Nic tak nie podgrzewa dyskusji w przestrzeni publicznej, jak energia atomowa w Polsce. Praktycznie przez dekady planowano budowę reaktorów w Polsce, ale jednak ciągle naszym stabilizatorem w miksie energetycznym pozostaje węgiel kamienny i brunatny. Na początku marca br. koncern Orlen przedstawił oficjalny raport prezentujący strategię transformacji energetycznej koncernu. To tam między innymi padło hasło o małych reaktorach modułowych popularnie nazywanych SMR-ami (ang. small modular reactor).
Czytaj też: Mitologia, presja UE i dużo gazu – oto ekologia według Orlenu. Przyjrzyjmy się bliżej tym planom
Ogłoszenie strategii nie rozeszło się jednak wśród mieszkańców Polskim takim echem, jak być może spodziewano. Wystarczyło poczekać półtora miesiąca. W poniedziałek 17 kwietnia puszczono w eter prawdziwą „bombę”, która otworzyła niemalże puszkę Pandory (choć osobiście nie tragizowałbym sytuacji). Tego dnia Orlen przedstawił propozycje lokalizacji dla SMR-ów. Od tamtego momentu dyskusja o tych źródłach energii nie słabnie. W ogóle o czym toczy się dyskusja?
Małe reaktory modułowe – czym są?
Nazwa SMR odnosi się do klasy reaktorów jądrowych różnego typu, które są mniejszego rozmiaru niż „klasyczne” jednostki. Małe reaktory modułowe mają zazwyczaj moc do 300 MW, można je łączyć z innymi źródłami energii (np. fotowoltaiką) i są konstrukcji modułowej. Nie wymagają one budowy w docelowym miejscu pracy, ale mogą powstać w fabryce, a następnie być przetransportowane do konkretnej destynacji.
Technologia SMR już jest wdrażana na świecie. W 19 krajach na świecie prowadzi się około 80 projektów związanych z budową, udoskonaleniem i komercjalizacją. Jak podaje Nuclear Engineering, pierwsze małe reaktory modułowe działają już w Chinach i Rosji. Stany Zjednoczone również działają nad uzyskaniem licencji dla konkretnych jednostek. To ten ostatni kraj będzie właśnie naszym dostawcą technologii.
Czytaj też: Orlen podaje konkrety. Do 2030 r. ładowanie samochodów elektrycznych przestanie być problemem
Dużo szumu o nic. SMR dopiero za kilka lat
Przedstawienie proponowanych lokalizacji SMR-ów uruchomiło prawdziwą burzę w mediach. Niektóre z reaktorów miałyby się znajdować w Krakowie (w Nowej Hucie) i Warszawie. O jednym jednak zapomniano, co pojawia się w strategii Orlenu – uruchomienie pierwszych dwóch (lub nawet jednego) SMR-ów zaplanowano na okolice roku 2030. Wymienione lokalizacje były tylko luźnymi sugestiami.
Daniel Obajtek w wywiadzie dla Jakuba Wiecha przekazał, że Kraków, Warszawa, Ostrołęka czy Tarnobrzeg to jedynie sugestie. Trochę może nas dziwić, że podano konkretne miasta, a jeszcze nawet nie przystąpiono do konkretnych rozmów z tymi samorządami. Jednakże przyglądając się mapie z zaznaczonymi POTENCJALNYMI miejscami, to widzimy, że mowa tutaj jedynie o lokalizacjach, gdzie działają dzisiaj elektrownie węglowe, zakłady hutnicze lub olbrzymie elektrociepłownie.
Będę na dodatek jeszcze cynikiem wobec swojej branży. Sądzę, że sporo bałaganu w całym dyskursie dołożyły media, które zaraz po komunikacie Orlenu szafowały krzykliwymi nagłówkami sugerującymi, jakoby SMR-y miałyby się lada chwila pojawić w centrach miast, a mieszkańcy nie mieliby nic do gadania. Poza robieniem sensacji brakuje w przekazie, aby oponentom SMR-ów ktokolwiek konstruktywnie udowodnił, że małe reaktory modułowe nie są takie niebezpieczne oraz protagonistom nieco schłodził nadmierny hurraoptymizm odrobiną racjonalizmu – wszak takie technologie nie powstaną u nas w ciągu paru dni.
Czytaj też: Cały świat śmieje się z Niemiec. Wyłączyli elektrownie atomowe i zostali z ręką w nocniku
Jakie SMR-y planuje Orlen w Polsce?
We wspomnianym wywiadzie Daniel Obajtek wspomina o technologii amerykańskiego koncernu GE Hitachi Nuclear Energy. BWRX-300 jest docelowym modelem małego reaktora modułowego o mocy 300 MW, na kupnem którego zastanawia się Orlen. Jest zdaniem samych twórców maksymalnie uproszczoną wersją reaktorą, który będzie zużywał lekką wodę pod niskim ciśnieniem do chłodzenia rdzenia. W przeciwieństwie do innych modeli tutaj nie jest wymagana pompa elektryczna. Pod względem konstrukcyjnym i ekonomicznym jest to najpewniej najlepsza opcja, jaką mógł wybrać polski koncern.
GE Hitachi produkuje reaktory jądrowe od 1955 roku. Co ciekawe, poza Polską również Estonia, Szwecja i kanadyjska prowincja Saskatchewan także prowadzą rozmowy nad zakupem tych jednostek.
Małe reaktory modułowe jednak nie są bez wad, zresztą chyba każde źródło energii, także odnawialnej, nie jest idealne. W przypadku SMR-ów pojawiły się w 2022 roku na łamach PNAS wyniki badań naukowców z Uniwersytetu Pensylwanii, które wskazują na to, że owa technologia będzie pozostawiać względnie dużo odpadów. W przeliczeniu na jednostkę wyprodukowanej energii jest to nawet pięć razy więcej względem gigawatowych reaktorów lekkowodnych oraz nawet 35 razy więcej niż w przypadku innych źródeł energii.
Czytaj też: Ruszył największy w Europie reaktor jądrowy. Jedni rezygnują z atomu, inni wręcz przeciwnie
SMR to nie Fukushima
Zwróćmy uwagę również na fakt, że SMR-y są jednostkami o wiele mniejszymi od klasycznych reaktorów. W promieniu jedynie 400 metrów od nich nie powinny się znajdować zabudowania mieszkalne. Nie trzeba budować pod nie osobnej infrastruktury – niskimi kosztami można je umiejscowić na terenach kopalni, zakładów produkcyjnych itp. Ponadto nie trzeba wielkich inwestycji w sieci energetycznej, aby je do niej podpiąć. Jedynie z uwagi na ich stosunkowo niewielką moc do 300 MW należałoby postawić je w dużej ilości, aby dla takiego kraju jak Polska stanowiły odpowiednio spore zabezpieczenie dla produkcji energii.
Trzymamy Orlen za słowo i czekamy na rok 2030. Wówczas powinniśmy już zobaczyć pierwsze SMR-y w naszym kraju. A gdzie dokładnie? Tak naprawdę to dopiero się okaże. Może się okazać, że będą to miejsca zupełnie inne, niż te wymienione 17 kwietnia.