Miliard użytkowników globalnie korzysta z TikToka. Tak duży sukces nie wziął się tylko z popularności trendów na platformie czy znudzenia podczas pandemii. To sukces oparty na danych, które odpowiadają między innymi za stworzenie algorytmu. I to właśnie operowanie danymi przez TikTok jest przyczyną wzmożonej aktywności amerykańskich polityków. A jak na jakość przesłuchań w amerykańskim kongresie, politycy wykazali się niespotykaną zajadłością i poziomem przygotowania, niezależnie od partii, którą reprezentowali.
Grzech pierwszy – Project Texas nie rozwiązuje bieżących problemów TikToka
Chew wielokrotnie podkreślał, że TikTok, jakiego znamy globalnie, jest niezależny od ByteDance, a jej siedziby operacyjne znajdują się w Singapurze oraz w Los Angeles. W tym stwierdzeniu zapewne byłaby większa moc, gdyby nie publikacja Wall Street Journal, z której wynika, że chiński rząd sprzeciwia się sprzedaniu TikToka amerykańskiej firmie lub całkowitemu odcięciu aplikacji od ByteDance. Przedstawiciele chińskiego ministerstwa handlu zaznaczyli, że taka transakcja wiązałaby się ze sprzedażą chińskich technologii i wymagałaby zgody tamtejszego rządu.
Czytaj też: Przyszłość TikToka pod wielkim znakiem zapytania. Szykują się masowe zwolnienia
CEO TikToka nie chciał przyznać wprost, że nie godzi się z linią chińskiego rządu, zamiast tego zaznaczał, że TikTok wydał już 1,5 miliarda dolarów na Project Texas. To inicjatywa, wedle której TikTok ma operować amerykańskimi danymi, gromadzonymi na amerykańskiej ziemi tylko z pomocą amerykańskich firm i tylko rękami amerykańskich pracowników. To wszystko przy zapewnieniu transparentności – badacze oraz firmy trzecie mają uzyskać dostęp do kodu źródłowego platformy. CEO TikToka pokłada dużą wiarę w zewnętrznych oraz przedstawicielach firm trzecich, jednocześnie nie przedstawiając żadnych celów oraz kamieni milowych dla realizacji tego projektu.
To inicjatywa, która zdefiniuje przyszłość TikToka. W dodatku wcale nie taka idealna, w końcu jak zauważył kongresmen Marc Veasey, Oracle także nie musi być nieomylnym sygnalistą, który zapewni pełną przejrzystość TikToka. Logicznym wydaje się, że gdy Oracle zacznie zarabiać na współpracy z TikTokiem, będzie mogło cieszyć się większymi przychodami ze skuteczniejszego algorytmu.
Jaki mechanizm powstrzyma więc firmy przed zdobywaniem coraz większej liczby danych? W tym przypadku musimy uwierzyć dobrej woli Shou Chew, który na początku przesłuchania uznał transparentność za jeden z kluczowych celi platformy.
Wiemy, że TikTok udostępnia swój kod źródłowy Oracle i że inwestuje spore pieniądze w Project Texas. W perspektywie rokrocznie rosnących przychodów z reklam, które według analityków w 2025 roku mają być wyższe niż te od Youtube, nie brzmi to jak merytoryczny argument, a jedynie odwołanie się do “dużej sumy pieniędzy, która zrobi dużo dobrego”.
Grzech drugi – TikTok opiera argumentację na raporcie, który nie udowadnia jego niewinności
Jednym z dowodów na czyste intencje platformy jest raport The Citizen Lab, w którym to przedstawiono porównanie TikToka oraz Douyin – wersji aplikacji przeznaczonej tylko na rynek chiński. Treści tego raportu przyjrzał się kongresmen Bill Johnson z Ohio. Zwrócił on uwagę na dzielony kod źródłowy.
Różnice zaobserwowane przez badaczy są nieznaczne. Co gorsza dla TikToka, obydwie aplikacje mają tę samą podstawę w twardo zakodowanej zawartości. Najmocniejszym zarzutem jest jednak ten dotyczący niektórych z parametrów cenzurujących z aplikacji Douyin, które znajdują się w TikToku, ale są jednak wyłączone.
Oznacza to, że technicznie aplikacja mogłaby moderować treść zgodnie z wytycznymi Chińskiej Partii Ludowej. Stąd zasadne wydaje się pytanie, czy Shou Chew oddelegował inżynierów do zmiany kodu źródłowego na pozbawiony narzędzi cenzury. Ponownie nie usłyszeliśmy konkretnej odpowiedzi, także na pytanie, czy w ogóle doszło do przydzielenia takich obowiązków. Zamiast tego CEO TikToka podkreślał, że pozwoli zewnętrznym podmiotom na monitorowanie kodu źródłowego.
Johnson skorzystał też z faktu, że dyrektor Ronald James Deibert skrytykował wykorzystywanie badań The Citizen Lab jako podstawy do oczyszczenia TikToka z zarzutów śledzenia użytkowników przez chiński rząd. Eksperci The Citizen Lab wyraźnie wskazywali, w jaki sposób aplikacja mogłaby posłużyć chińskiemu rządowi do manipulacji lub wykorzystania wrażliwych danych. Ponadto Chew przyznał później, że ByteDance ma dostęp do danych globalnych, choć ich nie przechowuje.
Czytaj też: Być jak TikTok. Pionowe wideo będzie wszędzie – czy nam się to podoba, czy nie
Rodzi się więc pytanie, czy nie doszło w ten sposób do przestępstwa federalnego, skoro w tym samym raporcie znalazły się wytłumaczenia, jak chiński rząd mógłby zbierać takie dane. Chew, świadomie bądź nie, mógł kłamać, gdy wielokrotnie zaprzeczał informacji, jakoby chiński rząd nie mógł dostać się do danych amerykańskich użytkowników.
Początkowe zapewnienie, że chiński rząd nigdy nie spytał i nigdy nie zapyta o dane zarejestrowane przez TikToka traci tutaj na znaczeniu. Podczas przesłuchania nie pojawiło się też przekonujące wyjaśnienie na temat tego, jak TikTok obchodzi postanowienia chińskiej polityki wobec chińskich firm, które są zmuszone do dzielenia się danymi z tamtejszym rządem, mimo że to pytanie padało kilkukrotnie.
Jak w takim miałoby dojść do tego, by aplikacja działała niezależnie od chińskich wpływów? To pytanie padło z ust kongresmenki Diany Harshbarger z Tennessee. Po raz kolejny nie otrzymaliśmy wyraźnej odpowiedzi, a Chew skupił się na obronie Project Texas. Taka postawa może sugerować, że chiński rząd faktycznie może zabronić wykupienia TikToka, mimo że globalnie pozuje on na byt niezależny od ByteDance.
Grzech trzeci – Nie wiem, ale się dowiem
To oczywiste, że żaden człowiek, nawet szef wielomiliardowej firmy, nie będzie w stanie idealnie przygotować się na przesłuchanie. Ponadto odpowiedzi na pewne pytania mogą być objęte tajemnicą rynkową. Mimo tego liczba wymijających odpowiedzi zdecydowanie nie sprzyjała kreowaniu wizerunku firmy, która chce naprawić swoje błędy. Niektórzy kongresmeni przyrównali nawet Shou Chewa do “tancerza, który lawiruje między odpowiedziami”, choć to samo powiedzieli też np. o Marku Zuckerbergu i innych szefach Big Techów, którzy dotąd stanęli przed Kongresem.
Przykładowo, dzięki pytaniom Deborah Ann Dingell ze stanu Michigan dowiedzieliśmy się, że starsza wersja aplikacji TikTok z 2020 roku zbierała precyzyjne dane lokalizacyjne. Niewielka część użytkowników nadal może korzystać z tej wersji. W tym momencie pojawia się kwestia tego, czy przeszłe dane mogą służyć do generowania obecnych narzędzi. Chew nie odpowiedział, czy TikTok wykorzystywał precyzyjne dane lokalizacyjne z GPS-u do wyświetlania spersonalizowanych reklam oraz czy aplikacja do dziś wnioskuje na bazie takich informacji.
W pewnym momencie Shou Chew zaczął wykorzystywać stwierdzenie, że nad niektórymi rozwiązaniami musi pracować cały przemysł, nie tylko TikTok. W ten sposób uniknął jednoznacznej deklaracji, że w przyszłości TikTok nie będzie sprzedawał danych. Wiemy jedynie, że dotychczas tego nie robił. Wiemy także, że nad kwestiami z promowaniem nieodpowiednich treści dla młodych oraz dezinformacji należy zająć się w szerszym gronie, a działania TikToka i tak sięgają daleko poza rynkowy standard.
Grzech czwarty – Shou Chew nie zbudował swojej wiarygodności
Wystarczyło ledwie kilka minut i jedno przemówienie Cathy McMorris Rodgers, by CEO TikToka miał utrudnione zadanie. Rodgers zapytała o powiązania Chew z członkami zarządu ByteDance. Reprezentantka Izby potwierdziła, że Chew utrzymuje regularny kontakt z Liang Rubo, szefem ByteDance. Przypomniała także o wycieku nagrań, według których do danych z TikToka mogli mieć dostęp przedstawiciele chińskiej partii komunistycznej.
Ponadto podkreśliła, że TikTok śledził lokalizację użytkowników mimo wcześniejszych zapewnień, że tak nie było. Firma już wcześniej przyznała się do tego procederu – jako uzasadnienie podała chęć wyśledzenia, skąd wyciekały dane o funkcjach firmy. Chrisa Lepitaka, który przewodził tej operacji, zwolniono. W późniejszej części o tę kwestię zapytał Neal Dunn, na co odpowiedzią było: “Nie sądzę, by śledzenie dobrze opisywało to, co się stało”.
Kongresmen Frank Pallone podważył z kolei założenia Project Texas i zapytał, czy TikTok sprzedaje zgromadzone dane podmiotom zewnętrznym. Odpowiedź Chew przekierowywała zainteresowanie na brokerów danych, ale nie o to chodziło Pallone’owi. Na pytanie, czy TikTok zamierza korzystać z gromadzonych danych tylko wewnętrznie, także zabrakło odpowiedzi – Chew ma ją dostarczyć w późniejszym terminie. Pallone’owi mocno zależało na tym, by uzyskać od firmy jednoznaczne potwierdzenia, chociażby dotyczące tego, że TikTok nie będzie gromadzić danych lokalizacyjnych ani medycznych bez wyraźnej zgody użytkowników. Chew nie odpowiadał jednoznacznie i zaznaczał, że te wymagania są znacznie większe niż względem innych podmiotów.
Czytaj też: Cóż za zwrot akcji – TikTok dostaje bana w kraju, który dotąd stał murem za aplikacją
Na te zarzuty Chew nie miał kontry. Wiarygodność udało mu się tylko odbudować przy pytaniu, czy jego dzieci korzystają z TikToka. Odpowiedź była przecząca. W późniejszej części CEO TikToka wytłumaczył, że chodzi o ograniczenia wiekowe w Singapurze, gdzie dostęp do aplikacji wyłączono dla osób poniżej 13-ego roku życia i że gdyby dzieci mieszkały w Stanach Zjednoczonych, pozwoliłby im na pobranie wersji TikToka dla młodszych odbiorców.
Obronna pozycja Chew mogła sprawdzić się przy atakach na ospałą moderację platformy, ale nie miała sensu, gdy Angela Dawn Craig zapytała o to, jak firma będzie walczyła z nielegalnymi aktywnościami. Odpowiedź “żadna firma nie może być w tym względzie idealna” tylko podniosła ciśnienie kongresmenki. Mocno zwróciła ona uwagę, że działania przy Project Texas są niewystarczające, dopóki w aplikację może ingerować chińska partia komunistyczna. CEO TikToka nie mógł odpowiedzieć na to pytanie, gdyż skończył się czas kongresmenki na zadawanie pytania.
Shou Chew nie przekonał mnie, że TikTok będzie wolny od chińskich wpływów
Aż chciałoby się powiedzieć, że Chińczycy trzymają nas mocno. Wymijające odpowiedzi i brak bezpośredniej konfrontacji z niewygodnymi faktami z pewnością nie przysłużą się medialnemu krajobrazowi, jaki roztacza się wobec TikToka. Amerykańscy politycy wyglądali, jakby osiągnęli porozumienie międzypartyjne.
Pomimo faktu, że 150 milionów użytkowników korzysta z TikToka w Stanach Zjednoczonych, przekaz był jasny – zarządzający aplikacją robią zbyt mało i zbyt wolno, a Project Texas nie odpowiada na wymagania, jakie stawiają przedstawiciele władzy. Szykują się kolejne gorące miesiące dla TikToka.