Wiemy, że temat młodzieży w internecie jest zarówno tak samo ważny, jak niezbadany. Istotę problemu próbuje uchwycić raport fundacji UNAWEZA o nazwie “MŁODE GŁOWY. Otwarcie o zdrowiu psychicznym.” Tak widzi raport Martyna Wojciechowska, prezeska fundacji, która na jego początkowych stronach dzieli się przemyśleniami:
Wyniki naszych badań są przejmujące i wskazują na absolutne poczucie bezradności wśród dzieci. Stres je przerasta, ponad 80% z nich w sytuacji kłopotliwej nie znajduje rozwiązania. Mówią: „Chciałbym/chciałabym zniknąć”. Ważne, żebyśmy zaczęli rozmawiać o zdrowiu psychicznym otwarcie, nauczyli nasze dzieci, że warto sięgać po pomoc, także specjalistyczną, że to nie jest obciach.
Nim jednak wejdziemy głębiej w treść, chciałbym nakreślić pewną wizję. W przypadku internetu i wszystkiego, co ze sobą niesie, nietrudno przyjąć pozycję sceptyczną, a nawet pesymistyczną. Czytając nagłówki nie tylko technologicznych serwisów coraz częściej słyszymy o internetowych przestępstwach, oszustwach czy zachowaniach technologicznych gigantów, które wzbudzają niepokój. Jednocześnie wszystkie platformy przekonują nas, że zależy im na zdrowiu psychicznym użytkowników, a zwłaszcza tych najmłodszych. To między innymi dlatego TikTok wprowadził 60-minutowy dzienny limit dla osób od 13 do 18 roku życia, a Instagram pozwala na ukrycie licznika polubień.
Czytaj też: Instagram ukrywa lajki, a ludziom się to nie podoba
To jedynie kropla w morzu interakcji, jakie odbywają się w internecie, a które mogą mieć wymierny wpływ na zdrowie psychiczne młodych osób. Przed dekadą ostrzegano mnie przed spędzaniem zbyt długiego czasu w smartfonie, ale głównym powodem były strata czasu i brak zaufania rodziców do ludzi z internetu. Teraz, gdy internet jest mocniej skomercjalizowany, aplikacje jeszcze zacieklej walczą o naszą uwagę, a popularne są gale freak fightów (np. Fame MMA, High League) oraz patostreamy, stawka wydaje się być jeszcze większa. A jest nią dobrostan całego pokolenia.
Młodzi w sieci wcale nie muszą być tymi, za których się podają
Z raportu “MŁODE GŁOWY. Otwarcie o zdrowiu psychicznym” wynika, że w świat mediów społecznościowych młodzi wchodzą zauważalnie wcześniej, niż chcieliby tego cyfrowi giganci czy Unia Europejska. Aż 81,6% ankietowanych posiadało swoje konto w mediach społecznościowych przez trzynastym rokiem życia. Ograniczenia stosowane przez platformy mediów społecznościowych są więc jak kwiatek do kożucha. Przede wszystkim pozwalają odtrąbić sukces w trosce o zdrowie młodych, a przecież do ich obejścia nieraz wystarczy tylko podanie innej daty urodzin.
Nie robiłbym jednak problemu z samej obecności młodszych osób w mediach społecznościowych. To statystyka, która mnie nie zaskakuje. Bardziej obawiałbym się tego, jak działają najpopularniejsze portale. Choć sam byłem dzieckiem, które przez długi czas wzbraniało się przed założeniem Facebooka czy Snapchata, a do niedawna także Instagrama i TikToka, tak doskonale odczuwałem, jak wiele tracę względem znajomych aktywnych w grupach klasowych czy stale nawiązujących kontakty. Jeżeli znajomi wysyłają sobie zabawne filmy, a potem na boisku czy w klasie opowiadają o rzeczach, które widzieli w internecie, to naturalnie nie chcesz być wyłączonym z takiego przepływu. Musimy przyznać, że życie naszych dzieci, rodzeństwa, kuzynostwa czy też młodych sąsiadów rozgrywa się w internecie w takim samym, jak nie w większym stopniu, co nasze. A to w skrajnych przypadkach może to być szkodliwe.
Media społecznościowe kapitalizują obawę przed przegapieniem czegoś. Mogą to być ważne momenty w życiu rówieśników czy popularny trend (a te zmieniają się w zawrotnym tempie). Syndrom FOMO (ang. fear of missing out) to połączenie ciekawości, zazdrości, ale przede wszystkim obawy przed byciem pominiętym, wyłączonym z grupy. I według badań przedstawionych w raporcie, że średnio 16% ma wysoki poziom objawów związanych z tym wyłączeniem. Istotny procent ma zatem obawy, że ludzie dookoła mają więcej satysfakcjonujących doświadczeń niż oni.
W mediach społecznościowych łatwo pochwalić się relacją ze spotkania albo wrzucić film skracający kilkugodzinne spotkanie do kilku przyjemnych momentów. Taki strumień treści dla osoby z objawami FOMO może stać się przyczyną smutku lub frustracji i wpływać na akceptację. A to zadziała niczym samonakręcająca się spirala kolejnych zachowań w pogoni za byciem akceptowanym. I wydaje się, że to właśnie w związku z tym 29,3% postępuje wbrew sobie, byleby uzyskać akceptację.
Samo prezentowanie się inaczej w internecie niż poza nim nie musi jeszcze oznaczać, że ktoś ma problemy z akceptacją. Może to być problem z hejtem. Młodzi otrzymują go w sporych dawkach – według ankietowanych ponad połowa (50,2%) doświadczyła hejtu w sieci w ciągu miesiąca, a 60,9% – w ciągu ostatniego roku. Zwłaszcza, gdy ten hejt dotyczy wyglądu fizycznego (42,6% wszystkich odpowiedzi), naturalnym odruchem wydaje się ukrycie. O ile media społecznościowe dają narzędzia do zgłaszania nieprzychylnych komentarzy, tak trudno poczuć, by miały one moc – często musimy czekać dniami na odpowiedź moderacji, a ta wcale nie musi okazać się korzystna.
Raport Młode Głowy pełen jest niepokojących statystyk, ale czy można mu zaufać?
Staram się pamiętać o tym, że raport “MŁODE GŁOWY” to próba ilościowa, która opiera się głównie na dobrej woli szkół, które zaangażowały się w badanie. Mimo wszystko obraz ponad 184 tysięcy uczniów, wśród których 81,9% nie znajduje rozwiązań w kłopotliwej sytuacji, niepokoi. Do tego 67,4% na pewno lub niemal na pewno traci w takim momencie głowę. Braki w umiejętnościach zarządzania stresem doprowadzają do bezradności – ponad połowa osób (53,8%) nie wie, co zrobić w trudnym momencie. Brzmi to dramatycznie, prawda?
Podobnie dramatycznie brzmią statystyki, które mówią, że 46% osób ma skrajnie niską samoocenę, a 31,6% nie lubi siebie. Co drugi (49,6%) uczeń nie ufa też innym osobom. Z takich wyników można by wywnioskować, że jest bardzo źle, a znaczna część społeczeństwa ma głębokie problemy. Ja jednak nie przyjmowałbym tego raportu zupełnie bezkrytycznie.
Warto docenić ponad 180 000 zebranych ankiet, ale w badaniu gromadzono dane zarówno o osobach poniżej dziesiątego roku życia, jak i tych pełnoletnich oraz na każdym etapie pomiędzy. Z tego wyciągnięto procenty, które tu licznie cytuję. A przecież pewne zachowania czy obawy są naturalne dla młodszych lat i w procesie dorastania potrafią zniknąć. Ponadto zupełnie inaczej będziemy edukowali dziesięciolatka, a inaczej siedemnastolatka. Jeżeli najwięcej danych zgromadzono od osób w wieku od 12 do 15 lat, czy prezentowany całościowy obszar młodzieży nie będzie przede wszystkim obrazem osób kończących szkołę podstawową?
Są też kwestie, które portretowane są dość negatywnie, a wcale nie muszą oznaczać złych tendencji. Oczywistym jest, że w obliczu obcowania w dużych grupach, dla znacznej części uczniów istotna będzie atrakcyjność. Nie zawsze wiąże się to z problemami z samooceną. Według raportu 34,1% regularnie używa filtrów do swoich zdjęć w sieci, aby poczuć się bardziej atrakcyjnymi. Jest to z jednej strony niepokojąca statystyka, a z drugiej – filtry oznaczają nie tylko większą atrakcyjność. Często te zmieniające wygląd mogą też być środkiem ekspresji, chociażby przez ocieplenie temperatury zdjęcia czy mogą wiązać się z trendem, w którym chce się uczestniczyć ze względu na wspólnotowy charakter.
Nie chodzi o ograniczenie dostępu do sieci
Młodzież nie potrzebuje kolejnego ograniczenia wolności. Brak dostępu do internetu nie rozwiąże problemów z akceptacją czy braku wsparcia ze strony rodziców, a to właśnie te czynniki są katalizatorem do zatracenia się w internecie. Podział na to, co rzeczywiste, a co wirtualne dla młodych osób jest anachroniczny. W erze, gdy influencerzy starają się zachowywać jak najlepsi kumple widzów, gdy mocno promuje się konsumpcyjny styl życia, trudno młodym osobom o znalezienie lustra, które nie deformuje wizji świata i pokazuje prawdziwe relacje. Dlatego te należy zapewnić własnym wysiłkiem, poprzez rozmowy oraz uczestniczenie w życiu dzieci. Brzmi jak truizm, ale jak na razie to najskuteczniejsze narzędzie.
Zakładam dobrą wiarę i szczerość młodzieży, która uzupełniła te badania z pełnym przeświadczeniem wagi swoich odpowiedzi. Świadomość istnienia chorób psychicznych oraz ich wpływu na życie z pewnością jest w tym pokoleniu wyższa, w czym także pomagają media społecznościowe i twórcy angażujący się w te tematy. A jeżeli faktycznie tak wiele młodych osób ma tak głęboko wpływające na psychikę problemy, musimy jako społeczeństwo przedsięwziąć zdecydowane kroki. Jedna debata przedstawicieli rządu to zdecydowanie za mało.
Raport wzbudza we mnie przede wszystkim jedno odczucie – powinniśmy mocniej przyglądać się temu, jaki wpływ na młodzież mają najpopularniejsze media społecznościowe. Nieograniczone strumienie treści, targowiska próżności czy prezentowanie skrajności jako normalności to coś, czego młode osoby niekoniecznie potrzebują w swoich życiach. Zapewnienia o trosce ze strony firm, których model biznesowy opiera się na uwadze i zyskach z reklam, nie zasługują na natychmiastowe uznanie. Potrzebne są działania odgórne, jak i lokalne, tak samo jak rodzice powinni poświęcać dzieciom więcej czasu.