STEVE to akronim od Strong Thermal Emission Velocity Enhancement, a do jego identyfikacji doszło w 2016 roku. Zazwyczaj tego typu pokaz polega na powstaniu stosunkowo szerokiej i grubej wstęgi światła, zazwyczaj białego, fioletowego lub zielonego koloru. Pomimo pozornych podobieństwo do zorzy polarnej, STEVE stanowi odrębny temat dla astronomów.
Czytaj też: Najsilniejsza od 6 lat burza nawiedziła Ziemię. Nikt się jej nie spodziewał
Ci mieli niedawno szansę na ponowną obserwację tego zjawiska. Wszystko za sprawą koronalnego wyrzutu masy. Wyemitowana przez naszą gwiazdę plazma rozpędziła się do prędkości ponad 20 tysięcy kilometrów na godzinę i dotarła aż do ziemskiej magnetosfery oraz jonosfery. Tam doszło do interakcji pomiędzy zjonizowanym gazem a ziemskim powietrzem, co wywołało świetlne “fajerwerki”.
O ile jednak zorza polarna polega na ciągłych ruchach takich kolorowych smug, tak w tym przypadku mowa o niemal całkowicie nieruchomym zjawisku. Warto jednocześnie podkreślić, że kiedy na niebie pojawia się STEVE, to mogą mu również towarzyszyć smugi zielonego światła. O ile jednak główny pokaz może trwać nawet godzinę, tak owe smugi zazwyczaj znikają po około 30 sekundach.
STEVE, choć powstaje na podobnych zasadach jak zorza polarna, to stanowi odrębne zjawisko
Zeszłotygodniowe zamieszanie wynikało z powstania gigantycznej dziury na powierzchni Słońca. Jej średnica była nawet 20-krotnie większa od średnicy naszej planety, dlatego nie powinno dziwić, iż obiekt ten doprowadził do powstania tak silnej emisji. Koronalny wyrzut masy poruszał się przy tym zaskakująco wolno, dlatego naukowcy nie byli w stanie wykryć nadchodzącej burzy. Ta okazała się najsilniejszą od sześciu lat.
Czytaj też: Parada planet na wieczornym niebie. Zobacz pięć globów Układu Słonecznego naraz
Takie zjawiska mogą mieć poważne konsekwencje, między innymi dla funkcjonowania satelitów okołoziemskich czy naziemnych sieci energetycznych. Przy okazji mogą również stanowić ucztę dla oka. Zjawisko zorzy polarnej może bowiem rozlewać się poza obszary podbiegunowe: im silniejszy rozbłysk, tym dalej od biegunów może ono występować. STEVE również wydaje się wpisywać w tę zależność, choć nie w takim samym stopniu, jak zorza polarna. Przed kilkoma dniami jego obserwacje zgłosili mieszkańcy Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.
Jedną z podstawowych różnic między STEVE a zorzą polarną jest to, że to pierwsze zjawisko nie występuje za sprawą wysokoenergetycznych cząstek. Może się też pojawiać w znacznie większej odległości od biegunów. Niestety, jak na razie astronomowie nie mają wspólnej hipotezy, która mogłaby wyjaśniać, dlaczego tak się dzieje. Jako że aktywność Słońca rośnie, co nie zmieni się co do najmniej 2025 roku, to zapewne badacze kosmosu będą mieli teraz wiele okazji na poznanie fenomenów takich jak STEVE.