55 cali do samodzielnego rozłożenia. Czy lekka obudowa to problem?
Telewizor Hisense U7HQ trafił do mnie w wariancie 55-calowym. O ile tylko dysponujemy większym stołem, kanapą lub dowolnym łóżkiem, do jego rozpakowania i złożenia nie potrzebujemy niczyjej pomocy. Największym wyzwaniem jest wyciągnięcie styropianowego pancerza z kartonu, a później musimy tylko gdzieś położyć telewizor w celu przykręcenia stopki. Oczywiście jeśli telewizor ma wisieć na ścianie to zupełnie inna bajka.
Telewizor z podstawą waży 15,3 kg (bez 14,4 kg) i bardzo łatwo można go przestawić w pojedynkę. To zasługa plastikowej obudowa, która w dotyku nie sprawia zbyt dobrego wrażenia, ale czy na co dzień macacie swój telewizor i faktycznie będzie to jakiś problem? Wątpię. Za to od strony wizualnej Hisense U7HQ wypada bardzo pozytywnie. Ma cienkie ramki, stopkę o ciekawym kształcie i prezentuje się to bardzo efektownie.
Z tyłu obudowy niewiele się dzieje, więc najważniejszym elementem są porty. Prostopadle na tylnej ściance mamy pory USB, LAN oraz cyfrowej wyjście audio. Na prawym boku drugi port USB, gniazdo serwisowe, cztery porty HDMI (2x 4K@60 Hz i 2x 4K@120 Hz), gniazda antenowe (DVB-T2), wejście AV oraz Jack 3,5mm.
Czytaj też: Test aparatu Sony ZV-E1. Spełnienie marzeń influencerów
VIDAA, czyli system HiSense, który ma swoje braki
Konfiguracja telewizora nie powinna nikomu sprawiać problemów. Można to zrobić na dwa sposoby – z poziomu telewizora lub za pomocą smartfonu. Drugi sposób okazał się problematyczny, ale tylko dlatego, że miałem już wcześniej założone konto HiSense, zapomniałem hasła i je zablokowałem. Jeśli robicie to pierwszy raz, albo zamieniacie telewizor HiSense na nowszy model, na pewno pójdzie Wam to o wiele sprawniej.
Sterowanie odbywa się za pomocą pilota. Jest duży, niektórzy powiedzą, że niezbyt nowoczesny. Bardziej niż jego układ boli brak Bluetooth. Komunikacja z telewizorem odbywa się klasycznie przez port podczerwieni i musimy mieć na uwadze, żeby nie stawiać pod telewizorem zbyt wysokiego soundbara, który mógłby zasłonić port w środkowej części.
Obsługa systemu w zasadzie nie różni się mocno od innych wariantów smart TV. Jeśli mieliście z nimi wcześniej styczność, poradzicie sobie z obsługą VIDAA. Ustawienia telewizora są odpowiednio pogrupowane, mam wrażenie, że najbliżej im do Web OS LG. Z kolei ekran główny daje nam łatwy dostęp do podłączonych urządzeń oraz aplikacji. No i tutaj mamy dosyć sporą wadę systemu VIDAA, choć mocno zależną od preferencji użytkownika.
Pośród dostępnych aplikacji mamy dostęp do prawie wszystkich popularnych serwisów VOD. Jest Netflix, Amazon Prime, Disney+, goNET TV, jest też VOD TVP i Polsat Go. Nie ma za to serwisów TVN-u – Playera i TVN24Go oraz HBO Max i Canal+. Z mojej perspektywy jest to bardzo duża wada, ale pewnie nie zabraknie osób, które kompletnie nie zwrócą na to uwagi. Warto jednak mieć to na uwadze, bo nie wykluczone, że do zakupu trzeba będzie dodać jakąś przystawkę TV z Androidem, która da nam dostęp do ulubionych serwisów.
Czytaj też: Test Redmi Note 12 Pro+ 5G – czy 200 Mpix w smartfonie robi różnicę?
Przejdźmy do najważniejszego, czyli ekranu Hisense U7HQ
Hisense U7HQ jest wyposażony w matrycę VA z podświetleniem LED (direct LED) z folią z kropkami kwantowymi, co producent nazywa ULED. U innych producentów znajdziemy takie samo rozwiązanie pod nazwą QLED. Ekran oferuje strefowe wygaszanie podświetlenia i w sumie mamy tu 32 takie strefy. Deklarowana przez producenta jasność to 600 nitów, kontrast 1200:1, czas reakcji matrycy 20 ms, a częstotliwość odświeżania obrazu sięga 120 Hz. Do tego mamy szereg dodatków poprawiających jakość obrazu, jak obsługę Dolby Vision oraz HDR10+.
Obraz generowany przez Hisense U7HQ stoi na bardzo dobrym poziomie. Kolory są nieco cieplejsze, ale niektórzy powiedzą – nastrojowe i mocno się nie pomylą. Telewizor oferuje bardzo odwzorowanie barw ze średnią wartością delta E na poziomie 1.8. Do tego mamy pokrycie palety DCI P3 na poziomie ponad 90%. Ogółem możemy liczyć na ładny, kolorowy obraz w praktycznie każdym zastosowaniu.
Strefy podświetlenia znacznie poprawiają jakość czerń, szczególnie w ciemniejszych materiałach, ale jest tu widoczny efekt halo. To poświata, która dokładnie pokazuje nam, w którym miejscu znajduje się strefa. Widać to bardzo dobrze na poniższym zdjęciu ekranu ładowania Wiedźmina 3, gdzie strefy są wygaszone, a podświetlona jest tylko ta wokół animacji w rogu panelu. Ale podczas codziennego użytkowania zauważycie to wyłącznie w takich momentach. W trakcie oglądania treści ciężko jest to dostrzec.
Efekt HDR, jak i kontrast obrazu są na dobrym poziomie. Nie są to wysokie wartości, ale wystarczające do tego, aby poczuć różnicę z aktywnym HDR-em i bez niego. Dobrze wypada też jasność i jestem pozytywnie zaskoczony niwelowaniem odblasków. Telewizor mam ustawiony przodem do okna po stronie zachodniej i spodziewałem się, że popołudniami będzie nieużywalny. O ile nie planujecie oglądać na nim słynnego niewidocznego odcinka Gry o Tron, nawet w słoneczne dni obraz będzie bardzo przyzwoity. Kąty widzenia nie są może rekordowe, ale nie musicie się obawiać, siedząc lekko po skosie w stosunku ekranu nie stracicie na jakości kadru. Wyraźne spadki jakości pojawiają się w okolicach kąta 130-140 stopni.
Czytaj też: Test monitora MSI G274QPF-QD – kropka kwantowa dla lepszych kolorów
Sport i granie w gry. Tutaj Hisense U7HQ powinien pokazać pazur
Wysoka częstotliwość odświeżania obrazu, niskie opóźnienie, dodatkowe funkcje upiększające – Hisense U7HQ ma wszystko, co powinno zadowolić miłośników gier i sportu. W pierwszym przypadku dochodzi do tego pełna obsługa HDMI 2.1, co pozwala cieszyć się pełnymi możliwościami nowych konsol, w tym wyświetlaniem obrazu 4K w 120 klatkach na sekundę.
Zacznijmy od gier. Domyślnie aktywny jest tryb automatycznego dobierania parametrów obraz do aktualnie wyświetlanych treści i w tym przypadku jest mały zgrzyt. Podczas grania w gry telewizor lub podbić ostrość obrazu, co w przypadku wielu tytułów nie wygląda zbyt korzystnie. Co ciekawe, suwak ostrości w Ustawieniach nie pozostaje na swoim miejscu. Wystarczy wtedy wejść w Ustawienia, przesunąć go lewo-prawo, co w pewnym sensie odświeża obraz i ostrość wraca do ustawionego wcześniej poziomu i już na nim zostaje. Działo się tak w zasadzie co któreś uruchomienie telewizora.
Poza tym jednym mankamentem, na dynamiczny obraz podczas grania w gry i oglądania sportu nie można narzekać. W celu poprawy płynności warto włączyć dodatkowe funkcje upiększające, co w niemal całkowicie niweluje efekt smużenia. Nie musimy się obawiać tego, że piłka w trakcie oglądania meczu zamieni się w kometę z jasnym ogonem. Warto jednak odpowiednio dopasować ustawienia obrazu i zdecydowanie rekomendowałbym przystosowanie osobnych profili dla gier i sportu. Domyślny tryb sportowy zdecydowanie za mocno bije po oczach jasnością i nasyceniem kolorów.
Na koniec dodajmy, że Hisense U7HQ ma bardzo niski input lag, który dla 60 Hz nie przekracza 20 ms, a dla 120 Hz spada poniżej 10 Hz i są to wzorowe wartości dla telewizora tej klasy.
Czytaj też: Test Xiaomi 13 – czy nadal #Xiaomilepsze, czy już tylko #Xiaomidroższe?
Soundbar jest zawsze mile widziany, ale Hisense U7HQ nie wywołuje krwawienia z uszu
Hisense U7HQ jest wyposażony w dwa głośniki o mocy 10W każdy. Jakość dźwięku nie jest najlepsza, choć jak na telewizor tej klasy nawet więcej niż przyzwoita. Da się wyczuć lekki bas, a szczególnie podczas transmisji sportowych brzmienie potrafi być głębokie, z ciekawą iluzją przestrzenności. Nie ma jednak co się oszukiwać, jeśli zależy Wam na jakości dźwięku, a mając dobry obraz warto go o taki uzupełnić, polecałbym zakup nawet prostego soundbara.
Hisense U7HQ spełnił moje oczekiwania wobec telewizora do sportu i gier
Jak na flagowy telewizor piłkarskich Mistrzostw Świata przystało, Hisense U7HQ zdecydowanie spełnił pokładane w nim oczekiwania. Liczyłem na przystępny telewizor oferujące ponadprzeciętne doznania i nie jestem (na ogół) rozczarowany.
Zacznijmy od wad i tutaj zdecydowanie będzie to system VIDAA, a konkretnie brak niektórych aplikacji, choć zdaję sobie sprawę z tego, że nie brakuje osób, dla których obecność CDA.pl jest ważniejsza od Playera czy TVN24 Go. Można by się też przyczepić do dużego i bardzo tradycyjnego pilota, ale bardziej boli działanie przez port podczerwieni. Bluetooth w tej cenie mógłby się pojawić. Dźwięk z wbudowanych głośników jest przeciętny i warto zainwestować w soundbar, ale najmniej wymagających powinny zadowolić.
W promowanych czynnościach, czyli oglądaniu sportu i graniu w gry, Hisense U7HQ spisuje się bardzo dobrze. Oferuje dynamiczny obraz, bez efektu smużenia, z bardzo niskim opóźnieniem. Jest kolorowy, miły dla oka i bardzo łatwy do ustawienia w zależności od indywidualnych preferencji. W filmach można docenić może nie rekordowy, ale wyraźnie widoczny efekt HDR, a strefowe wyłączanie podświetlenia też poprawia wrażenia z sensu.
55-calowy wariant HiSense U7HQ kupimy obecnie za niecałe 3500 zł, co jest bardzo dobrą ceną i mogę zaryzykować stwierdzenie, że nawet lekko poniżej możliwości telewizora. Wariant 65-calowy jest wyraźnie droższy, bo aktualnie kosztuje aż 1000 zł więcej. Pamiętajcie, że telewizor nigdy nie jest za duży, ale czy warto dopłacać w tym przypadku dodatkowy 1000 zł? Nie jestem do końca przekonany.