Wróćmy do 2020 roku. Microsoft obiera inną strategię niż Sony i stawia na dwie konsole, które różnią się nie tylko obecnością napędu, ale i wydajnością, a w rezultacie – ceną. Mniejszy, tańszy i pozbawiony napędu Xbox Series S stanowi nową generację na pół gwizdka – korzysta z mniejszej ilości pamięci oraz ograniczonej wersji chipsetu. Obiektem westchnień zapalonych graczy naturalnie staje się zatem Xbox Series X.
Przyznaję, że sam planowałem zakup Xboxa Series S w tandemie z usługą Xbox Game Pass. O pomyśle powiedziałem ojcu, który zaproponował mi dołożyć się do sprzętu, dzięki czemu jako prezent mogłem wybrać Xboxa Series X. I tak konsola znalazła się przy moim boku.
2 lata z Xboxem Series X, a ten nadal wygląda dziwnie
Należę do grona, któremu wygląd najmocniejszej konsoli Microsoftu nie przypadł do gustu. Rozumiem potrzebę umieszczenia potężnej wentylacji oraz zmieszczenia pokaźnych podzespołów, ale to nie na mój gust.
To jednak nie ma większego znaczenia. Ważne, że konsola działa zarówno w pionie, jak i w poziomie. Przez 95% czasu korzystałem z ustawienia wertykalnego – w ten sposób walory wizualne konsoli sprawiały wrażenie mniej inwazyjnych. Jednocześnie nie da się nie odnieść wrażenia, że do Xboxa Series X najlepiej pasuje określenie “Xkloc”, a jego kanciastość polaryzuje.
Gdy chodzi o aspekty wizualne, trudno dostrzec większe problemy. Nie przenosiłem tej konsoli często, wszak nie jest to konsola przenośna, jeżeli jednak będziecie to robić, to z trudem przyjdzie wam usuwanie brudu. Zastosowane tworzywo sztuczne co prawda nie przyciąga kurzu, ale ma spory problem z odciskami palców i nie mam pojęcia, jakiej substancji użyć, aby w pełni się ich pozbyć. W dodatku po każdym przetarciu zostaje ślad, który nie znika do końca. Problem stanowi także czyszczenie okolic napędu czy portu USB-A – ta część po prostu jest szara i nie znalazłem na to sposobu.
W tym miejscu wtrącę kilka słów o kontrolerze. Ten dla odmiany dobrze radzi sobie z odciskami, ale kurz przyciąga niczym magnes. Po blisko dwóch latach korzystania nie mogę jednak narzekać na jego stan. Co prawda kilka plastików tu i ówdzie lubi sobie chrupnąć, ale co do zasady spasowanie elementów jest na wysokim poziomie. Nie dostrzegłem problemów pokroju dryfowania gałek analogowych czy zmęczenia któregokolwiek z przycisków.
Czytaj też: Nie czekaj na PS5 Pro. Sony ma zupełnie inny plan na nową konsolę
Wizualnie kontroler i konsola to dobrana paczka – obydwa sprzęty cechuje oszczędność przekazu. Jednocześnie Xbox Series X wygląda jak żaden inny sprzęt i nie wydaje się być łatwym do wkomponowania w domową scenerię. Producent stanął w rozkroku pomiędzy krzykliwą i jeszcze większą Playstation 5, a subtelnym i minimalistycznym w każdym calu Xboxem Series S.
Jak takie opakowanie wpłynęło na kulturę pracy? Przez większość czasu jest bardzo dobrze. To cicha konsola i nie zwraca na siebie uwagi. Zazwyczaj znajduje się dość blisko mnie, bowiem umieściłem ją na biurku. Jest znacznie cichsza od umieszczonego na tym samym biurku komputera. Jednocześnie w dalszej perspektywie niepokoi mnie jej tendencja do utrzymywania stałej, wysokiej temperatury. Niemal zawsze z konsoli, która nie ma aktywnego trybu oszczędzania energii, wydobywa się ciepłe powietrze. Na razie nie wyniknęły z tego żadne problemy, więc być może martwię się na zapas.
Interfejs konsoli Xbox Series X to lata pielęgnowania prostoty
Microsoft od lat realizuje swoją strategię kafelkowych interfejsów z mniejszymi bądź większymi sukcesami. Przy okazji premiery konsol nowej generacji producent nie zdecydował się na drastyczną zmianę tego trendu. Jest nudno, przewidywalnie i niezbyt futurystycznie, ale czy nie tak miało być?
Microsoft niejako zrealizował wizję, która przysporzyła mu sporo przeciwników przy okazji premiery konsoli Xbox One. Interfejs nie jest zdominowany przez gry oraz związane z nimi opcje. Nawet jeśli pozwolimy sobie na pewną dozę personalizacji i przeniesiemy różne segmenty, całość zachowa prezencję panelu kontrolnego Smart TV aniżeli interfejsu konsoli.
Niezmieniony interfejs z pewnością przyczynił się do łatwiejszego wejścia w nowy system dla wielu graczy. Jednocześnie zaczyna wkradać się tu… nuda? Wygoda jest dobra, ale Microsoft przez ponad dwa lata nie zrobił niczego, co mogłoby mnie uświadczyć w przekonaniu, że nowa generacja to także nowe podejście do wygody użytkowania. Niebawem całość doczeka się lekkiego odświeżenia wyglądu, przy czym w dalszym ciągu mówimy o tym samym sposobie poruszania się w obrębie oprogramowania z tym samym, kafelkowym wyglądem.
Trzeba zauważyć, że większość aplikacji i rozwiązań po prostu działa. Nikt nie musiał ich tworzyć od zera, a baza usług pobocznych pokroju VOD z miejsca była szeroka. Dzięki temu Microsoft mógł skupić się na takich detalach jak umożliwienie słuchania dźwięku poprzez złącze jack 3,5 mm w padzie czy wyciszenie konsoli podczas rozruchu. Microsoft rozwiązuje nawet takie problemy jak zbyt duża jasność przycisku Xbox. Jednocześnie część z tych problemów producent sam sobie stworzył. Brak obsługi Bluetooth w konsoli wydanej pod koniec 2020 roku? Nie widzę w tym innej motywacji niż chęć zarobienia na własnych i certyfikowanych akcesoriach.
W tym miejscu warto odnieść się do jeszcze jednego problemu – to pojemność dysku. 1 TB mógł imponować przy okazji premiery Xboxa One, ale niekoniecznie w erze gier ważących ponad 100 gigabajtów (na przykład Forza Horizon 5). Nawet bez instalowania pozycji pokroju Call of Duty: Warzone pojawiają się momenty, gdy na bieżąco muszę żonglować między posiadanymi grami. Parę hitów z abonamentu Game Pass, parę gier imprezowych, trochę aplikacji VOD i pamięć jest bliska zapełnienia. Oczywiście Xbox pozwala na proste rozbudowanie pamięci i to bez konieczności rozkręcania urządzenia, ale ceny kart rozszerzeń przyprawiają o zawrót głowy. Za 1 TB dodatkowej pamięci trzeba zapłacić blisko 1000 zł.
Czytaj też: Test WD Black D30 1 TB Xbox. Ratunek na brak miejsca na konsoli
Czy Xbox kiedykolwiek odmówił mi posłuszeństwa? Tak, zdarzył się jeden taki moment, w dodatku podczas wakacji. Konsola wyświetlała czarny ekran i nie reagowała na komendy. Kilkanaście minut czekania oraz odłączenie złącza HDMI nie zmieniły stanu rzeczy. Po wypięciu konsoli ze źródła zasilania i uruchomieniu jej ponownie nie było już żadnego problemu. Jak na dwa lata korzystania to bardzo dobry rezultat. Jedyne, co cały czas nie ulega poprawie, to prędkość łączenia się z siecią bezprzewodową. Konsola po uruchomieniu ekranu Start potrzebuje jeszcze od kilkunastu do kilkudziesięciu sekund, by połączyć się z usługami sieciowymi.
Gry na Xbox Series X – Nowa generacja czy jednak nie?
O tym, że polityka Microsoftu jest zupełnie inna niż Sony, wiemy nie od dziś. Od kiedy amerykańska firma postanowiła kreować się na otwartą dla wszystkich graczy, a abonament Game Pass święci tryumfy, coś się skończyło. Trudno, by premiera na konsole Xbox wygenerowała szum wokół konsoli, kiedy gra trafia w tym samym momencie na komputery osobiste. Poniekąd czyni to też Xboxy mało atrakcyjnymi konsolami dla tych, którzy posiadają mocny komputer. Ci, by skorzystać z większej biblioteki gier, skierują się prędzej ku Playstation 5.
Dlaczego zatem wybrałem Xbox Series X zamiast konsoli Sony? Tak się składa, że nigdy nie lubiłem układu gałek analogowych w padach do Playstation, a z Xboxem 360 spędziłem jedne z najlepszych chwil dorastania. Ponadto w momencie zakupu konsoli nie dysponowałem mocnym komputerem stacjonarnym, więc argument o tej samej (a nawet większej) bazie gier na PC nie miał dla mnie takiego znaczenia. Lubię konsole jako sprzęt do gier i rozrywki.
Dlatego tym bardziej ubolewam, że w grach nie dochodzi już do wielkich zmian. Jasne, można się zachwycić wyglądem Forzy Horizon 5 czy A Plague Tale: Requiem, ale nie są to tak wiekopomne osiągnięcia graficzne, jak przed kilkunastoma czy nawet kilkoma laty. Obsługa śledzenia promieni to coś, co miało sprzedać nowe konsole, a tymczasem deweloperzy niechętnie garną się do implementacji tej techniki. W kwestiach mechaniki czy różnorodności rozgrywki także nie doszło do przełomu, choć warto odnotować ciekawe tytuły jak Hi-Fi Rush czy As Dusk Falls, które mieszają gatunki i wprowadzają garść innowacji.
Jedynym, co pozwoliło mi poczuć się z Xboxem Series X jak z nową generacją są szybsze czasy wczytywania oraz Quick Resume. Funkcja szybkiego powrotu do jednego z kilku tytułów jest niesamowicie wygodna. Szkoda, że funkcja nie do końca dogaduje się z częścią gier, szczególnie tymi ze starszych generacji, ale ten stan i tak uległ poprawie względem moich początków z konsolą w 2021 roku.
Czytaj też: Xbox Game Pass zjada PlayStation Plus na śniadanie. To nie opinia, tak mówi Sony
Tym, czego nie załata nawet najbogatsza biblioteka gier, są braki sprzętowe. W grach chciałbym odczuć lepsze wibracje. Kto raz skorzystał z kontrolera DualSense, ten wie, że dobre rozwiązania haptyczne są warte każdych pieniędzy. Dodatkowo jako osoba testująca wiele smartfonów widzę, o ile przyjemniejsze może stać się wykonywanie codziennych czynności, gdy otrzymujemy precyzyjną odpowiedź od urządzenia. To nie jest tak, że wibracje w kontrolerze Xbox Series są fundamentalnie złe – po prostu niezbyt precyzyjnie odpowiadają temu, co dzieje się na ekranie. Swego czasu Microsoft pytał graczy o to, czy chcieliby, by w jego kontrolerach gościły wibracje haptyczne. Kto wie, może przy okazji premiery wersji Pro doczekamy się nowego kontrolera?
Microsoft stoi w ciekawym punkcie z konsolami Xbox
Po dwóch latach i kilkunastokrotnym wykorzystaniu napędu Xboxa Series X dochodzę do wniosku, że nawet ta najpotężniejsza w historii konsola Microsoftu to tak naprawdę maszyna do abonamentu Game Pass. Z jednej strony nie ma w tym nic złego – tani dostęp do wielu świetnych gier brzmi jak ucieleśnienie marzeń, zwłaszcza w erze gier za 350 złotych. Z drugiej strony agresywna promocja tego abonamentu na wielu platformach sprawia, że prawdziwie ekskluzywnych gier tu nie znajdziemy.
Dobrze wiedzieć, że kupując Xboxa Series X zdecydowałem się na sprzęt niemal bezawaryjny i odporny na upływ czasu. Nadal brak mu potężnych gier dla pojedynczego gracza z otwartym światem i angażującą historią. Przypadki serii Horizon, God of War czy Uncharted pokazują, że jest to sposób na przyciągnięcie do sprzętu wielu użytkowników. Microsoft próbuje, ale jego franczyzy wydają się nie mieć tak dużego wpływu na świat gier. Być może w tej grze chodzi o maksymalizację zysków, a te przy ponad 25 milionach subskrybentów usługi Game Pass są pokaźne – to już 15% całościowego dochodu Xboxa z zawartości i usług. Z perspektywy konsumenta mam nadzieję, że te liczby przełożą się na coś większego, niż abonament z grami i zobaczymy ciekawe tytuły definiujące istotę tej generacji konsol.