Japonia pokazała ideał do zwalczania okrętów. Ten pocisk to niszczyciel wrogiej floty marynarki wojennej
Zwykle to przeciwlotnicze systemy obronne przykuwają najwięcej uwagi, ale państwa z dostępem do morza i oceanów muszą dbać również o ochronę swojego wybrzeża, co nie jest wcale takie łatwe. Zwłaszcza przy braku odpowiednio zaawansowanych własnych okrętów, bo wtedy jedynym skutecznym ratunkiem przed pozwoleniem wrogiej flocie na rozbestwienie się są przeciwokrętowe systemy lądowe. Wprawdzie myśliwce również mogą zrobić wiele z odpowiednimi pociskami lub bombami, ale w dobie zaawansowanych systemów przeciwlotniczych na okrętach jest to bardzo ryzykowne. Najlepszym rozwiązaniem pozostają więc bezsprzecznie systemy lądowe o dużym zasięgu, który aktualnie może wynosić wiele setek kilometrów.
Czytaj też: Japonia przekonała się o potędze lotnictwa USA. Zachwycicie się tymi zdjęciami
W przypadku Japonii, a więc państwa będącego jedną wielką wyspą z szeregiem pomniejszych obszarów lądowych, tego typu pocisk jest szczególnie cennym nabytkiem. Zwłaszcza ze względu na zasięg rażenia, który wynosi ponad 500 kilometrów, dzięki czemu Japonia mogłaby razić m.in. południowokoreańską i rosyjską flotę ledwie po jej wypłynięciu z portów. W ogólnym rozrachunku pocisk ten poza dużym zasięgiem może też pochwalić się wysoką prędkością rzędu 5 Mach, profilem lotu na bardzo małej wysokości oraz cechami stealth…, ale aktualnie jest dopiero w fazie badań.
Na wystawie DSEI Japan 2023 pokazano jego makietę w pomniejszonej skali, która wyróżnia się na tle innych pocisków dużymi skrzydłami, czterema płetwami ogonowymi, będącymi też stabilizatorami oraz zlicowanym wlotem powietrza na spodzie korpusu. Wraz z silnikiem turboodrzutowym rodzimej produkcji (KJ300) taki pocisk ma cechować się na dodatek wysoką zwrotnością, a w procesie produkcji będzie wykorzystywał wyłącznie części japońskich firm. Innymi słowy, na papierze będzie to pocisk wręcz idealny.
Czytaj też: Japonia obnażyła braki Chin jednym testem. Wystarczył niszczyciel i myśliwiec od USA
Aktualnie łatwo jest określić zaawansowany pocisk przeciwokrętowy. Z jednej strony musi mieć okazały zasięg, aby w ogóle móc trafić w okręt, który jest w stanie razić cele lądowe pociskami manewrującymi z odległości wielu setek kilometrów, a z drugiej musi być odpowiednio szybki, żeby pozostawić wrogowi możliwie najmniej czasu na reakcję. Dużo do powiedzenia w tej kwestii ma sam moment wykrycia pocisku, bo prędkość to jedno, ale równie ważne jest ukrycie go przed radarami, o co w przypadku tego nienazwanego japońskiego pocisku mają zadbać cechy stealth oraz możliwość lotu blisko powierzchni wody.
Czytaj też: Japonia i Stany Zjednoczone stworzą nowy system obrony przed bronią hipersoniczną
Samo wejście takiego zaawansowanego pocisku przeciwokrętowego na służbę nie jest jednak pewne. W praktyce zależy to od wymagań Ministerstwa Obrony Japonii, ale wspomina się już, że po doprowadzeniu takiego rodzaju pocisku w stan gotowości, ich znaczna liczba może trafić na wyposażenie Japońskich Sił Obrony Wysp Południowych (SIDF), a więc nowej jednostki powołanej do ochrony odległych wysp Japonii przed potencjalnymi zagrożeniami. Jest to jednocześnie raczej pewne, bo Japonia utrzymywała finansowanie rozwoju tego pocisku przez ostatnie cztery lata i utrzymuje nadal, chcąc przeznaczyć na niego w nowym roku fiskalnym kolejne 34,2 mld jenów.