Pierwsze chwile z Clutch GM51 Lightweight Wireless
Już przy rozpakowywaniu MSI Clutch GM51 Lightweight Wireless można poczuć, że nie jest to byle jaki sprzęt. Producent zapakował mysz w sporych rozmiarów karton wykończony w kolorze charakterystycznym dla MSI i nietypowym dla gamingowego sprzętu, bo biało czarnym.
Wewnątrz czeka na nas nie tylko sama mysz i 2-metrowy masywny przewód USB-A do USB-C, ale też specjalna stacja dokująca z wpiętym w nią odbiornikiem radiowym USB-A oraz dwie mini książeczki. Jedna dotyczy kwestii regulacyjnych, a druga opisu funkcji oraz instrukcję w wielu językach. Zalecam zapoznać się z jej treścią, o ile chcecie wiedzieć, jak można dostosowywać podświetlenie czy inicjować połączenie bezprzewodowe z Waszymi urządzeniami.
Czytaj też: Test ROG Strix Impact III. W końcu gamingowa myszka “dla ludu”
Zanim przejdziemy do samej myszki, warto zatrzymać się nad wspomnianym przewodem oraz stacją dokującą. Ten duet mówi bowiem jednoznacznie, jak powinniśmy korzystać z MSI Clutch GM51 Lightweight Wireless. Wprawdzie mysz może działać w trybie przewodowym, ale jego masywność (mimo zapewnień producenta, że jest to przewód “o zerowym tarciu” mówi jasno, że powinno to być dla nas ostatecznością.
Obecny w zestawie przewód jest więc w głównej mierze odpowiedzialny za proces bezpośredniego ładowania myszki lub pośredniego po wpięciu w stację ładującą, gdzie pełni też rolę pośrednika w danych między myszką, a komputerem. Zwiększa to wprawdzie opóźnienie, jako że w tym układzie transfer danych jest realizowany najpierw bezprzewodowo, a następnie przewodowo, ale taki to już jest koszt wygody.
Jeśli jednak zależy wam na możliwie najwyższej wydajności ładowania i łączności, możecie zrezygnować z proponowanego przez MSI wpinania odbiornika do stacji ładującej i wpiąć go bezpośrednio w płytę główną. Wtedy odbiornik radiowy będzie działał “jak należy”, a stacja stanie się wyłącznie modułem ładującym. Samo ładowanie tej myszki jest imponujące, bo po wpięciu przewodu do USB generacji 3.0 (i powyżej lub po prostu ładowarki) aktywowany jest tryb przyspieszonego ładowania wbudowanego 600-mAh akumulatora, o czego konieczności przypomni wam migające na czerwono logo na grzbiecie myszki.
Trudno jednak doprowadzić do tej sytuacji, bo forma stacji ładującej wręcz zachęca do tego, żeby regularnie ustawiać na niej mysz, jak na piedestale. Jednak nawet jeśli jesteście zapominalscy, to proces ładowania od poziomu poniżej 10% do 100% na podstawce trwa 90 minut, a po podłączeniu bezpośrednim do przewodu już 60 minut. Wprawdzie MSI chwali się, że wytrzymałość akumulatora sięga aż 150 godzin, ale jest to wynik bez aktywowanego podświetlenia i na mniej energoożernym trybie połączenia (Bluetooth).
Najważniejsze cechy MSI Clutch GM51 Lightweight Wireless
- Sensor optyczny PMW3395
- Czułość na 5 poziomach do 26000 DPI
- Waga: 85 gramów
- Wymiary: 122 x 65 x 45 mm
- Materiał: matowe tworzywo sztuczne
- Przełączniki główne: Omron o wytrzymałości 60 milionów kliknięć
- Liczba przycisków: 4 + rolka
- Interfejs: USB z pozłacanymi stykami za pośrednictwem 200-centymetrowego przewodu w materiałowym oplocie
- Bluetooth
- Radiowy 2,4 GHz za pośrednictwem odbiornika USB-A, którego można schować bezpośrednio w myszce (miejscu na przewód)
- Odświeżanie USB: do 1000 Hz
- Podświetlenie: boki + grzbiet
- Dedykowane oprogramowanie
- Gwarancja: 2 lata
- Cena w chwili publikacji: 539 zł
Design, materiały i wykonanie
Na pierwszy rzut oka MSI Clutch GM51 Lightweight Wireless nie wydaje się myszką za tak grube pieniądze. Zdjęcia niestety tego nie oddają, ale w praktyce wystarczy wziąć ją w dłoń i ścisnąć, żeby poczuć lepszej jakości materiały i wykonanie, zdradzające sprzęt z wyższej półki. Zastosowany przez producenta matowy plastik nie tylko zapewnia pewny chwyt, ale też nie brudzi się łatwo i nie wydaje z siebie niepokojących dźwięków po ściśnięciu.
Obudowa tej myszki jest sama w sobie unikalna, bo MSI zdecydował się na krótszą, ale za to wyższą bryłę, zapewniającą okazalsze wsparcie wnętrza dłoni. Jej przyciski wyprofilowano z kolej tak, aby pozwalały użytkownikowi stosować każdego rodzaju chwyt, choć przy większych dłoniach najlepiej sprawdza się chwyt typu claw oraz finger tip.
Ogólny chwyt poprawiają nie tylko wyżłobione stosownie panele boczne, ale też ich gumowe pokrycie twardą gumą, próbującą oddać fakturą skórę legendarnego gada (patrz logo producenta). Walory estetyczne podbija w tej kwestii na dwóch poziomach, bo zarówno wspomnianą fakturą, jak i podświetleniem, które przebija się między większością “łusek”. Nadaje to MSI Clutch GM51 Lightweight Wireless charakter, którego dodatkowo podbija rolka obuta w solidny kawałek gumy o dużych wypustkach oraz wielkie boczne przyciski, które są łatwe do rozróżnienia.
Najciekawsze elementy tego modelu znajdziemy jednak na spodzie, bo tak jak na przedniej części znalazł się port USB-C do ładowania i trybu przewodowego, tak na dolnym panelu producent zadbał o użytkowników na kilku poziomach. Po pierwsze, zadbał o gładki ruch po podkładkach, stosując pięć wysokiej jakości ślizgaczy z zaokrąglonymi krawędziami. Po drugie, postarał się o proste przełączanie między dwoma bezprzewodowymi trybami, stosując tradycyjny przełącznik. Po trzecie, zagwarantował wysoką precyzję zaawansowanym sensorem optycznym, który znajduje się praktycznie idealnie na środku panelu, a po czwarte, wyżłobił część obudowy w “Pacmana”, zapewniając tej sekcji dwa piny do ładowania na podstawce. Mysz trzyma się niej dosyć lekko, ale wbudowane magnesy gwarantują łatwość umieszczenia.
Czytaj też: Test Endorfy Thock 75%. Mała, skromna i idealna klawiatura mechaniczna
Dyskusyjną kwestią jest z kolei umieszczenie przycisku zmiany czułości na spodniej części (po prawej od sensora). Zwykle bowiem tego typu przyciski funkcyjne lądują tuż nad rolką myszki, umożliwiając zmianę DPI podczas grania, więc jeśli praktykujecie takie “zmienianie w locie” czułości i uzależniacie od tego znaczną część aktywności, to ten model nie jest zupełnie dla was.
Test przycisków Clutch GM51 Lightweight Wireless
Spójność. To słowo przychodzi mi na myśl jako pierwsze po kilku dniach użytkowania Clutch GM51 Lightweight Wireless, jeśli idzie o przyciski właśnie. Zestaw głównych i bocznych przycisków spisuje się wzorowo i wręcz podręcznikowo, bo cała czwórka sprawia wrażenie przycisków bazujących na tych samych, stosunkowo głośnych, ale za to przyjemnych w działaniu przełącznikach.
Są one responsywne, twardymi zdecydowanie nie można ich nazwać, a różnice w głębokości aktywacji są tylko wisienką na torcie. Te główne klikają się wręcz zero-jedynkowo, a boczne wymagają wyczuwalnie głębszego nacisku. Wierzchołkiem ten pozytywnej góry lodowej jest rolka – cicha, przyjemnie działająca i zdecydowanie stworzona do bardziej dynamicznych gier. Przejawia się to w ogólnie niższej sile potrzebnej do wywarcia na rolkę, aby ta przeskoczyła z jednej wypustki na kolejną, a tak się składa, że są one rozłożone naprawdę gęsto.
Oprogramowanie i podświetlenie
MSI rozwija aktualnie swoją aplikację, która naprawia wiele problemów wcześniejszej wersji (m.in. nie wymaga rejestracji), ale nadal daleko jej do ideału. W momencie pisania tego tekstu jest ona raczej uboga w funkcje (nie możemy nawet dostosować DPI, przez co jesteśmy skazani na odgórne poziomy), ale z drugiej strony pozwala m.in. zmienić funkcje przycisków, nagrać makra, zwiększyć czułość rolki i dostosować podświetlenie, więc oferuje ważną podstawę, która z pewnością rozwinie się z czasem.
Warto jednak docenić MSI za to, że mysz Clutch GM51 wspiera technologię Nvidia Reflex, dzięki której możecie zweryfikować opóźnienie systemu… o ile posiadacie monitor kompatybilny z technologią Reflex Analyzer. Nie jest to więc coś aż tak potrzebnego, ale w tej cenie każdy tego typu wodotrysk jest w cenie.
Test sensora PixArt PAW 3395
W myszce MSI Clutch GM51 Lightweight Wireless znalazł się sensor optyczny PixArt PAW 3395, czyli model zaliczający się do ścisłej topki czujników, który może pochwalić się m.in. funkcją poprawiającą stałość sygnału o nazwie MotionSync i czułością do 26000 DPI. Innymi słowy, na papierze nie można na niego narzekać, w praktycznych testach (graniu i pracy) spisuje się wzorowo nawet w kwestii parametru LOD na poziomie 1,2 mm (precyzja jest wyczuwalnie wyższa w trybie przewodowym i radiowym), ale w tych syntetycznych wypada słabo, okazjonalnie mając trudności z trzymaniem stałego poziomu odświeżania rzędu 1000 Hz.
Czytaj też: Test ROG Delta S Wireless. Asus wreszcie poszedł po rozum do głowy
PAW 3395 to w ogólnym rozrachunku nowy sensor i wygląda na to, że będzie trafiał do najbardziej zaawansowanych myszek, które trafią na rynek w przeciągu następnych miesięcy. Przykład przewodowej wersji Clutch GM51 potwierdza jednak, że jego precyzja różni się od implementacji nawet przy tak zbliżonych modelach. Poniżej znajdziecie pomiary wykonane właśnie z wykorzystaniem znacznie lepiej wypadającego modelu Clutch GM51 Lightweight Wireless.
Test MSI Clutch GM51 Lightweight Wireless – podsumowanie
Obiektywne wady tej propozycji MSI? Jedynie mierne, choć mające się poprawić z czasem oprogramowanie. Jeśli więc ta akurat kwestia nie zniechęca was do kupna, to najpewniej zakochacie się w Clutch GM51 Lightweight Wireless, bo jest to zdecydowanie godna polecenia mysz nawet w cenie 539 złotych. Z jednej strony jest leciutka, ale z drugiej na tyle duża, że można się wręcz zaskoczyć, biorąc ją w dłoń.
Przeznaczenie? W gruncie rzeczy nada się do każdej aktywności, bo w biurze zapewni dodatkowe oparcie, więc i komfort, a podczas grania precyzyjny sensor (choć zdecydowanie nie najlepszy, z jakim miałem do czynienia nawet w tańszych myszkach), pewność chwytu oraz lekkość w połączeniu ze świetnym wyważeniem, zapewnią wam przewagę nad przeciwnikami. Wisienką na torcie jest świetne podświetlenie, wytrzymały akumulator oraz stacja ładująca.