Test Canon EOS R50 – mały aparat dla początkujących

Canon R50 jest najmniejszym i najprostszym przedstawicielem bezlusterkowców tego producenta. W zamierzeniu przeznaczony jest dla użytkowników początkujących, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z fotografią. Czy EOS R50 jest w stanie skusić odbiorców, dla których smartfon jest aparatem pierwszego wyboru?
Canon EOS R50

(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Canon EOS R50 – specyfikacja techniczna

MatrycaEfektywna rozdzielczość 24,2 Mpix, APS-C 22,3 x 14,8 mm, CMOS, 3:2, całkowita liczba pikseli: 25,5 Mpix, automatyczne czyszczenie za pomocą ultradźwięków, filtr dolnoprzepustowy
Procesor obrazuDIGIC X
Format zapisu– zdjęcia: RAW: 14-bit, JPEG (2 poziomy kompresji), HEIF (2 poziomy kompresji),
– filmy: MP4: H.264 (4:2:0 / 8-bit), H.265 (4:2:2 / 10-bit)
Zakres ISOAuto, 100-32000 w skoku co 1/3 lub 1 EV, rozszerzalne do 51200,
Migawka– szczelinowa sterowana elektronicznie: 30 s – 1/4000 s, B
– elektroniczna 30 s – 1/8000 s, B
skok ustawień co 1/2, 1/3 lub 1 EV,
BagnetCanon RF, crop x 1,6
Stabilizacja obrazuObiektyw
OgniskowanieDual Pixel CMOS AF, piksele detekcji fazy wbudowane w matrycę
– 100 % pokrycia kadru
– 651 stref automatycznych, 4503 punkty
– Tryby AF: Auto, One-Shot AF (pojedynczy), AI Servo AF III+ (ciągły), Tryb Manualny (MF)
– zakres pracy: -4 – 20 EV
– wykrywanie twarzy, wykrywanie oka, wykrywanie zwierząt, wykrywanie samochodów i motocykli
– asysta AF: wbudowana dioda LED, zewnętrzna lampa błyskowa
Pomiar światła384-strefowy TTL
Tryby pomiaru:
– matrycowy
– centralnie ważony uśredniony
– skupiony
– punktowy
Zakres pomiaru: od -2 do 20 EV
Ekspozycja– kompensacja: +/- 3.0 EV w skoku co 1/3 lub 1/2 EV
– bracketing: +/- 3.0 EV w skoku co 1/3 lub 1/2 EV (2, 3, 5 lub 7 zdjęć)
Programy– Tryby: zaawansowana automatyka ujęć, 14 programów scen tematycznych, w tym panoramy, filtry kreatywne, elastyczny priorytet AE, program AE, priorytet migawki, priorytet przysłony, tryb ręczny, Bulb
– Style obrazów: automatyczny, standardowy, portrety, krajobrazy, szczegółowy, neutralny, dokładny, monochromatyczny,
Zdjęcia seryjne– Migawka mechaniczna: do 12 fps (bufor na ~7 plików RAW lub 42 pliki JPEG)
– Migawka elektroniczna: do 15 fps ze śledzeniem AF (bufor na ~7 plików RAW lub 28 plików JPEG)
Lampa błyskowawbudowana (LP 6), gorąca stopka elektroniczna, 21 styków
– zgodność z lampami EX Speedlite, pomiar E-TTL II,
– Synchronizacja do 1/250 s z elektroniczną pierwszą kurtyną, brak synchronizacji błysku z migawką elektroniczną
– Korekcja siły błysku lampy wbudowanej: +3/-2 EV w krokach co 1/3 lub 1/2 EV
– Korekcja siły błysku Speedlite: +3/-3 EV w krokach co 1/3 lub 1/2 EV
Samowyzwalacz10 lub 2 s
Karta pamięciSD/SDHC/SDXC UHS-II
LCD2,95″, 3:2, 1,62 mln punktów, pokrycie ok. 100%, regulacja jasności: 7 poziomów
WizjerOLED, 0,39″, 2,36 mln punktów (1024 x 768), powiększenie x0,95, pokrycie kadru 100%, punkt oczny ok. 22 mm, korekta dioptrii od -3 do +1, 60 lub 120 Hz
Komunikacja i złącza– USB 2.0 Gen 2 (złącze USB-C),
– mikro HDMI (typu D),
– wejście mikrofonu mini-jack (3,5 mm) stereo,
– moduł Wi-Fi (802.11 b/g/n, 2,4 GHz)
– Bluetooth 4.2
ZasilanieAkumulator Li-Ion LP-E17
Wydajność ok. 440 zdjęć przy włączonym ekranie oraz ok. 310 zdjęć przy korzystaniu z wizjera
AkcesoriaZaślepka korpusu, pasek, ładowarka, akumulator, instrukcja
Waga328 g (korpus), 375 g (korpus z baterią i kartą pamięci)
Wymiary116 × 85,5 × 68,8 mm
Dodatkowe informacjeObsługiwane przestrzenie kolorów: sRGB, AdobeRGB.

Zestaw Canon EOS R50 + RF-S 18-45 IS STM kosztuje około 4200 zł, a z dodatkowym obiektywem RF-S 55-210MM F5-7.1 IS STM około 5500 zł.

Konstrukcja i jakość wykonania

Canon EOS R50
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Canon EOS R50 jest najtańszym bezlusterkowcem w ofercie producenta, pozycjonowanym na następcę wygaszanego podstawowego aparatu EOS M50 II z bagnetem EF-M. Zmiana bagnetu na RF, który był zaprojektowany na potrzeby kamer pełnoklatkowych, wraz z próbą uzyskania jak najmniejszego korpusu wymusiła dość szczególne rozwiązania – bagnet zajmuje większą część przedniej ścianki R50, zachodząc aż na wyświetlacz.

Po bokach bagnetu jest niewiele miejsca – po lewej akurat tyle, żeby umieścić przycisk zwolnienia blokady obiektywu. Po prawej jest uchwyt – dość mały i słabo wysunięty. Między nim a bagnetem jest akurat tyle miejsca, by z trudem zmieścić palce, gdy założony jest któryś z małych obiektywów RF-S – nie wyobrażam sobie obsługi aparatu z założonym na przykład pełnoklatkowym obiektywem RF 15-35/2.8 IF USM, który wykorzystywałem podczas testu EOS-a R7.

Canon EOS R50
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Miniaturyzacja korpusu widoczna jest też na tylnej ściance. Obrotowy wyświetlacz zajmuje większą część obudowy. Po jego prawej stronie ciasno upchane na wolnej przestrzeni zostały przyciski do sterowania pracą aparatu: przycisk szybkiego wyboru umieszczony wewnątrz przełącznika krzyżakowego, przycisk dostępu do menu, info oraz podgląd wykonanych zdjęć. Na krawędzi uchwytu znalazł się przycisk wyboru punktu AF i blokady ekspozycji.

Na górze znalazł się kołowy przełącznik trybów pracy zintegrowany z włącznikiem zasilania. Pojedyncze koło nastaw znalazło się na górnej części, obok spustu migawki. Obok znalazł się przycisk szybkiego dostępu do ustawień ISO oraz włącznik nagrywania wideo.

Canon EOS R50
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Jakość wykonania aparatu nie robi najlepszego wrażenia. Wprawdzie nic nie trzeszczy, ale czuć w rękach wszechobecny tani plastik i gumę, a odchylany na bok obrotowy wyświetlacz sprawia wrażenie trochę zbyt luźnego – i to nie jest nic nowego, tanie aparaty Canona zawsze sprawiały takie wrażenie. Jakość wizjera OLED i panelu LCD nie budzi natomiast zastrzeżeń – są to najprawdopodobniej te same wyświetlacze, które znalazły się w droższym EOS R7 (aczkolwiek wizjer ma mniejsze powiększenie) i to widać.

Canon EOS R50
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Aparat, jak przystało na konstrukcję całkowicie amatorską, nie posiada żadnych uszczelnień, ma slot na jedną kartę SD w komorze akumulatora i nie powala liczbą dodatkowych złączy dla akcesoriów. W zasadzie można mu to wybaczyć – dla amatora nie będzie to zapewne problemem.

Ergonomia

Canon EOS R50 jest aparatem małym i lekkim. A ponieważ nie da się zmniejszyć bagnetu RF, ucierpiało wszystko inne. Niestety, nie da się tego powiedzieć delikatnie: korzystało mi się z EOS-a R50 fatalnie. Przyciski są małe i niewygodne – trudno się z nich korzysta nawet patrząc na korpus, a co dopiero mówić o użyciu z okiem przy wizjerze. Przejście z klawiszologii Sony na Canona nigdy nie było proste, ale podczas testowania EOS-a R7 zrobiłem to w parę dni. Przy R50 nie ma o tym mowy, aparat po dwóch tygodniach jest w moich dłoniach tak samo obcy jak po wyjęciu z pudełka – doszło do tego, że część nastaw wygodniej mi zmienić za pomocą dotykowego ekranu, zamiast szukać ich pod przyciskami.

W trybie preselekcji przysłony, aby wprowadzić korekcję ekspozycji należy przyciskiem zmienić działanie koła zmiany parametrów znajdującego się obok migawki i wprowadzić zmiany. Niestety wybór pozostaje aktywny także później, podczas zdjęć wielokrotnie zdarzało mi się nie zwrócić na to uwagi, w wyniku czego zamiast przysłoną manipulowałem ekspozycją i traciłem czas na przywracanie pożądanych ustawień. Takie drobiazgi niesamowicie irytują (żeby nie powiedzieć dosadniej) i utrudniają pracę.

Kolejnym efektem miniaturyzacji doprowadzonej do absurdu jest współpraca z obiektywami. Założenie dużego obiektywu pełnoklatkowego sprowadzi korpus do roli nieco większego dekielka – o wygodnym uchwycie nie ma mowy, nie ma miejsca na palce, a zresztą szkło przeważa do przodu niesamowicie. Na zdjęciu powyżej widać R50 z założonym obiektywem RF 28-70 mm f/2 – konia z rzędem dla tego, kto będzie potrafił wygodnie takiego zestawu używać. A obiektywów APS-C jest na lekarstwo…

Canon EOS R50 jako sprzęt na co dzień

Na potrzeby testów otrzymałem aparat w zestawie kitowym z dwoma obiektywami:

  • Canon RF-S 18-45 mm f/4.5-6.3 IS STM
  • Canon RF-S 55-210 mm f/5-7.1 IS STM

Pierwszy z nich ma konstrukcję składaną – do pracy należy przekręcić pierścień ogniskowych do pozycji roboczej, co spowoduje wysunięcie wewnętrznego tubusu z soczewkami. Drugi jest konstrukcją klasyczną. Oba są niestety ciemne jak noc listopadowa i plastikowe jak Durex – plastikowy jest nawet bagnet. Poza mechanicznym pierścieniem zoomu i elektronicznym ostrości nie ma na nich żadnych elementów sterujących – wszystko wykonuje się z poziomu korpusu. Aby nie było to samo zło, szkła są małe, względnie poręczne, mają stabilizację oraz są w miarę ciche mimo napędu silnikami krokowymi STM.

Na czas przygotowywania recenzji otrzymałem też pełnoklatkowy obiektyw Canon RF 35 mm f/1.8 MACRO IS STM – najprawdopodobniejszy zakup dla miłośnika fotografii któremu nie wystarczy zestaw kitowy. Ostatecznie nie użyłem go praktycznie – po zapięciu do korpusu szkło tak hałasowało (IS oraz silnik AF), że sprawiało wrażenie, że jest na krawędzi awarii. Szczerze mówiąc nie miałem czasu i ochoty sprawdzać, jak blisko krawędzi się znalazł.

Pozostałem zatem przy najbardziej prawdopodobnym sposobie użytkowania, czyli aparat ze szkłami kitowymi. Taki zestaw jest mały, zgrabny i lekki. Dla mnie niestety zbyt mały – nie udało mi się znaleźć sposobu na wygodną obsługę. Ale ten sam EOS R50 okazał się nieźle pasować do znacznie mniejszych dłoni żony i jeszcze mniejszych dłoni dziesięcioletniego syna – nie mając moich przyzwyczajeń i oczekiwań aparat nie sprawiał im aż takich problemów jak mi. Być może to jest odpowiedź na pytanie „dla kogo jest Canon EOS R50”?

Fotografowanie Canonem EOS R50

Canon EOS R50
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

W codziennym użytkowaniu korzystałem zarówno z elektronicznego wizjera, jak i z wyświetlacza. Niezbyt mi przypadł do gustu mechanizm obracania tego ostatniego, wydaje się dość delikatny, ale podczas testów nie sprawiał problemów. Rozłożenie wyświetlacza domyślne wyłącza działanie czujnika aktywującego wizjer przy rozłożonym ekranie – na szczęście można to zmienić.

Jakość obrazu na wyświetlaczu jest dobra, a po podniesieniu jasności czytelność zachowuje także w wiosennym słońcu. Zestaw wyświetlanych informacji można dostosować niezależnie dla wyświetlacza i wizjera – najbardziej przypadł mi do gustu wariant z jednocześnie wyświetlaną bardzo sprawną elektroniczną poziomicą i histogramem – co prawda trochę zasłaniał obraz, ale jednocześnie pozwalał na sprawną ocenę ekspozycji i wprowadzanie ewentualnych korekt. 

Układ Autofocus sprawia bardzo dobre wrażenie – działa szybko, wykrywając ludzi także w ruchu (wraz z detekcją oka, co nie jest w tanich aparatach często spotykane), zwierzęta oraz maszyny. Punkt działania można wskazać klawiszami (jest to w R50 niewygodne w cholerę) oraz dotykowo na wyświetlaczu (można też od razu wyzwolić migawkę dotknięciem). Szczerze mówiąc działanie AF nie odbiega jakoś specjalnie od dużo bardziej zaawansowanego modelu EOS R7, choć jest wolniejsze – ale że R50 nie jest sprzętem nastawionym na zdjęcia seryjne, to można mu to wybaczyć (szybkości są niezłe, ale pojemność bufora na zdjęcia niewielka).

Znacznie gorzej podczas testów było z przeniesieniem danych z AF na obiektyw, szczególnie podczas pracy z podstawowym RF-S 18-45 mm f/4.5-6.3 IS STM. W ramach testów wykonałem prostą, statyczną sesję zdjęciową telefonowi OnePlus Nord CE 3 Lite 5G – i połowa zdjęć z bliska była nieostra, choć aparat sygnalizował poprawne wyostrzenie w oczekiwanym przeze mnie miejscu, co zmusiło mnie do powtórzenia sesji aparatem, którego używam na co dzień. Podobne niedokładności zauważyłem przy współpracy z RF-S 55-210 mm f/5-7.1 IS STM, choć tu więcej było w tym zasługi poruszających się obiektów, za którymi mechanizm obiektywu nie nadążał.

Jakość obrazu

Canon EOS R50
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Jakość obrazu jest niezła. Kolorystyka jest charakterystyczna dla Canona, aparat w plikach RAW przejawia tendencję do lekkiego, niedoświetlania zdjęć, co ułatwia radzenie sobie z prześwietleniami. Przy dużej dynamice sceny można skorzystać z wbudowanych trybów HDR.

Matryca radzi sobie w miarę nieźle z szumem do poziomu ISO 1600, znośnie do ISO 3200, a ISO 6400 lepiej unikać. Generalnie pod względem szumu i radzenia sobie z nim EOS R50 nie robi szału – jego większy brat radził sobie sprawniej, podobnie jak mój prywatny, niemłody przecież Sony a6300. Rzecz w tym, że dołączona ciemna optyka często wymusza fotografowanie z wysokim ISO, więc szum (na szczęście dość drobnoziarnisty) będzie się pojawiał regularnie – a małych, jasnych obiektywów APS-C Canon po prostu nie ma.

Podsumowanie – czy warto kupić Canon EOS R50?

Canon EOS R50
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Zaczynając testy Canona EOS R50 wiedziałem, że nie wszystko będzie tak jak bym chciał. Owszem, aparat ma swoje zalety: dobry wyświetlacz i wizjer, szybki i rozbudowany autofocus, opisy funkcji dla początkujących, a nawet (a kysz) pionowe wideo czy możliwość prostego użycia aparatu jako kamery internetowej. Dla początkującego będzie, jak znalazł.

Dla mnie jednak EOS R50 jest dla mnie nadmiernie zminiaturyzowany, niewygodny w obsłudze, jego kitowa optyka jest ciemna, słaba i do tego nieprzewidywalna co do efektów. Aparat nie należy do najtańszych, a brak wyraźnych perspektyw rozwoju małej, niepełnoklatkowej optyki nie zachęca do zakupu – mając do wydania 5000 zł zdecydowane wolałbym je przeznaczyć na sprzęt Fujifilm lub Sony i mieć pewność, że za pół roku lub rok będę mógł przebierać w taniej i dobrej optyce wielu producentów, a nie będę zdany na łaskę Canona.

Canon R50 – Zdjęcia przykładowe