Pandemia COVID-19 rozpędziła naukę zdalną do prędkości światła – zamknięcie placówek edukacyjnych na całym świecie wymusiło przejście na model uczenia w trybie online, a wraz z tym przyszła potrzeba wyposażenia uczniów w niezbędne do tego narzędzia. W USA mniej zamożne okręgi szkolne podchwyciły pomysł użycia tańszego zamiennika dla typowych laptopów. Rezultat? Chromebooki zanotowały najlepszy rok w historii (wyniki sprzedaży za 2020 rok czterokrotnie przebiły te z 2019 roku). Niestety są też efekty uboczne. Po trzech latach od tamtego czasu sprzęt okazał się być dla systemu szkolnictwa większym kłopotem, niż wybawieniem.
Chromebooki w pigułce – co najpierw zaoszczędzisz, to potem wydasz?
Amerykański fundusz edukacyjny Public Interest Research Group (PIRG) przygotował w tym temacie raport o wiele mówiącym tytule “Chromebook Churn” (w nomenklaturze biznesowej termin churn oznacza rezygnację klientów z danej usługi lub migrację do innego usługodawcy). Jak nietrudno się domyślać, wydźwięk raportu jest druzgocący dla Chromebooków, głównie w kwestii ich trwałości. Okazuje się, że już po trzech latach duża część sprzętu wymaga naprawy lub modernizacji, ale ich przeprowadzenie nie jest takie proste, jak przy standardowych laptopach z systemem Windows.
Czytaj też: Wiemy, kto dostarczy laptopy dla czwartoklasistów. To ten laptop trafi do szkół
Wyświetlacze, zawiasy czy klawiatury to szczególnie wrażliwe komponenty komputerów przenośnych, które w codziennym uczniowskim środowisku padają ofiarą upadków, uderzeń czy zalań wszelkiej maści płynami. Niestety ograniczona dostępność części zamiennych oraz ich wysoka cena (w niektórych przypadkach stanowiąca nawet połowę wartości nowego Chromebooka) zmuszała szkolne departamenty IT do kupowania na zapas dodatkowych egzemplarzy komputerów, które miały posłużyć wyłącznie jako dawcy części na wypadek awarii. Sami przyznacie, że musieli wyjść na tym średnio. Reasumując, oszczędności w krótkim horyzoncie czasowym, przyniosły dodatkowe koszty w długim.
Kolejny problem stanowi oprogramowanie i jego ograniczona data aktualizacji, w przypadku Chromebooków ustawiona na okres ośmiu lat. Sęk w tym, że ten czas zaczyna się w momencie przyznania certyfikacji, a nie w momencie kiedy dana jednostka edukacyjna rozpocznie z niego korzystać. Zanim szkoła zakupi, pozyska, skonfiguruje i udostępni Chromebooka uczniowi lub studentowi, realny czas przydatności znacząco się skraca.
Ostatecznie szkoła zostaje z kupą w pełni sprawnego pod względem technicznym sprzętu piętrzącego się na magazynowych półkach, tylko ze względu na wygaśnięcie automatycznych aktualizacji oprogramowania. Niekorzystną sytuację wydaje się potwierdzać cytowana w raporcie dr Elizabeth Chamberlain, dyrektor ds. zrównoważonego rozwoju w iFixit, popularnej platformie badającej łatwość naprawy elektronicznego sprzętu:
Chromebooki nie są budowane z myślą o trwałości. Profesjonalni technicy zajmujący się naprawami mówią mi, że często są zmuszani do wyrzucenia dobrego Chromebooka z latami życia przed sobą z powodu agresywnych dat wygaśnięcia oprogramowania. Przestańmy marnować pieniądze i zasoby naszej planety na przedwczesne aktualizacje.
Nie ulega wątpliwości, że ściślejsze powiązanie sprzętu i oprogramowania (co ma miejsce w przypadku Chromebooków), powoduje większą zależność od długiego czasu wsparcia. Z drugiej strony osiem lat to naprawdę długi czas ważności dla komputera (w 2016 roku dla Chromebooka wynosił on tylko pięć lat) i raczej normą jest, że po takim okresie sprzęt wymaga modernizacji (osobną kwestią pozostaje na taką ewentualność otwartość samych producentów Chromebooków). Ostatecznie to klient lub instytucja pozostają na koniec z tym sprzętem, który ewentualnie powędruje do kontenera z elektrośmieciami.
Polski system szkolnictwa stawia na laptopy z Windowsem
Wracając na rodzime podwórko, jeśli w przetargu na laptopy dla czwartoklasistów wygra taki sprzęt jak Expertbook, jego ogromną przewagą będzie z pewnością możliwość rozbudowy. Z reguły notebooki biznesowe (a do takiej kategorii należy seria Expertbook od Asusa) są też dużo łatwiej naprawialne, bo zwykle służą we flotach firmowych. Tam zdecydowanie czynnik żywotności liczy się dużo bardziej, niż wątek oszczędności na początkowym etapie inwestycji.