Nie jestem jedynym, który na Spotify Hi-Fi czeka i to od dawna. Wystarczy wspomnieć niedawny tekst Łukasza, który celnie wypunktował szwedzką platformę w rzeczonym temacie, ale podał też przypuszczalną przyczynę takiego stanu rzeczy – Apple Music. Nie da się ukryć, że Spotify musiałoby dać swoim płacącym użytkownikom tryb najwyższej jakości (Hi-Fi czy Platinium) praktycznie za darmo (tak właśnie od samego początku postąpił Apple), ale przecież z biznesowego punktu widzenia nie ma w tym żadnego interesu.
Prędzej czy później Spotify Hi-Fi dostaniemy, bo analogicznie do branży VOD, żaden serwis nie będzie chciał pozostać przy Full HD, skoro konkurencja ma już od dawna 4K. Tymczasem Spotify serwuje użytkownikom remanent strony głównej w aplikacji dla systemów iOS i Android, wprowadzając znaczącą zmianę w sposobu konsumpcji treści, a raczej odkrywania nowej muzyki. Jest na pewno dynamiczniej i bardziej… tiktokowo?
Jezu, NIE. Uprasza się TikToka, żeby wy… poszedł sobie z mojego Spotify
Pozwoliłem sobie zacytować z lekkim stonowaniem reakcję na nowość Spotify w naszym zespole redakcyjnym. Rzeczywiście w widoku głównym aplikacji doczekaliśmy się swoistej inkarnacji TikToka, czyli wertykalnych treści wizualnych oraz scrollowania (oczywiście bez wyraźnego końca, żeby jak najdłużej zatrzymać użytkownika w procesie nieustannego przewijania). Swoją drogą, autorom cudownego wynalazku pt. Infinite Scrolling wysłałbym stosowną wiązankę za zmienianie ludzi w ameby.
Muzyka, podcasty i audiobooki będą się nam przewijać przed oczami (oraz uszami) na stronie głównej w aplikacji Spotify (wyczuwam tę analogiczną do rolek na Instagramie oraz Shortów na YouTubie kakofonię, niczym z zabawkowego syntezatora z czasów mojego dzieciństwa. Oczywiście będzie możliwość zapisania, podglądu i udostępnienia interesującego znaleziska, a muzyczny TikTok zawędruje też do wyszukiwarki. Spotify obiecuje (ja interpretuję to jako groźbę), że wizualne scrollowane treści zawędrują też do popularnych playlist (Odkryj w tym tygodniu, Radar premier, etc.).
Czytaj też: Spotify pozbywa się serduszka. Niby będzie wygodniej, ale jakoś tak obco
Scroll & Swipe – do tego sprowadza się nowy komunikat ze strony Spotify. Czytam to jako: napompuj się jeszcze większą dawką bodźców, aż oczy i uszy zaczną wychodzić z orbit, a dopiero wtedy jako fan poczujesz realne połączenie z ulubionym artystą. Otóż nie i tu wchodzę ja (stary człowiek, który drze się na chmury). Mam po dziurki w nosie wszechobecnej dynamizacji treści. Gdzie jest przestrzeń do uważnej i jednocześnie pogłębionej konsumpcji? Czy bardziej ambitnym artystom nie zależy przypadkiem właśnie na tym?
Stary dziad nie kupuje nowego Spotify
Ponieważ pamiętam jeszcze czasy Last.FM jako metody na poznawanie nowych wykonawców, dostrzegam w tym pewną logikę i przydatność. Z racji własnego zamiłowania do muzycznych eksperymentów słucham niezliczonych gatunków muzyki i staram się eksplorować tereny pozostające poza mainstreamowym światłem. Widzę też jednak, jak skutecznym narzędziem przyciągania uwagi okazują się krótkie i dynamiczne treści. Obserwuję, jak na przestrzeni ostatnich lat przeprogramowano nam tym kolektywnie mózgowe zwoje.
Żyjemy dziś wystarczająco szybko, żeby jeszcze w takich miejscach doznawać ataku dynamicznych, wizualnych treści. Uznaję, że są ludzie, którzy tego potrzebują. Ja do nich już jednak nie należę. Jestem na to za stary.