Hipersoniczne pociski AGM-183 ARRW były niczym superbroń dla wojska USA, ale możemy już o nich zapomnieć
13 marca 2023 roku przetestowano po raz drugi prototypowy pocisk hipersoniczny AGM-183 ARRW, czego szczegóły możecie przeczytać tutaj. Był to któryś z kolei test zakończony nie po myśli Sił Powietrznych USA, przez co w praktyce pociski ARRW zaliczyły pomyślnie tylko dwa z pięciu testów. Ich rozwój trwał od 2018 roku i został zapoczątkowany kontraktem w wysokości 480 milionów dolarów, podczas gdy jeszcze na początku 2023 roku oficjalnie wspominano o planie zakupu 300 pocisków tego typu w cenie 14,9 mln dolarów za każdy egzemplarz. Założenia te pogrzebał ten ostatni nieudany test, po którym nastąpią wprawdzie dwa kolejne, aby dotrzymać warunki umowy, ale nawet po ich zakończeniu lotnictwo USA nie będzie chciało pocisków ARRW ich na służbie.
Czytaj też: HALO, co jest? USA chcą zrobić z lotniskowców jeszcze groźniejsze okręty
Decyzję o porzuceniu pocisków AGM-183 ARRW można uznać za wielką wpadkę USA w rozwoju pocisków hipersonicznych, bo to właśnie to dzieło Lockheed Martina miało zapewnić Stanom Zjednoczonym dostęp do tej superbroni. Dokładne przyczyny problemów z ARRW nie są publicznie ujawnione, ale są najpewniej związane z systemami sterowania płetwą boostera (powierzchni sterującej, wymuszającej konkretny kierunek lotu), które nie działały prawidłowo podczas sekwencji startowej. Sam booster pocisku miał za zadanie wznieść pocisk wysoko i rozpędzić go do prędkości hipersonicznej, a następnie uwolnić tak zwany pojazd boost-glide z głowicą bojową, który zanurkowałby na obrany cel.
Czytaj też: Kolosalny samolot Airbusa przejął kontrolę nad dronami. Tak wytycza się nowe szlaki dla wojska
Co ta decyzja oznacza dla Stanów Zjednoczonych? Przerzucenie swojego skupienia z ARRW na rozwijany przez firmę Raytheon Technologies i Northrop Grumman pocisk z programu HACM (Hypersonic Attack Cruise Missile). Podobnie jak ARRW, ten pocisk jest również bronią hipersoniczną wystrzeliwaną z powietrza, ale znacząco różni się od niewypału Lockheed Martina, stawiając na inną konstrukcję oraz napęd. Zamiast pojazdu szybującego, HACM wykorzystuje silnik scramjet, przez co lata niżej i cechuje się niższym zasięgiem.
Czytaj też: O tych bombowcach mogłeś nie słyszeć. Amerykanie porzucili wyjątkowe projekty
Innymi słowy, możliwości HACM są mniejsze, ale wiąże się to z pewnymi zaletami. Pocisk będzie zdecydowanie prostszy i tańszy do stworzenia, a na dodatek będzie mógł zawitać na pokład nie tylko bombowców B-52, jak ARRW, ale znacznie szerszego spektrum samolotów wojskowych. Jego największą wadą względem ARRW będzie brak zdolności do zwalczania celów w obszarach chronionych przez zaawansowane systemy antydostępowe (m.in. systemy przeciwrakietowe). Pozostaje więc kibicować nowym faworytom lotnictwa USA, którzy chcą, aby ich pocisk HACM osiągnął gotowość operacyjną do 2027 roku fiskalnego.