Bez wody nie ma życia, a bez prądu nowych technologii. Można jednak zadbać o oba, stawiając farmy słoneczne na zbiornikach wodnych
Panele słoneczne stanowią aktualnie najpowszechniejsze źródło “zielonego prądu”, w które każdy z nas może zainwestować. Chociaż może to budzić wątpliwości i doprowadzać do wniosku, że tak jak utonęliśmy właśnie w plastiku, za kilka dekad utoniemy w zużytych panelach słonecznych, wielu producentów zajmuje się już zawczasu rozwijaniem procesów ich recyklingu. To ważne, bo panele słoneczne stają się coraz częściej spotykanym elementem krajobrazu.
Czytaj też: Panele słoneczne zaczynają się masowo psuć. Starty energii są liczone w milionach
Wprawdzie dane na rok 2022 nie są jeszcze kompletne i zatwierdzone, ale niektóre źródła podają dokładne liczby w sektorze energii słonecznej na rok poprzedni. Przykładowo według Międzynarodowej Agencji Energetycznej produkcja energii słonecznej wzrosła w 2021 roku o rekordowe 179 TWh (o 22% względem 2020 roku) i przekroczyła 1000 TWh. Stanowiła tym samym 3,6% światowej produkcji energii elektrycznej, a z racji tempa jej rozwoju, rzeczywiście może zapewnić ponad 33% energii elektrycznej do 2050 roku. Piastuje jednak nie pierwsze, a trzecie miejsce w rankingu odnawialnych źródeł energii, będąc zarówno za wiatrowymi, jak i wodnymi elektrowniami.
Interesujące jest jednak to, że pokrycie 30% powierzchni światowych zbiorników wodnych pływającymi panelami słonecznymi mogłoby wygenerować 9434 TWh energii rocznie, co robi wrażenie, jako że globalne zużycie prądu w 2021 roku wyniosło 25343 TWh. Interesujące nie tylko ze względów energetycznych, ale też tych wodnych, bo taka liczba paneli słonecznych rozstawionych na zbiornikach wodnych powstrzymałaby ponad 100 kilometrów sześciennych wody przed wyparowaniem.
Czytaj też: Chińskie panele słoneczne wskoczyły na zupełnie inny poziom. Ich dominacja staje się miażdżąca
W tego typu instalacjach, które uratowałyby ogromną przestrzeń na lądzie, zyskują jednak nie tylko zbiorniki wodne, ale też same panele słoneczne. Tak bliski kontakt z wodą jest bowiem w stanie chłodzić panele, co z kolei wydłuża ich żywotność, a nawet zwiększa sprawność. Wysoka temperatura paneli obniża bowiem napięcie wyjściowe i moc ogniw słonecznych zauważalnie, bo wtedy spadek ich wydajności sięga nawet 0,5% z każdym kolejnym stopniem Celsjusza. Oczywiście pomysł ma też kilka wad.
Pływające panele słoneczne, a dokładniej mówiąc infrastruktura umożliwiająca ich unoszenie się na zbiornikach wodnych, wymaga zupełnie innego podejścia względem projektów lądowych. Przez to instalacje tego typu mogą napotkać znaczne wyzwania związane z zakotwiczeniem i zacumowaniem ich w miejscu, co wymaga jednocześnie uwzględnienia możliwych wahań poziomu wody, rodzaju i głębokości dna zbiornika oraz ekstremalnych sytuacji pogodowych.
Czytaj też: W tym Europa bije Chiny o głowę. Dlaczego nasze panele słoneczne mają być lepsze?
Nie trzeba też zapewne wyjaśniać, dlaczego połączenie prądu i wody nie jest najlepsze oraz tego, że samo utrzymanie paneli słonecznych na wodzie jest dużym wyzwaniem, ale tę drugą kwestię z łatwością rozwiązałyby zapewne odpowiednie drony. Należy jednocześnie pamiętać o potencjalnie negatywnym skutku tego typu instalacji dla wodnych ekosystemów, ale jak tłumaczyli naukowcy związani z innym projektem (panelami słonecznymi na kanałach wodnych), ograniczenie rozwoju ekosystemu w niektórych zbiornikach zdecydowanie będzie miało więcej korzyści, niż wad.