iPhone 14 mini nie powstał i z pewnością nie powstanie też iPhone 15 mini. Asus Zenfone 10 będzie znacznie większy niż jego poprzednicy. Najmniejsze dostępne na rynku telefony mają ekrany o przekątnej co najmniej 6,1”, co czyni je relatywnie kompaktowymi, ale nie aż tak, jak 5,4” w najmniejszych z iPhone’ów. Na horyzoncie nie widać ani jednego telefonu z ekranem, który można by nazwać obiektywnie małym, a przecież… cały czas słychać głosy, że współczesne smartfony są zbyt wielkie. Że ludziom palce nie urosły przez ostatnią dekadę. Że ludzie chcą powrotu małych smartfonów!
Tyle tylko, że to nieprawda, bo dane sprzedażowe mówią jasno – mówimy jedno, robimy drugie.
Marzymy o małych smartfonach, kupujemy te największe. Sami jesteśmy winni, że małe smartfony nie wrócą
Do napisania tego felietonu zainspirowały mnie dane pochodzące z DSCC (Display Supply Chain Consultants), z których wynika, iż iPhone 14 Plus – przypomnijmy, telefon, którego na początku nikt nie chciał kupować – już teraz sprzedaje się lepiej niż mały iPhone 13 mini, którego rzekomo wszyscy pragnęli.
Jakby tego było mało, spośród ubiegłorocznych iPhone’ów procentowo najwięcej sprzedaje się największych iPhone’ów 14 Pro Max (aż 36% dostarczonych wyświetlaczy). Innymi słowy, najpopularniejszym modelem w portfolio marki jest smartfon nie tylko największy, ale i najdroższy, podobnie zresztą jak u Samsunga; polski oddział pochwalił się, że w przedsprzedaży najwięcej zamówień złożono właśnie na Galaxy S23 Ultra i podobna sytuacja ma miejsce także w innych regionach. Czyli mimo tego, że konsumenci mieli do dyspozycji w ofercie znacznie bardziej poręcznego Galaxy S23, to i tak woleli sięgnąć po wielkiego S23 Ultra.
I prawdę mówiąc nikt już nie powinien być zaskoczony takim stanem rzeczy, bo nawet jeśli wydaje się nam, że chcemy powrotu małych smartfonów, to wcale tak nie jest – taką tezę głoszą wyłącznie zblazowani dziennikarze i youtuberzy technologiczni, łaknący jakiegokolwiek powiewu świeżości na skostniałym rynku urządzeń mobilnych. Dla „normalnych” ludzi powrót do ekranu wielkości znaczka pocztowego wcale nie oznacza korzyści, a kompromisy, bo normalni ludzi spędzają czas na telefonie przede wszystkim konsumując treści – zwłaszcza social media i wideo. A tutaj im większy ekran, tym lepiej, nawet jeśli telefon z dużym ekranem trudniej zmieścić w kieszeni czy torebce.
Możemy krzyczeć ile sił w płucach, ale taka jest niestety niewygodna prawda. Prawda, którą widzą też producenci sprzętu – naprawdę myślicie, że gdyby był popyt na małe telefony, to giganci odpuściliby ten segment? Ależ skąd! Wprowadzenie dowolnego produktu na rynek zwykle jest poprzedzane badaniami fokusowymi; gdyby w takich badaniach producenci uzyskali informacje, iż konsumentom zależy na małych ekranach, to z pewnością mielibyśmy więcej smartfonów z małymi ekranami. Niestety nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka, a my, jeśli już, chcielibyśmy mieć wszystko, a pewnych rzeczy pogodzić się nie da – np. małego ekranu i długiego czasu pracy, o wydajności i kulturze pracy nie wspominając. Chlubnym wyjątkiem od tej reguły był iPhone 13 mini, który dzięki połączeniu energooszczędnego procesora oferował akceptowalny czas pracy, znakomitą wydajność i z grubsza niewiele kompromisów, a i tak… sprzedawał się na tyle kiepsko, iż Apple postanowił go ubić. A to wiele mówi, bo kto jak kto, ale Apple nie pozbywa się z portfolio produktów, które mają potencjał sprzedażowy. Ubija te, które go nie mają.
Zresztą trzeba też powiedzieć, że po stronie smartfonów z Androidem „małe smartfony” umarły już dawno temu. Powszechnie uważa się, że najmniejszym z nich jest Zenfone 9, bo ma wyświetlacz o przekątnej 5,9”, ale… w praktyce Zenfone 9 ma niemal identyczne rozmiary jak iPhone 14/14 Pro czy Galaxy S23, które mają ekrany o przekątnej 6,1”
Chcesz kupić mały smartfon? Kup składany smartfon
Łatwo jednak zapomnieć, że choć smartfony z małymi ekranami odeszły za technologiczny tęczowy most, tak w ostatnich latach narodziła się nowa kategoria, łącząca najlepsze z dwóch światów – kompaktowe wymiary i wielkie ekrany. Mowa oczywiście o składanych smartfonach typu Flip i może o (niestety) niedostępnym w Polsce Oppo Find N2.
Gdy spojrzymy na urządzenia takie, jak Galaxy Z Flip 4, Oppo Find N2 Flip czy Motorola RAZR 2022, zobaczymy, że po złożeniu zajmują one w kieszeni o połowę mniej miejsca niż konwencjonalny smartfon, mimo że po rozłożeniu dorównują im rozmiarami.
W przypadku Samsunga i Oppo można wręcz powiedzieć, że są to urządzenia wygodniejsze w obsłudze od konwencjonalnych smartfonów z ekranem o tej samej przekątnej, za sprawą nieco bardziej rozciągniętych proporcji, bliższych 21:9. Ergo: łatwiej jest sięgnąć kciukiem w poprzek ekranu lub pisać na klawiaturze jedną ręką, bo ekran jest nieco węższy niż w nieskładanych modelach.
Jeśli więc komuś naprawdę zależy na tym, by telefon mieścił się w kieszeni spodni czy małej damskiej torebce, a jednocześnie nie chce iść na kompromis w kwestii wygody konsumowania treści, to składane smartfony są dziś najlepszym (i chyba jedynym) wyborem.
Ci zaś, którym ze „składakami” nie po drodze, mogą się już tylko pogodzić z faktem, że małe smartfony odeszły. Odeszły i już nie wrócą.