Po raz kolejny wracamy do udostępniania haseł na Netfliksie
Przez wiele miesięcy dużo mówiło się o temacie współdzielenia kont w serwisie Netflix. Nie trzeba być abonentem serwisu, by słyszeć o całym tym zamieszaniu. Choć o zakazie udostępniania haseł wbrew regulaminowi przebąkiwano jeszcze w 2019 roku, to dopiero rok temu wszystko nabrało rozpędu. Netflix na szerszą skalę wprowadził weryfikację, która wymagała od głównego właściciela konta podania specjalnego kodu lub potwierdzenia adresu e-mail. Cóż, było to może męczące, ale raczej niezbyt skuteczne.
Czytaj też: Netflix nadal kombinuje, jak utrudnić udostępnianie konta. Ma na to nowy, sprytny sposób
Kolejnym krokiem okazały się testy dodatkowych opłat za udostępnienie hasła osobom spoza jednego gospodarstwa domowego. Te na początku zeszłego roku prowadzono w kilku krajach Ameryki Południowej, a opłata dodatkowa wynosiła około 3 dolary. Niby w międzyczasie wspominano o tym, że testowane są różne opcje, ale nie ma co się martwić, bo to nie będzie tak, że z dnia na dzień Netflix zablokuje dostęp do platformy osobom współdzielącym konto wbrew regulaminowi.
Czytaj też: Netflix wycofuje się z walki ze współdzieleniem kont. Presja ma sens
Jeśli śledziliście temat, to zapewne wiecie, że pomysłów było wiele, ale w rezultacie nic z nich nie wyszło. Nic, prócz zmian w regulaminie platformy, które zresztą ostatecznie i tak zniknęły w lutym tego roku. Nagle Netflix przywrócił dawny zapis dotyczący zakazu udostępniania haseł osobom spoza jednego gospodarstwa domowego. Zniknęły natomiast wszystkie poprzednie wzmianki o weryfikacji i sprawdzaniu lokalizacji. Dotyczyło to zarówno Polski, jak i innych krajów, w tym USA i Kanady, gdzie już wcześniej Netflix zaczął wprowadzać w życie niektóre pomysły.
Wydawało się, że po tym sprawa ucichła. Nie łudziłam się oczywiście, że na dobre, bo spójrzmy prawdzie w oczy – Netflix nie chce tracić pieniędzy. Co prawda wyniki za pierwszy kwartał tego roku pokazują, że sytuacja platformy nie jest zła, a przychód rzeczywisty niewiele różni się od tego przewidywanego (8,16 mld dolarów w porównaniu z oczekiwanymi 8,18 mld dolarów), to pomysł walki z udostępnianiem haseł powrócił. W ogólnym rozrachunku trudno się temu dziwić, bo wedle danych przedstawionych przez platformę, przeszło 100 milionów gospodarstw domowych na całym świecie korzysta ze współdzielenia kont. To około 43% globalnej bazy użytkowników, więc potencjalne straty są ogromne. Netflix podkreśla, że wpływa to na jego zdolność do inwestowania w nowe treści. Trzeba więc wrócić do poprzednich planów i jakoś zwiększyć zyski.
Co planuje Netflix?
Tym razem serwis planuje wdrożenie opłat za udostępnianie konta osobom spoza gospodarstwa domowego. Jest to zapewne to samo rozwiązanie, które w tamtym roku testowane było w krajach Ameryki Południowej. Teraz program został rozszerzony na Kanadę, Nową Zelandię, Hiszpanię i Portugalię, a opłaty różnią się w zależności od rynku. W tych krajach użytkownicy proszeni są o ustawienie „głównej lokalizacji” dla swoich kont i mają możliwość dodania maksymalnie dwóch „kont podrzędnych” dla osób, z którymi nie mieszkają, a które chciałyby z ich subskrypcji korzystać. Oczywiście w takim przypadku pobierane są dodatkowe opłaty.
Netflix, w liście do akcjonariuszy, oświadczył, że zdaje sobie sprawę, że ograniczenie udostępniania kont może przynieść „krótkoterminowy spadek zaangażowania”, co mówiąc prościej oznacza falę rezygnacji z subskrypcji. Platforma spodziewa się jednak, że po tym znów powinien nastąpić wzrost przychodów, gdy osoby, które wcześniej współdzieliły konta zaczną wykupować samodzielne subskrypcje. Wedle tego, co twierdzi serwis, w Kanadzie już odnotowano wzrost liczby subskrybentów, co przełożyło się na wzrost przychodów.
Dzięki zyskom, jakie mają przynieść wprowadzane coraz szerzej opłaty, Netflix będzie w stanie dalej rozwijać platformę i tworzyć więcej treści. Już zapowiedziano, że w 2024 roku na nowe filmy, seriale i programy platforma spodziewa się wydać około 17 miliardów dolarów.
Czy takie rozwiązanie ma sens?
Wcześniej Netflix planował weryfikację na podstawie lokalizacji i adresów IP. To właśnie po nich można byłoby rozpoznać, czy wszystkie osoby współdzielące dane konto mieszkają w jednym gospodarstwie domowym. Czy tak samo będzie i w tym przypadku? Prawdopodobnie tak, na co wskazuje właśnie ta „główna lokalizacja”, którą trzeba ustawić. Nie wiadomo jednak, jak to będzie wyglądało w przypadku osób, które dużo podróżują lub przeważnie korzystają z serwisu na urządzeniach mobilnych poza domem? A co z tymi, którzy często się przeprowadzają?
Netflix nie sprecyzował też, co właściwie stanie się z tymi, którzy nieregulaminowo współdzielą konta. Czy nagle dostęp do usługi zostanie im odebrany, czy to główny właściciel konta musi ich od siebie odciąć w obawie przed dodatkowymi kosztami. Niewiadomych jest bardzo dużo, a odpowiedzi cały czas brakuje.
Spodziewam się jednak, że z czasem te nowe rozwiązanie trafi też do Polski i sami, na własnej skórze, będziemy mogli przekonać się, czy ma to w ogóle jakikolwiek sens. Tak czy inaczej, znów szykują się zmiany. Ciekawa jestem tylko tego, jak to przełoży się na liczbę subskrybentów. Czy będzie tak, jak uważa Netflix i użytkownicy wrócą, by płacić za samodzielne subskrypcje, czy może całkowicie zrezygnują z usługi, bo nie będzie im się to opłacało? Tego dowiemy się dopiero z raportów za kolejne kwartały.
Sama trochę w to powątpiewam, bo w moich oczach Netflix obecnie nie oferuje praktycznie żadnych wartościowych treści, za które warto byłoby płacić 29 zł miesięcznie za samodzielną subskrypcję. Platforma od dawna ma problem z nadmiarem niezbyt atrakcyjnych tytułów, a nawet jeśli raz na jakiś czas takowe się pojawią, to trudno się w nie zaangażować ze strachu, że kolejny sezon nigdy nie powstanie. Ale cóż, to tylko moje zdanie, które jak widać, zupełnie nie pokrywa się z tym, w co wierzy serwis. Netflix uważa bowiem, że straty finansowe wynikają ze współdzielenia kont, a nie z niskich jakościowo, wtórnych produkcji, które nie mają subskrybentom niczego do zaoferowania.