Podczas standardowej, porannej sesji bezmyślnego przeglądania Twittera trafiłem na znakomity wątek, doskonale podsumowujący, jak bardzo AI może wstrząsnąć rynkiem – w tym przypadku branżą muzyczną i podcasterską. Oczywiście do pewnego stopnia trzeba spoglądać na te wypowiedzi ze sporą dozą nieufności, wszalk Linus Ekenstam jest twórcą narzędzi AI, toteż logicznym jest, że będzie przekonywał, iż tego typu technologie wstrząsną światem, nawet jeśli do tego jeszcze bardzo daleko. Obawiam się jednak, że tym razem może mieć rację:
To nie są żadne spekulacje. To istniejące, działające, dostępne dla każdego narzędzia, które w dodatku bardzo szybko otrzymują nowe, coraz to bardziej imponujące funkcje. To także bardzo realna wizja przyszłości, w której giganci tacy jak Spotify, Apple czy Amazon, dysponując potęgą AI i niewyobrażalnej wielkości bazą danych są w stanie wygenerować “na pstryk” dowolną treść w dowolnej konwencji. Jeśli żadne teraźniejsze lub przyszłe regulacje prawne tego nie powstrzymają, technologia już teraz umożliwia wygenerowanie muzyki “na życzenie”.
Czytaj też: Sztuczna inteligencja albo nas zbawi, albo zabije. Mam tyle samo nadziei, co obaw
Trudno objąć umysłem, jak wielki zamęt na rynku wprowadzi ta zmiana, jeśli dalej będzie postępować w tym tempie. Stocki z muzyką? Niepotrzebne – tysiące domorosłych producentów z miejsca może się zwijać. Aktorzy głosowi? Przeżytek – AI w sekundy wygeneruje wysokiej jakości dubbing. Lektorzy? A komu to potrzebne, skoro robot może wygenerować audiobook idealnej jakości posiłkując się wyłącznie plikiem tekstowym książki. Artyści coverujący cudze utwory? Relikt przeszłości – niebawem każdy będzie mógł sobie wygenerować ulubioną piosenkę zremiksowaną w dowolnym stylu, zaśpiewaną głosem dowolnego piosenkarza.
Brzmi to jak apokalipsa dla branży artystycznej. Widzimy już dziś, co generatory pokroju Midjourney czy DALL-E robią z branżą graficzną. Widzimy, co ChatGPT robi z branżą internetowo-tekstową. To samo dotknąć może też każdą inną treść tworzoną cyfrowo; człowiek stanie się zbędnym elementem, bo roboty poradzą sobie z twórczością na podstawie prostych komend.
Gdy o tym myślę, jestem przerażony. Przede wszystkim tym, ilu utalentowanych ludzi straci pracę i tym, ilu utalentowanych ludzi w ogóle jej nie podejmie, bo już na starcie uzna (nie bezpodstawnie), że to nie ma sensu, skoro wszystko jest dziś w stanie zrobić komputer. Ten aspekt swoją drogą zasługuje na oddzielny materiał, bo coś czuję, że generatywne AI może nam zgotować niewyobrażalny kryzys własnej wartości w pewnych kręgach; skoro już dzisiaj ludzie uzdolnieni masowo borykają się z problemami natury psychologicznej, “syndromem oszusta” i ciągłym zwątpieniem we własne działania, to jak ogromna może stać się skala problemu, gdy dołożymy do tego równania perspektywę odebrania pracy przez roboty?
Czytaj też: Patrzę na Midjourney v5 i zastanawiam się – kiedy fotografia w ogóle przestanie być potrzebna?
Przeraża także to, na jaką nadpodaż treści musimy się przyszykować. Już dziś każdego dnia powstaje więcej muzyki/książek/animacji niż ktokolwiek będzie w stanie skonsumować w ciągu całego swojego życia. I niestety większość tych treści jest totalnie śmieciowa, co jest oczywiście efektem ubocznym pozytywnego zjawiska, jakim jest demokratyzacja dostępu do narzędzi i możliwości publikacji własnej twórczości w Sieci. Jednak to, co nadejdzie w niedalekiej przyszłości, będzie jeszcze gorsze, bo content będzie mógł generować absolutnie każdy. Nie tylko ludzie posiadający jakiekolwiek artystyczne zdolności, ale dosłownie każdy człowiek, który będzie miał na to ochotę, a nie miejmy też złudzeń – pierwsze na tych technologiach położą swoje łapska wielkie korporacje, które będą generować content na potęgę, byle tylko jak najwięcej na nim zarobić.
W przytoczonym wyżej wątku Linusa Ekenstama podoba mi się jednak szczególnie ten fragment:
Niebawem wartość tych rzeczy spadnie do zera, ponieważ każdy będzie mógł poprosić AI o wygenerowanie unikalnej treści w czasie rzeczywistym.
“Niebawem wartość tych rzeczy spadnie do zera” – to zdanie w wątku Ekenstama ma nieco inny wydźwięk, ale dla mnie jest oznaką nadziei, że w “Erze Inteligencji” zostanie jednak trochę miejsca na artystyczną ekspresję ludzi.
AI będzie powszechne, człowiek będzie (bez)wartościowy
Nie ma się co oszukiwać, liczba domorosłych artystów, zdolnych utrzymać się ze swojej twórczości z pewnością w najbliższych latach drastycznie spadnie i nietrudno odnieść wrażenie, że człowiek z biegiem lat stanie się bezwartościowy, przynajmniej w kontekście swoich zdolności twórczych. Prawdą jest też jednak, że wartość tych, którzy zdołają się utrzymać, drastycznie wzrośnie.
To prawda, że wszystko dąży do tego, by sztuczna inteligencja była dostępna dla każdego i aby każdy mógł tworzyć treść “na życzenie”, ale taka powszechność jednocześnie sprawi, że dzieła prawdziwych, “ludzkich” artystów będą w pewnych kręgach bardziej pożądane. 15-letnie julki raczej się tym nie przejmą, ale już starsi, bardziej świadomi odbiorcy mogą z wiekiem stać się coraz bardziej zmęczeni generatywnym AI i pragnąć czegoś “prawdziwego”.
Takie zjawiska mają przecież miejsce już dziś i przykładów wcale nie trzeba daleko szukać.
Powrót do analoga
Spodziewam się też w najbliższych latach jeszcze większego “oporu” przeciwko tej zmasowanej cyfryzacji, który przecież już dziś postępuje. Do łask wracają zapomniane technologie, takie jak aparaty analogowe czy płyty winylowe. Papierowe książki nadal stanowią przeważającą większość całego rynku. Nieustannie postępują trendy cyfrowego minimalizmu. David Sax pisał o tym szerzej w swojej znakomitej książce “The Revenge of Analog” – opisane tam przez niego zjawisko z biegiem lat wcale nie osłabło, lecz wręcz przybiera na sile.
I mam przekonanie graniczące z pewnością, że cyfryzacja każdej możliwej dziedziny naszego życia i zdominowanie Sieci przez generatywne AI spotka się z równie silną reakcją zwrotną, bo taka jest ludzka natura; łakniemy kontaktów międzyludzkich i prawdziwych rzeczy. Nawet w kontekście sieciowym, jestem przekonany, że pomimo postępującego wpływu sztucznej inteligencji ludzie nadal będą sięgać po treści tworzone przez człowieka, bo będą one “rezonować” z nami o wiele bardziej, niż twory sztucznej inteligencji. (Choć oczywiście nie można wykluczyć, że z biegiem lat i “wkładem” użytkowników dostarczających danych dla AI, roboty rozwiną się na tyle, by móc doskonale symulować pełną niuansów ludzką ekspresję; wtedy nic już nie będzie miało większego znaczenia).
Idą trudne, skomplikowane czasy
Nie miejmy złudzeń – najbliższa dekada będzie dla nas okresem jeszcze większych przemian niż ostatnia dekada upowszechnienia się smartfonów i dostępu do Sieci. W techno-bańce łatwo patrzeć na ten postęp z perspektywy jednostronnej ekscytacji, ale pamiętajmy, że po drugiej stronie tych wszystkich wspaniałych technologii stać będą także ludzie “nietechniczni”. Nieważne, jak “naturalna” będzie interakcja z AI; dla większości ludzi okres przestawienia się na korzystanie z tych nowinek może być trudny i bolesny, podobnie jak każdy inny proces wielkiej przemiany i innowacji.
Czytaj też: Roboty zabiorą nam pracę. ChatGPT-4 sprawił, że poczułem się niepotrzebny
Jeszcze trudniejsza będzie najbliższa dekada dla twórców treści wszelakich, bo nie ma co się oszukiwać, nawet jeśli wielu z nich AI pomoże w pracy, to równie wielu tę pracę z powodu AI straci. Na “ludzkich” twórców spadnie też ogromna presja wynikająca z konieczności ciągłego konkurowania z maszyną, a to przecież niemal niewykonalne.
I cała nadzieja w tym, że gdy już nadciągnie tsunami generowanych automatycznie treści, gdzieś na jego drodze staną zapory stworzone z ludzi, którzy wciąż będą cenić dzieła innych ludzi, którzy będą chcieli czegoś “prawdziwego”. W innym wypadku przyjdzie sztuczna inteligencja i nas zje.