Karabin elektromagnetyczny zamiast broni palnej — ta koncepcja jest starsza, niż się wydaje
Broń elektromagnetyczna nie jest niczym nowym. Pierwsza z nich została opracowana przez norweskiego naukowca Kristiana Birkelanda w 1904 roku i w praktyce określanie nawet nowych jej wariantów mianem “karabinów elektromagnetycznych” nie jest właściwe, jako że ich lufy są gładkie, a nie ryflowane. Aktualnie żadne wojsko ich nie wykorzystuje, ale z drugiej strony każdy z nas może je kupić, bo oferuje je np. firma ArcFlash Labs w cenie poniżej 3500 dolarów. Brak powszechnego użytku takiej broni bierze się z wielu czynników, ale przede wszystkim z tego, że jeszcze żaden producent nie zaoferował rynkowi wariantu z pierwszej półki, który mógłby rzeczywiście zastąpić broń palną.
Czytaj też: Chiny nadepnęły na odcisk USA. Zestrzelony balon okazał się skutecznym szpiegiem
Potencjał wymienienia prochu na rzecz energii elektrycznej jest zresztą ogromny, bo zalet broni elektromagnetycznej jest sporo. Cechują się niższym hałasem, odrzutem i wpływem na środowisko, są mniej awaryjne z racji braku mechanicznych części, a wystrzeliwane z nich pociski mogą osiągać jeszcze wyższe prędkości przy wylocie z lufy, co przekłada się na wyższy zasięg oraz siłę penetracji. Jednak największa zaleta tej broni (wykorzystywanie energii elektrycznej) jest jednocześnie jej problemem, bo takie miotanie pocisków wymaga sporej ilości prądu, którego trzeba jakoś przechowywać, żeby nie biegać po polu bitwy z przedłużaczem.
Czytaj też: Chiny chcą zerwać z łatką truciciela świata. Wykręcą rekordowe wyniki z OZE
Wygląda jednak na to, że chińskiej firmie udało się rozwiązać ten największy problem broni elektromagnetycznej, bo wedle poniższego nagrania jedno tylko ładowanie wystarcza na wystrzelenie aż stu pocisków. Te przyjmują formę monet nie bez powodu, bo broń ta powstała nie po to, aby zabijać, a powodować dotkliwy ból i np. rozpraszać tłumy podczas zamieszek.
Nic nie wskazuje jednak na to, że nie można wymienić tych pocisków na ich bardziej śmiercionośną formę, co w ogóle nie zmieni zasady działania tej broni, która tak naprawdę jest dosyć prosta. Jak to zawsze w tego typu projektach bywa, również tutaj “monetowe pociski” są przyspieszane za pośrednictwem precyzyjnie włączanych i wyłączanych cewek elektromagnetycznych w precyzyjnie określonej sekwencji czasowej, które to są umieszczone wraz z lufą na wspólnej osi.
Czytaj też: Sankcje USA rozpędziły Chiny tak, że Huawei wymienił 13 tys. komponentów. Miało wyjść inaczej
Nowy karabin elektromagnetyczny Chin wykorzystuje dziewięć cewek do przyspieszania pocisków, które przechowywane w magazynku za cewkami, a jego szybkostrzelność sięga ponoć kilku tysięcy pocisków na minutę. Oczywiście taki ostrzał szybko wyczerpie pokładowy akumulator i magazynek, a przy okazji najpewniej rozgrzeje broń do czerwoności, ale jedna krótka seria takich pocisków skierowana w jeden cel może go solidnie poturbować, a najpewniej również zabić. Potwierdza to fakt, że w testach pociski nie tylko stłukły butelki i zniszczyły puszki, ale też przebiły się przez sklejkę czy szybę samochodową.