparcie dla ładowania indukcyjnego o mocy do 15W z użyciem technologii MagSafe.
Choć obecnie cena tego telefonu dopiero zbliża się do 2500 złotych, tak nie mam wątpliwości, że w okresie świątecznym to iPhone 12 zacznie pojawiać się w dobrej cenie. W końcu Apple zapewni mu jeszcze kilka lat wsparcia. To świetna propozycja dla fanów mniejszych i lekkich urządzeń, a także dla tych poszukujących smartfonu z obsługą eSIM.
POCO F5 Pro – smartfon do 2500 złotych nie tylko do gier
Przy produkcji tego telefonu Xiaomi postawiło sobie za cel, aby nieco odczarować obraz marki POCO. Oczywiście nie zapomniano o DNA, czyli topowej wydajności – Snapdragon 8+ Gen 1 to ścisła czołówka układów obliczeniowych w smartfonach, przy której zaadresowano też problem przegrzewania się poprzednika bez Plusa w nazwie. Żadna gra nie będzie wyzwaniem i to przez dobrych kilka lat, a 12 GB RAM-u wystarczy na pracę wielu aplikacji jednocześnie. Do tego dostajemy aż 256 GB miejsca na dane i to w standardzie UFS 3.1, a więc wczytywanie dużych plików i gier nie zajmie zbyt wiele czasu.
Zobacz wideo Łukasza o POCO F5 Pro:
Xiaomi postawiło na nieco bardziej stonowaną stylistykę, przez co POCO F5 Pro nie krzyczy, że jest telefonem dla graczy. Szklany tył i bezpieczne kolory spodobają się większemu gronie osób niż krzykliwy, świecący tył, a do tego udało się zapewnić ładowanie indukcyjne o mocy do 30 watów. Jeśli coś tutaj mocno zaznacza swoją obecność, to niewątpliwie jest to płaski ekran o przekątnej 6,67 cala. Zastosowany tu AMOLED ma większą rozdzielczość niż konkurencja – 3200×1440 pikseli z odświeżaniem do 120 Hz, a do tego potrafi uzyskać wysoką jasność maksymalną przy zachowaniu naturalnie odwzorowanych kolorów.
Akumulator o pojemności 5160 mAh naładujemy przewodowo w nieco ponad 40 minut z użyciem ładowarki o mocy 67W (dołączonej do zestawu). Szybkość to także motyw przewodni nakładki MIUI 14 for POCO, gdzie dostaniemy sporo opcji zarządzania wydajnością i to nie tylko podczas rozgrywki. Producent zapowiedział, że telefon doczeka się dwóch lat aktualizacji Androida oraz trzech lat poprawek bezpieczeństwa. Smartfon nie odstaje też od konkurencji – główny aparat 50 Mpix wsparto optyczną stabilizacją, co widocznie poprawia jakość wideo oraz zdjęć z długą ekspozycją.
Smartfon nie jest ideałem w tej cenie. W przypadku POCO F5 Pro obudowa przeszła testy dla standardu IP53, więc lepiej unikać kontaktu z wodą. Całość waży 204 gramy, ale jest dobrze wyważona. Jednocześnie nawet zaoblone szkło z tyłu nie zmieni tego, że to spory telefon i dłuższe korzystanie z niego może męczyć. Jeśli jednak szukacie wydajnego telefonu, który ma do zaoferowania coś więcej, to może być dobry wybór.
Motorola Edge 40 – gorący towar do 2500 złotych
To, że Motorola dobrze się rozgościła w średniej półce, wiedzą wszyscy, którzy obserwują rynek mobilny. Połączenie niemal czystego Androida z ciekawymi funkcjami działa na wyobraźnię, podobnie jak bardzo dobre ekrany i kolorowe obudowy. Tym razem Motorola Edge 40 dodaje do serii wodoodporność w standardzie IP68, dzięki czemu telefon możemy zanurzać do 1,5 metra nawet przez 30 minut. To wszystko w zgrabnej obudowie ważącej 167 lub 171 gramów, którą trzyma się pewnie ze względu na zastosowane wykończenie z ekoskóry.
Jak wspominałem wyżej, Motorola dba o dobre ekrany. Zagięty panel P-OLED z odświeżaniem do 144 Hz wyświetla iskrząco żywe barwy i jak na zagięty panel ma całkiem dobre kąty widzenia. Całkiem dobrze prezentują się także głośniki stereo z opcjami konfiguracji od Dolby. Ogniwo o pojemności 4400 mAh w teście Motoroli Edge 40 Michała Nowakowskiego pozwalała na dzień, maksymalnie 1,5 pracy na jednym ładowaniu. Na szczęście dołączona do zestawu ładowarka o mocy 68W pozwoli odzyskać 100% energii w 42 minuty.
To ważne o tyle, że Motorola Edge 40 oferuje chipset MediaTek Dimensity 8020. Z pewnością nie jest to lider benchmarków, ale do codziennej pracy w zupełności wystarczy. Jednocześnie odnoszę wrażenie, że to przez niego Edge 40 nie jest lepszym fotograficznie smartfonem. Co prawda zastosowano tu obiektyw z jasną przesłoną, ale zdjęcia z głównego aparatu mają mocno (nieraz zbyt mocno) podbite barwy, a nocą pojawia się na nich dużo szumów. Bynajmniej oznacza to słabe fotografie – po prostu w tej cenie da się znaleźć lepsze rozwiązania, ale nie jest tu fundamentalnie źle. To urządzenie o tyle ciekawe, że oferuje usługę eSIM i wodoodporność, a przy tym nie jest iPhonem.
Te smartfony wkrótce mogą stanieć – warto je rozważyć!
Ceny na polskim rynku fluktują, a w obliczu końcówki roku należy się spodziewać świątecznych czy czarnopiątkowych przecen. Kilka smartfonów do 2500 złotych za kilka tygodni kupimy jeszcze taniej, a cena kilku droższych sprzętów z pewnością spadnie do tego poziomu. Miejcie oko na te urządzenia:
- Xiaomi 13T – to smartfon z bardzo dobrym i jasnym ekranem, a także ciekawym zestawem funkcji fotograficznych. Producent obiecał wsparcie 4 pełnoprawnymi aktualizacjami systemu i 5 latami dostarczania poprawek bezpieczeństwa. Smartfon zamknięto w obudowie, która przeszła testy dla standardu IP68. Jeśli nakładka MIUI od Xiaomi wam nie przeszkadza, to z pewnością jeden z ciekawszych smartfonów do oglądania treści. Zdjęcia z głównego obiektywu oraz tego z podwójnym przybliżeniem także wyglądają dobrze.
- Asus ZenFone 9 – Dobra opcja dla tych, którzy poszukują czegoś mniejszego, a jednocześnie zależy im na dopracowanym oprogramowaniu. Smartfon z 5,9-calowym ekranem pracuje w oparciu o szybkiego Snapdragona 8+ Gen 1, ma gniazdo słuchawkowe i pozytywnie zaskakuje czasem pracy na jednym ładowaniu. Jak pokazał test ZenFone 9 Arkadiusza, smartfon robi udane zdjęcia dwoma aparatami 50 Mpix z tyłu. Choć jego obudowa jest zgodna ze standardem IP68, przyda wam się etui – tył dość zauważalnie się rysuje.
- Asus ROG Phone 6 – kolejna propozycja od Asusa, ale z nieco innym zacięciem. Jeśli potrzebujecie ogromnego ekranu z odświeżaniem 165 Hz (tu 6,78 cala), ogromnego akumulatora (6000 mAh), dwóch portów USB-C, gniazda słuchawkowego i narzędzi do optymalizacji pod grę, to jest to idealny wybór. Dodatkowo ten model robi całkiem przyzwoite zdjęcia, porównywalne z tym, co osiąga ZenFone 9.
- Nothing Phone (2) – producent, który zasłynął podświetleniem Glyph na tylnym panelu, stworzył całkiem udaną kontynuację serii smartfonów. W recenzji Nothing Phone (2) podkreślałem poprawiony czas pracy na jednym ładowaniu, lepszy ekran czy zwiększoną wydajność. Wszystko to w zgrabnej obudowie, która zdecydowanie się wyróżnia.
Dobry smartfon na lata wcale nie musi kosztować 5 czy 6 tysięcy złotych i mam nadzieję, że poniższe zestawienie, jak i nasze testy udowodniły to w wystarczający sposób. Każdy z wymienionych smartfonów jest na tyle dobry, by bez problemu posłużył nam przez dłuższy czas, a do tego zachwycał czy to wyświetlaczem, czy też wydajnością przy codziennych zadaniach. Śmiało możecie położyć większy akcent na wygląd czy kształt danego urządzenia, a w mniejszym stopniu przejmować się numerkami, które zarejestrowano w kilku testach szybkości.