Do ich wyginięcia przyczyniła się przecież gigantyczna kolizja z udziałem obiektu o średnicy wynoszącej około 10 kilometrów. Niestety, szanse na pojawienie się podobnego zagrożenia – choć nikłe – bez wątpienia nie są zerowe. Nie dziwią więc starania naukowców, którzy dążą do opracowania systemu obrony planetarnej zdolnego do neutralizacji potencjalnych zagrożeń.
Czytaj też: Asteroida minęła nas o włos, a do jej wykrycia doszło zdecydowanie zbyt późno
Kluczowym testem skuteczności takiego rozwiązania była misja DART. Na czym dokładnie polegała? Chodziło o wykorzystanie statku kosmicznego do celowego uderzenia w obiekt zwany Dimorphosem, mający około 160 metrów średnicy i krążący wokół innego, znanego jako Didymos. Sonda zderzyła się ze swoim celem, osiągając prędkość około 22 500 kilometrów na godzinę. Do kolizji doszło 26 września 2022 roku.
Od tamtej pory trzeba było nieco poczekać, aby kurz po “walce” opadł – i to dosłownie. Astronomowie musieli bowiem ocenić, czy sonda DART miała jakikokolwiek wpływ na trajektorię lotu Dimoprhosa. A jeśli tak było, to czy okazał się on wystarczająco duży, aby można było ogłosić sukces i ze spokojem patrzeć w przyszłość? Następne tygodnie na to wskazywały, ponieważ pojawiały się kolejne dane pokazujące, iż ścieżka orbitalna Dimorphosa wokół Didymosa diametralnie się zmieniła.
Do wyginięcia dinozaurów najprawdopodobniej doszło za sprawą uderzenia asteroidy o średnicy około 10 kilometrów
Mniej więcej pół roku później naukowcy piszą o skutkach misji DART na łamach Nature. Co wiemy na pewno? Przede wszystkim to, że Double Asteroid Redirection Test skróciła okres orbitalny Dimorphosa o 33 minuty. To zdecydowanie zadowalający rezultat. Szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż za cel minimum uznawano wynik rzędu siedmiu minut.
W wyniku kolizji księżyc planetoidy Didymos utracił od 0,3 do 0,5% swojej pierwotnej masy. Potwierdziła to chmura odłamków, która pojawiła się za Dimorphosem wkrótce po uderzeniu. Poza tym, co wcale nie było tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać, obiekt ten nie rozpadł się na wiele mniejszych kawałków. Gdyby tak się stało, naukowcy mieliby twardy orzech do zgryzienia.
Czytaj też: Asteroida uderza w Warszawę, skala zniszczeń jest niewyobrażalna. Spokojnie, to tylko symulacja
Na szczęście nic nie wskazuje na to, byśmy w najbliższym czasie musieli martwić się zagrożeniem ze strony zabójczych asteroid. Wydaje się, iż takowe nie będzie realne przez co najmniej kolejnych sto lat, przy czym jest to bardzo bezpieczne założenie. Z drugiej strony, mając na uwadze sukces misji DART – bez wątpienia mającej niższy priorytet od hipotetycznej akcji ratowania Ziemi – możemy spać spokojnie. Przynajmniej z punktu widzenia kosmicznych zagrożeń, ponieważ znacznie bardziej realny wydaje się obecnie postępujący kryzys klimatyczny.