Aż trudno uwierzyć, że to nie twór sztucznej inteligencji, a rzeczywiste zdjęcia z akcji specjalnej USA
Pod koniec lutego bieżącego roku na Morzu Śródziemnym odbyły się ćwiczenia interoperacyjności sił operacji specjalnych, które zaangażowało siły specjalne amerykańskiej oraz greckiej marynarki. W kwestii sprzętu wykorzystano zarówno okręt podwodny USS Florida typu Ohio z pociskami manewrującymi, jak i pionowzlot MV-22 Osprey. Ten duet gra na zdjęciach pierwsze skrzypce, pokazując operację, w ramach to której najlepsi z najlepszych są spuszczani po linie na kadłub wynurzonego okrętu podwodnego.
Czytaj też: Wyjątkowy plan na wyjątkowy myśliwiec. Co będzie robił F-15EX i dlaczego to tak ważne?
Ćwiczenie obejmowało jednak nie tylko jeden, a tak naprawdę kilka scenariuszy, bo poza wspomnianym “transferem powietrznym” na okręt podwodny, w grę wchodził też bojowy desant poduszkowcem na okręt podwodny, prowadzenie operacji podwodnych oraz masowy zrzut zaopatrzenia i łodzi szturmowych z samolotów C-17. W ogólnym rozrachunku celem tych ćwiczeń było zwiększenie zdolności obu krajów do współpracy w operacjach morskich oraz zademonstrowanie ich możliwości innym sojusznikom z NATO.
Czytaj też: Problematyczny lotniskowiec Korei Południowej stanął na rozdrożach. Padła zaskakująca decyzja
Podczas ćwiczenia zaprezentowano również wszechstronność i elastyczność USS Florida, a więc dosyć wyjątkowego okrętu, który jest jednym z czterech przykładów typu Ohio, które zostały przekształcone z okrętów podwodnych z pociskami balistycznymi (SSBN) w okręty podwodne z pociskami manewrującymi (SSGN). Dzięki temu okręt USS Florida może przenosić do aż 154 pocisków Tomahawk jednocześnie, co po prostu robi wrażenie.
W przeciwieństwie do tradycyjnych pocisków rakietowych, które wykorzystują silniki rakietowe, latają na dużych wysokościach i poruszają się z prędkością ponad Mach 2, pociski manewrujące Tomahawk są całkowicie inne. Wykorzystują silniki turboodrzutowe, latają na niskim pułapie, co utrudnia ich dostrzeżenie przez wrogów i poruszają się na dystanse do 1600 km z prędkością poddźwiękową rzędu 890 km/h.
Czy tego typu operacje mają sens?
Ćwiczenia takich manewrów zawsze budzą pytania, czy aby na pewno tego typu operacje mogą zostać kiedykolwiek przeprowadzone w razie rzeczywistych działań wojennych. O ile transfer żołnierzy ze statku powietrznego na pokład wynurzonego okrętu podwodnego ma sens, tak zrobienie z takiej akcji “ataku” na wrogi okręt podwodny jest wręcz niemożliwe. Z jednej strony przez to, że żaden okręt podwodny nie dopuściłby do zbliżenia się wrogiego lotnictwa na tak bliski dystans, bo zwyczajnie pozostałby w głębinach, a z drugiej przez fakt, że gdyby już do tego doszło, to naturalną reakcją na “desant” tego typu byłoby po prostu zanurzenie okrętu i tym samym pozbycie się żołnierzy z kadłuba.
Czytaj też: Kolejne niszczyciele dla marynarki Chin. Ich zaawansowanie z pewnością zaskoczyło USA
Atak tego typu miałby sens wyłącznie w filmach, gdzie dzielny główny bohater jakimś cudem dostałby się na wynurzony okręt podwodny, który akurat np. odnawiałby zapasy powietrza, nie zaalarmowałby załogi i następnie przyczepił do kadłuba ładunek wybuchowy. Wtedy jednak transfer z wykorzystaniem pionowzlotu MV-22 Osprey nie wchodziłby w grę, a tak efektowne zdjęcia, jakie możecie podejrzeć powyżej, nigdy by nie powstały. W obliczu wojny ledwie jeden pocisk po prostu zestrzeliłby Osprey’a; amerykańskie cudo w sektorze pionowzlotów, łączące zalety śmigłowców oraz samolotów, czyli wirnikowców oraz stałopłatów.
MV-22 Osprey musi doczekać się następcy i ten już tak naprawdę powstaje
Dzięki charakterystycznej konstrukcji wirników, które są odchylane z pozycji pionowej do poziomej, MV-22 może startować w pionie lub po krótkim rozbiegu, co znacząco ułatwia proces startowania i lądowania np. na pasach startowych lotniskowców. Jest wprawdzie stary, bo pierwszy lot zaliczył w 1989 roku, a do służby trafił kilkanaście lat później (w 2007 roku), ale wielokrotnie udowodnił swoją przydatność oraz potencjał. Aktualnie dręczy go wiele problemów z wysokimi kosztami i konserwacją na czele, dlatego wysiłki w kierunku jego zastąpienia ciągle trwają w ramach programu HSVTOL.
W HSVTOL bierz udział m.in. Bell, którego wielkim celem jest opracowanie VTOL nowej generacji, cechującego się przede wszystkim wyższą prędkością charakterystyczną dla odrzutowego samolotu i okazalszym zasięgiem. Ten pionowzlot nowej generacji powinien też odznaczać się wysoką elastycznością operacyjną, systemami zwiększającymi potencjał przetrwania w boju, płynnym przejściem między trybami lotu pionowego i wertykalnego, możliwością tankowania w powietrzu i elastycznym kwestiom co do transportu ładunków. Nie wiemy jednak nic na temat tego, jak szybko doczekamy się owocu programu HSVTOL i jak długo będzie jeszcze służył Osprey, ale zważywszy na jego unikalność, wojsko USA nie pozbędzie się go przez długi czas.