USA uczynią z lotniskowców jeszcze ważniejsze cele i potężniejsze okręty
Stany Zjednoczone są aktualnie potęgą, jeśli idzie o lotniskowce, czyli szczególny typ okrętów, który służy jako pływające bazy powietrzne, pochłaniając ogromne ilości gotówki z budżetu, ale zapewniając flocie niewyobrażalne możliwości bojowe. Aktualnie marynarka wojenna tego państwa wykorzystuje 11 lotniskowców, z czego tymi najliczniejszymi są te typu Nimitz, które będzie ulepszać, aby zachować ich aktualność i skuteczność w ewentualnych przyszłych wojnach.
Czytaj też: Nimitz nieprędko odejdzie ze służby. Armia ma jednak pomysł, jak wprowadzić lotniskowce w XXI wiek
Lotniskowce nie są żadną fanaberią, bez której marynarka wojenna może się obejść. W rzeczywistości to jedyny typ okrętu, który może pozwolić marynarce przeprowadzać rozległe misje powietrzne na innych kontynentach. Jednak samo zbudowanie i następnie utrzymanie lotniskowców, to niebotyczne kwoty, na które mogą sobie pozwolić tylko nieliczni. Przez to właśnie w lotniskowce zainwestowali głównie Amerykanie, podczas gdy inne kraje z lotniskowcami (m.in. Francja, Chiny, Hiszpania, Indie) mają ledwie 1-2 okręty tej klasy na służbie.
Jeśli więc idzie o rozwijanie lotniskowców, to Stany Zjednoczone mają w tym największy udział i to temu państwu najbardziej zależy na ich rozwinięciu. Właśnie dowiedzieliśmy się, że marynarka wojenna państwa zleciła niedawno, bo 27 marca firmie Raytheon Missiles and Defense oraz Lockheed Martin wstępne opracowanie pocisku HALO, który będzie zaliczał się do rodzaju pocisków hipersonicznych, czyli rozwijanej aktualnie superbroni. Tak oto amerykańskie lotniskowce staną się jeszcze ważniejszymi celami podczas ewentualnej wojny, o których bezpieczeństwo od zawsze dba specjalna grupa eskortowa.
Czytaj też: Problematyczny lotniskowiec Korei Południowej stanął na rozdrożach. Padła zaskakująca decyzja
HALO to akronim od słów Hypersonic Air Launched Offensive Anti-Surface, co oznacza hipersoniczny pocisk wystrzeliwany z powietrza przeciwko celom nawodnym. Wedle założeń projektowych, ma to być pocisk przeznaczony na okręty, a dokładniej mówiąc, znajdujące się tam samoloty bojowe, który będzie cechował się dalekim zasięgiem oraz wysokimi prędkościami lotu. W rzeczywistości HALO jest też kontynuacją programu Long Range Anti-Ship Missile (LRASM), który został wyprodukowany przez Lockheed Martin i jest obecnie stosowany w F/A-18 marynarki wojennej oraz B-1B sił powietrznych.
Czytaj też: Rosja nie dorasta USA do pięt. Jej jedyny lotniskowiec to pasmo porażek
Hipersoniczne pociski z programu HALO zapewnią znaczne większe możliwości w zakresie walki przeciwpowierzchniowej względem tego, do czego aktualnie ma dostęp wojsko Stanów Zjednoczonych. Z tego co już wiadomo, kontrakty kosztują amerykańską marynarkę 116 milionów dolarów, a okres ich realizacji zakończy się we wrześniu 2025 roku. Samo wprowadzenie HALO do służby jest planowane “pod koniec trwającej dekady” i zaowocuje znaczącym rozszerzeniem możliwości przeciwokrętowych. Wzmianki o znacznym zasięgu tego pocisku sugerują, że HALO przewyższy nie tylko pocisk NSM o zasięgu 200 km z 120-kg głowicą bojową, czy Harpoon o zasięgu 220 km i z 227-kg ładunkiem użytecznym, ale też najnowszy pocisk LRASM wykonany zgodnie z prawidłami założeń stealth, który może atakować cele oddalone o ponad 370 km swoją 450-kilogramową głowicą.