To już nie przelewki – o ile wcześniejsze inicjatywy zmierzające do blokady należącej do chińskiej firmy ByteDance aplikacji TikTok w USA wychodziły wyłącznie z kręgów republikańskich, tym razem mamy do czynienia z ponadpartyjnym projektem, za którym stoi grupa senatorów z obu stron amerykańskiej sceny politycznej.
Tzw. The Restrict Act idzie jednak dużo szerzej. Projekt ustawy obejmuje bowiem swoim zasięgiem produkty technologiczne z sześciu krajów o “nieprzychylnych stosunkach” ze Stanami Zjednoczonymi: Chin, Iranu, Kuby, Korei Południowej, Wenezueli oraz Rosji. Co ciekawe, w obecnym kształcie nie padają tam nazwy konkretnych rozwiązań, więc można jedynie przypuszczać, że wśród nich ostatecznie wyląduje aplikacja ByteDance.
Po przyjęciu ustawy The Restrict Act przez amerykański Kongres i podpisaniu jej przez prezydenta Joe Bidena, Departament Handlu zyskałby realne uprawnienia do nakładania restrykcji na takie aplikacje jak TikTok, wliczając w to również całkowitą blokadę oraz odcięcie amerykańskich obywateli od “technologii stwarzających potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego”.
TikTok i The Restrict Act. Wiatr w żagle z Białego Domu
Sprawa nabiera nowego wymiaru za sprawą komentarza jakiego udzielił doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego, Jake Sullivan. Jego zdaniem nowe prawo zapobiegłoby wykorzystywaniu usług technologicznych dostępnych w USA przez obce państwa w sposób, który stwarza ryzyko dla wrażliwych danych amerykańskich obywatel oraz bezpieczeństwa narodowego. Jednocześnie wezwał Kongres do jak najszybszego zajęcia się projektem ustawy, aby można było wysłać ją do podpisu prezydentowi. Do projektu pozytywnie odniosła się również amerykańska sekretarz handlu, Gina Raimondo.
Czytaj też: Zakaz TikToka w Polsce może się ziścić. Kolejny kraj dał aplikacji bana
Warto przypomnieć, że już 23 marca przed amerykańskim kongresem ma się stawić Shou Zi Chew, czyli sam dyrektor generalny TikToka. Przynajmniej do tego czasu nie należy się zatem spodziewać żadnych konkretnych decyzji w sprawie projektu ustawy The Restrict Act. Wizyta przedstawiciela chińskiej aplikacji społecznościowej przed amerykańską administracją nie jest oczywiście przypadkowa. Z pewnością spotkanie nie będzie należeć do najłatwiejszych w karierze Shou Zi Chew.
Tak czy siak, aplikacja jest już od dawna na cenzurowanym i to nie tylko w USA – pod koniec lutego Biały Dom nakazał agencjom rządowym usunięcie TikToka z wszelkich służbowych urządzeń w ciągu najbliższych 30 dni. Na podobne kroki zdecydowała się niedawno Komisja Europejska. Do 15 marca TikTok ma zniknąć ze wszystkich urządzeń unijnych urzędników.
Niezależnie od losów projektu ustawy The Restrict Act, do starcia z popularną aplikacją ByteDance włączyły się amerykańskie uczelnie wyższe. Coraz więcej tamtejszych uniwersytetów zakazuje korzystania z TikToka w uczelnianych sieciach Wi-Fi. Batalia o przyszłość TikToka w USA (i nie tylko) dzieje się na naszych oczach, ale jej wynik nie jest nadal ostatecznie przesądzony.
Czy TikTok nadal robi za mało, żeby zdobyć nasze zaufanie?
ByteDance może zdecydować się na pewne kompromisy, jak miało to miejsce w przypadku przeniesienia danych amerykańskich użytkowników do centrów danych zarządzanych przez Oracle (projekt o nazwie Texas). Wiemy już, że podobną inicjatywę (projekt Clover) zmierzającą do zachowania neutralności danych TikTok będzie lada moment wdrażać w Europie, gdzie również ma ostatnio pod górkę.
Nie sposób nie doceniać licznych w ostatnim czasie inicjatyw ByteDance, zmierzających chociażby do oznaczania materiałów propagandowych, jak również wprowadzenie limitów czasowych dla nastoletnich użytkowników tej popularnej aplikacji, w której potrafią spędzać przecież długie godziny. TikTok nie odcina się od komunikacji z mediami, czego przykładem jest bardzo dobra współpraca z polskim oddziałem.
Trudno jednak powiedzieć, na ile wszystkie strony konfliktu ostatecznie będą chciały się ze sobą dogadać, komu na tym bardziej zależy i kiedy skończą się pokłady cierpliwości. Czasem odnoszę wrażenie, że TikTok obrywa rykoszetem w szerszej wojnie o charakterze światopoglądowym (ubranej momentami w wygodny medialnie płaszczyk walki o prywatność). Tymczasem prawdziwy konflikt toczy się na o wiele szerszej przestrzeni, a wszystkich odcieni szarości nie sposób policzyć nawet na palcach obu rąk.